Scenariusz lekcji języka polskiego skorelowanej z katechezą
Cele: przygotowanie młodego człowieka do życia w polskiej tradycji bożonarodzeniowej, kształtowanie kluczowych kompetencji. Uczeń, uczestnicząc w zajęciach, powinien umieć:
Forma pracy: praca w zespole, ćwiczenia indywidualne, drama, wspólne śpiewanie, rozmowa z udziałem obserwatora.
Narzędzia pracy: E. Ferenc: "Polskie tradycje świąteczne", B. Ogrodowska "Krągły rok", "Biblia w malarstwie", "Wielcy malarze", szopka bożonarodzeniowa, karty świąteczne, zaproszenia, naturalny wystrój sali - przygotowanie sześciu stołów świątecznych (potrawy, dekoracja, stroiki), opłatek, świece Caritas, gipsowe figurki dzieciątka Jezus, siano, magnetofon.
Dwugodzinne zajęcia zostały przeprowadzone przed świętami Bożego Narodzenia równocześnie przez dwie osoby - nauczycielkę języka polskiego i księdza - katechetę. Łączyły one treści religijne i świeckie, przedmiotowo język polski z katechezą, sztuka z muzyką. Tematy świąteczne można omawiać zarówno w szkole podstawowej, jak i w gimnazjum.
Na lekcjach poprzedzających spotkanie uczniowie w grupach wykonali plansze do tematu: "Boże Narodzenie". Dominowały symbole świąteczne: choinka, gwiazdka i inne.
Następnie opracowano wybrane teksty o historii i obrzędach religijnych w Polsce i w innych krajach.
Klasa podzielona została na 6 zespołów i każdy pracował nad innym tematem. Były to:
Każdy uczeń w grupie czytał tekst, wybierał istotne treści, następnie w zespołach dyskutowano i przygotowywano się do ustnego sprawozdania.
Ponadto uczniowie przygotowywali gazetkę na temat: "Bożego Narodzenie na kartkach świątecznych". Ukazali Bożą Rodzinę malowaną przez wielu autorów. Pod kierunkiem księdza katechety została wykonana szopka bożonarodzeniowa.
Tuż przed lekcją nakryto sześć stołów, ustawiono potrawy wigilijne (rybę, barszcz, uszka, krokiety...), ułożono dekorację; na środku, na białej serwetce położono opłatek. W takiej świątecznej scenerii klasa rozpoczęła uroczystą lekcję wigilijną.
Po powitaniu wysłuchano fragmentu piosenki w wykonaniu Czerwonych Gitar, pt. "Dzień jeden w roku". Ta melodia i słowa wprowadziły obecnych w uroczysty nastrój. Wcześniej zapisano temat: "Przy wigilijnym stole - w świątecznym nastroju". Nauczycielka - polonistka zapytała, jakie skojarzenia budzi Boże Narodzenie. Do odpowiedzi na to pytanie posłużyły wcześniej wykonane prace plastyczne. Każda grupa zaprezentowała i omówiła własną planszę, następnie powieszono je na ścianach gabinetu. Uczniowie wykorzystali metodę: "burza mózgów", czyli skojarzeń wokół wybranego hasła.
Następnie każda grupa prezentowała wybrany temat o historii i obrzędach wigilijnych w Polsce i innych krajach. Relacje ustne uczniów wzbogacone były kolędami: "Bóg się rodzi", "Wśród nocnej ciszy" i dziełami sztuki - obrazami różnych twórców. Zaprezentowano reprodukcje następujących dzieł: Albrecht Durer, "Narodzenie Chrystusa", Jacopo Bassano "Pokłon pasterzy", Santo Botticelli "Pokłon trzech Króli".
Przed prezentacją wykonanej przez zespół klasowy szopki bożonarodzeniowej wysłuchano drugą część piosenki Czerwonych Gitar "Dzień jeden w roku". Potem jeden z uczniów opowiedział, w jaki sposób powstała szopka, jakie są w niej postaci (Jezus, Maryja, Józef, Trzej Królowie), kim byli, jak wyglądały ich stroje, po co przybyli. Wykorzystano też świąteczne karty bożonarodzeniowe, na których widniały szopki. Porównywano ich wygląd, zwracano uwagę na kolorystykę, kształty i postaci.
Dalej lekcję poprowadził ksiądz katecheta. Uczniowie i zaproszeni goście (np. rodzice, nauczyciele, wychowawcy) zasiedli do sześciu stołów wigilijnych i od tej pory byli "rodzinami".
Ksiądz polecił zapalić świecę. Uczniowie zapalając, mówili: "Światło Chrystusa". Wszyscy odpowiadali: "Bogu niech będą dzięki". Płonące światło symbolizowało obecność Chrystusa. Następnie jeden z uczniów głośno odczytał fragment Ewangelii według św. Łukasza o Bożym Narodzeniu (fragment zamieszczony w Aneksie).
Nadszedł czas dzielenia się opłatkiem i składania sobie życzeń. Uczniowie podchodzili do nauczycieli, zaproszonych gości i wszyscy w świątecznym nastroju życzyli sobie radosnych świąt Bożego Narodzenia. Potem zasiedli do stołów wigilijnych i przy dźwiękach kolęd spożywali posiłek. Toczyły się "rodzinne" rozmowy, a jeden z uczniów z każdej "rodziny" był obserwatorem. Po kilku minutach to on przekazywał relacje o tym, jak przebiegło rodzinne spotkanie, na jaki temat toczyły się rozmowy.
Uroczystą lekcję wigilijną zakończyło wręczenie przez uczniów wszystkim obecnym gipsowych figurek dzieciątka Jezus, wykonanych wcześniej przez księdza katechetę.
Boże Narodzenie po staropolsku zwane Godami lub Godnimi Wielkimi Świętami, jedno z największych świąt chrześcijańskich, ustanowione zostało w kościele w IV wieku. Po raz pierwszy odnotowano je w rzymskim kalendarzu świątecznym w 354 roku. Z tego okresu pochodzi malowidło znajdujące się w katakumbach rzymskich, przedstawiające (prawdopodobnie) św. Rodzinę, pierwsze hymny łacińskie o Bożym Narodzeniu oraz marmurowe płaskorzeźby sarkofagowe przedstawiające Dzieciątko Jezus i towarzyszące mu zwierzęta: wołu i osła. Płaskorzeźby takie w IV i w V wieku były umieszczane na grobowcach niektórych rzymskich patrycjuszy - chrześcijan.
Dopiero dwa wieki później zostały wprowadzone do liturgii obchody wigilijne jako przedświęcie Bożego Narodzenia, z obowiązującym postem, modłami, czuwaniem i oczekiwaniem na święta.
W tradycji polskiej obchody Bożego Narodzenia, a zwłaszcza obchody dnia wigilijnego zajmują miejsce szczególne. W całej Polsce Wigilia Bożego Narodzenia jest bowiem dniem niezwykłym i przeżywanym w sposób szczególny (inaczej niż, np. W Anglii, w Niemczech czy we Francji, inaczej niż u protestantów polskich z Pomorza, Warmii i Mazur, gdzie do obchodów dnia wigilijnego nie przywiązywano szczególnej wagi).
Nazwa wigilia pochodzi od słów łacińskich: vigiliare - czuwać oraz vigilia - czuwanie, straż nocna, warta. Tak nazwany został dzień poprzedzający Boże Narodzenie - dzień 24 grudnia.
Wigilię polską cechuje pełne emocji oczekiwanie na wielkie, cudowne wydarzenie, wielkie święto Narodzenia Bożego i jednocześnie niepowtarzalne święto rodzinne.
Boże Narodzenie i poprzedzająca je wigilia przypadają w porze przesilenia zimowego. W dalekiej przeszłości, jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństwa, w świecie antycznym i na ziemiach prasłowian, a także u innych ludów zamieszkujących Europę, około 25 grudnia, w czasie zimowego przesilenia słońca obchodzono uroczyście początek roku słonecznego, wegetacyjnego i obrzędowego oraz wielkie święta kultowe, noworoczne, rolnicze i zaduszne. Święta takie odprawiali także nasi przodkowie, a pewne ich ślady przetrwały dotychczas w zwyczajach wigilijnych, przede wszystkim w wigilijnych zwyczajach i obrzędach ludowych.
Europejskie - a także polskie - obchody Bożego Narodzenia wykazują pewne związki z wesołymi rzymskimi Saturnaliami, wielkim świętem jesiennych zasiewów, obchodzonym w starożytnym Rzymie na przełomie jesieni i zimy przez wiele dni, często aż do rzymskiego Nowego Roku.
Także data Bożego Narodzenia - 25 grudnia została ustanowiona w kościele nieprzypadkowo. Wtedy Rzymianie świętowali dzień narodzin niezwyciężonego słońca - na cześć perskiego boga słońca - Mitry, którego kult rozpowszechnił się w Rzymie za czasów Aureliana, w III wieku.
Ojcowie kościoła - pierwsi biskupi rzymscy przejęli zatem tę właśnie datę jako dzień narodzin Jezusa Chrystusa. Święta Bożego Narodzenia, obchodzone w tym czasie, stanowić miały przeciwwagę dla pogańskiego kultu słońca.
Niezależnie jednak od wszystkich reliktów, obecnych w obchodach Bożego Narodzenia, są one przede wszystkim wielkim świętem chrześcijańskim Kościoła i wielkim świętem domowym o bardzo pięknej, bogatej i różnorodnej obrzędowości.
Bardzo ważne znaczenie miał zawsze świąteczny wystrój mieszkania. Obecnie, we wszystkich domach króluje pięknie przystrojona choinka, bez której trudno wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia. Aż trudno uwierzyć, że jest to jedna z młodszych tradycji świątecznych. Pierwsze choinki pojawiły się w Polsce w XIX wieku i to głównie w miastach, w domach Niemców i ewangelików pochodzenia niemieckiego. "Obyczajem Prusaków jest zwyczaj w Warszawie - pisał o choince w 1830 roku Łukasz Gołębiowski - upominkiem dla dzieci w wilię: sosienka z orzechami włoskimi, złocistymi jabłuszkami i mnóstwem stoczków".
Nieco później, ale także pod wpływem niemieckim, pojawiły się choinki na Pomorzu, na Warmii i Mazurach oraz na Śląsku. Stopniowo zwyczaj ustawiania w domu świątecznego drzewka rozszerzył się na całą Polskę. Jednak w okresie międzywojennym na wsi, a zwłaszcza we wsiach Polski południowej i centralnej, choinka należała do rzadkości.
Wcześniej natomiast niż choinki znano w Polsce w okresie Bożego Narodzenia inne zielone przystrojenia. Były to gałązki "zimozielone", a więc świerku, jodły lub sosny, którymi strojono ramy świętych obrazów, ściany, drzwi wejściowe i furtki, przybijano je nawet na wrotach do stodół i obór.
Na ziemi Sądeckiej i na Podgórzu Rzeszowskim przed domem ustawiano ścięte w lesie małe świerczki - symbol szczęścia i urodzaju.
Inna zielona dekoracja świąteczna była charakterystyczna dla Polski południowej i południowo - zachodniej: Podhala, Pogórza, Śląska Cieszyńskiego, Ziemi Sądeckiej i Krakowskiej, okolic Jarosławia, Rzeszowa, Lublina i Sandomierza. Nad stołem wigilijnym wieszano tam rozwidlony czubek świerku lub sosny, a później obręcze starych sit owinięte sosnowymi gałązkami albo tarcze uplecione ze słomy, także ozdobione zielenią. Wieszano na nich ciastka domowej roboty, jabłka, orzechy, łańcuchy oraz inne wykonane w domu papierowe ozdoby i koniecznie wycinanki z opłatka oraz duży, barwny, sklejony z opłatków "świat".
Przystrój taki nazywano: podłaźnikiem, połaźnikiem, jutką, wiechą, sadem, rajskim lub bożym drzewkiem. Wierzono, że wisząca pod sufitem podłaźniczka nie tylko pięknie przystraja dom, ale posiada również różne właściwości dobroczynne, że chroni od nieszczęść i chorób, że przynosi dobrobyt, zapewnia zgodę i miłość w rodzinie, a pannom na wydaniu szybkie i udane małżeństwo.
Wizyta kawalera w okresie świątecznym była bowiem traktowana jako przyjście w konkury, zwłaszcza jeśli usiadł pod podłaźniczką i zerwał z niej jabłko lub orzech.
Wyschniętego podłaźnika nigdy nie wyrzucano. Jego pokruszone, drobne cząstki dodawano do karmy zwierzętom albo zakopywano w bruzdach zagonów na urodzaj.
Ozdoby, które wieszano na podłaźniczkach (orzechy, jabłka, opłatki), zdobiły także pierwsze choinki. Wieszano na nich również własnoręcznie ozdoby z kolorowego papieru, bibuły, wydmuszki jaj, piórka itp. Z czasem zastąpiły je ozdoby, przede wszystkim bombki z dmuchanego szkła (powszechnie obecnie stosowane), ozdoby z mas plastycznych, celofanu i cynfolii oraz elektryczne lampki.
Wigilia Bożego Narodzenia - w dawnej Polsce uważana była za dzień, którego przebieg miał decydować o całym roku. Należało zatem przeżyć go w zgodzie, spokoju i okazywać sobie największą życzliwość. Od dzieci wymagano posłuszeństwa i szczególnej grzeczności. Tłumaczono im, że jeśli w dniu wigilii nie zasłużą na karę, unikną także kar, napomnień i klapsów w ciągu całego roku.
Niegdyś, w dniu wigilii mężczyźni, zwyczajowo, udawali się na połowy i polowania. Wierzono, że w tym właśnie dniu z pewnością powrócą do domu ze zwierzyną i sieciami pełnymi ryb. Wróżyło im to także udane polowania i obfite połowy w ciągu całego roku.
W domach natomiast - podobnie jak i w naszych czasach - od wczesnego świtu trwały liczne przygotowania. Kończono rozpoczęte wcześniej porządki oraz gotowanie i pieczenie wigilijnych potraw, a na wsi obrządek inwentarza żywego. Wszystkie czynności gospodarskie musiały być bowiem zakończone przed zapadnięciem zmroku, przed wieczerzą, która była i jest dotychczas najważniejszym momentem obchodów wigilijnych.
Staropolskim elementem świątecznego wystroju w okresie Bożego narodzenia były snopy zbóż, siano oraz słoma. Snopy zbóż podstawowych: pszenicy, żyta, jęczmienia i owsa ustawiano w wieczór wigilijny zarówno w chałupach chłopskich, jak i na dworach, a nawet w magnackich rezydencjach. W 1903 r. w "Encyklopedii staropolskiej" Zygmunt Gloger pisał o zwyczaju tym: "Stawianie snopów zboża po rogach izby, w której zasiadają do uczty wigilijnej, dotąd napotykane u ludu było zwyczajem niegdyś we wszystkich warstwach powszechnym. U pani wojewodziny Dobrzyckiej w Pęsach na Mazowszu, w połowie XIX wieku, nie siadano do wigilii bez snopów zboża po rogach komnaty stołowej ustawionych".
W niektórych regionach Polski zaściełano słomą całą podłogę. Wszędzie, w miastach i na wsi, grubą warstwę siana kładziono na stole i dopiero na nim - lnianą płachtę lub obrus. Zwyczaj ten zachowuje się jeszcze w niektórych domach. Chociaż najczęściej na stole kładzie się już tylko małe pasemko siana.
Słomę i siano stosowano w intencji dobrych urodzajów i na pomyślność zabiegów gospodarskich. Ze słomy wyciągniętej ze snopków skręcano powrozy i po wieczerzy okręcano nimi drzewka owocowe, aby dobrze rodziły. Prócz tego wiązki słomy rzucano pod sufit, co zwało się "ciskaniem kop" - aby zboże w nadchodzącym roku urosło wysokie. Siano zaś po świętach, a niekiedy już w wigilię po wieczerzy, dodawano do paszy krów i koni, aby dobrze się hodowały i dobrze służyły ludziom.
Mówiono także, że przystroje z siana i słomy przypominać mają o ubogim narodzeniu Jezusa i żłobie służącym mu za kołyskę, zapewne wysłanym sianem i słomą.
W południowych regionach Polski na stół wigilijny sypano ziarna zbóż, grochu, maku, soczewicy i na nich dopiero stawiano miski z jedzeniem w intencji dobrych plonów i zbiorów roślin, których nasiona znajdowały się na obrusie, a także tych, z których były zrobione potrawy wigilijne (kapusta, grzyby).
Zapomniane zostały już niemal zupełnie inne elementy świątecznego wyposażenia wnętrza, które umieszczano w izbie na pomyślność zabiegów gospodarskich: żelazo - lemiesze pługa, kosy i inne ostre narzędzia, które niegdyś umieszczano pod stołem wigilijnym, aby "krety (i inne szkodniki) roli nie psuły", a także sznury i łańcuchy, którymi obwiązywano nogi stołu, "aby chleb trzymał się domu" i aby panował w nim dostatek.
Najważniejszą uroczystością obchodów domowych Bożego Narodzenia jest wieczerza postna zwana wilią, wigilią (jak cały dzień), pośnikiem, postnikiem, lub na wschodnich rubieżach Polski - kutią (od głównego dania - kutii, sporządzonej z pszenicy, maku i miodu). Zwyczajowo rozpoczyna się ona wraz z ukazaniem się na niebie pierwszej gwiazdy, ponieważ - zgodnie z zapisem biblijnym - w czasie narodzenia Jezusa nad grotą w Betlejem ukazała się jasna, świecąca wielkim światłem gwiazda.
W całej Polsce wieczerzę wigilijną poprzedza ceremonia dzielenia się opłatkiem, świętym chlebem na znak pojednania, miłości, przyjaźni i pokoju. Ten sam znak pojednania i pokoju czynią pomiędzy sobą wyznawcy prawosławia, dzieląc się przed wieczerzą wigilijną proskurą, zwaną także prosferą - bułką przaśną. Bułeczki takie używane są również w prawosławnych obrzędach cerkiewnych.
Charakterystyczny dla naszej tradycji świątecznej, wyłącznie polski obyczaj dzielenia opłatka przed wieczerzą wigilijną wywodzi się z rytuałów starochrześcijańskich. Chleby, których nie użyto podczas misteriów religijnych i płytki chlebowe nazywano eulogiami. W okresie świątecznym Bożego Narodzenia wymieniały je pomiędzy sobą kościoły i bractwa zakonne, rozdawano je także wiernym, aby spożywali je ku chwale narodzonego Chrystusa na znak miłości chrześcijańskiej wspólnoty.
W połowie IX wieku, za panowania Karola Wielkiego, w kościołach Europy Zachodniej podczas mszy zaczęto używać innego rodzaju pieczywa, zbliżonego bardzo do znanych nam dzisiejszych opłatków. Pieczono je z białej mąki pszennej i czystej źródlanej wody, w specjalnych metalowych matrycach z wygrawerowanymi wewnątrz symbolami religijnymi, których kontury odciskały się i były widoczne na gotowych wypiekach, mających postać cienkich, białych opłatków chlebowych.
Wyrobem płatków mszalnych trudniły się klasztory. W Polsce wyspecjalizował się w tej sztuce zakon ss. Sakramentek. Wytwarzali je także kościelni i wikariusze. Były to opłatki przeznaczone zarówno na hostie i komunikaty, jak i opłatki świąteczne, roznoszone przed wigilią do domów parafian. Obecnie wyrobem opłatków świątecznych trudnią się wytwórnie rzemieślnicze. Można zaopatrywać się w nie we wszystkich rzymsko - katolickich parafiach w całej Polsce. W dzień wigilii bowiem nie może zabraknąć opłatka w żadnym polskim domu.
Wyłącznie polski obyczaj dzielenia się opłatkiem ma już ponad dwieście lat. Najpierw praktykowany był na dworach, wśród szlachty, ale szybko rozprzestrzenił się także w innych stanach i to w całej Polsce, z wyjątkiem niektórych wsi na Pomorzu, Warmii i Mazurach, gdzie obyczaj dzielenia opłatka nie był znany.
Wyłącznie polską specyfiką są także ozdoby z opłatka. Opłatki traktowano zawsze z wielkim szacunkiem, ich resztek pozostałych po wieczerzy wigilijnej nigdy nie wyrzucano. Wykonywano z nich ozdoby świąteczne. Jeszcze na początku XX wieku występowały one na całym prawie obszarze Polski, z wyjątkiem regionów północnych i północno-zachodnich. Elementy tych ozdób wycinano z opłatków białych i barwnych, a następnie sklejano je śliną w lekkie, delikatne kompozycje. Były wśród nich małe płaszczyznowe wycinanki: trójkąty, krążki, gwiazdki, półksiężyce, krzyżyki; wycinano je z jednego kawałka opłatka. Służyły głównie do ozdoby podłaźniczek, rzadziej do dekoracji ścian izby i belek stropowych.
Były wśród nich także piękne ażurowe rozety i gwiazdy wyklejane z układanych na różne sposoby i sklejonych pasków opłatka. Występowały one w niezliczonych odmianach form i kolorów, głównie w Polsce północno-wschodniej, przede wszystkim na Podlasiu. W tym regionie w okresie świątecznym Bożego Narodzenia zdobiono nimi belki stropowe.
Z opłatków wykonywano również formy przestrzenne: najczęściej kule i kompozycje z kuli i półkul, rzadziej elipsy, walce i inne bryły o wyszukanych kształtach i kolorystyce. Nazywano je światłami lub wilijkami. Występowały przede wszystkim w Polsce południowej i centralnej.
Inspiracją dla ludowych, opłatkowych "światów" była prawdopodobnie sztuka religijna: rzeźby i obrazy, na których Chrystus trzyma w ręce jabłko z krzyżem, kulę ziemską, czyli świat - na znak swej boskiej nad nimi władzy.
Opłatki i ozdoby z opłatków miały zapewniać domownikom miłość, spokój, harmonię i szczęście, sprowadzać na ich dom błogosławieństwo Boże, chronić ludzi i ich trzodę przed chorobami oraz wszelkim złem.
Wieczerza wigilijna, do której zasiadano po podzieleniu się opłatkiem, składała się zawsze z potraw postnych. Ich rodzaj oraz liczbę określa dotąd - przechodzący z pokolenia na pokolenie - obyczaj religijny i rodzinny.
Najczęściej przyrządza się na wigilię 12 dań, bo tyle jest miesięcy w roku lub według innej interpretacji - bo tylu apostołów poszło za Chrystusem.
Bywa jednak, że gotuje się na wigilię nieparzystą liczbę potraw: 5, 7, 9 lub nawet 11 dań. Rzadko kiedy liczy się skrupulatnie dania wigilijne. Im jest ich więcej, tym większy dostatek i więcej dobrodziejstw spłynie na dom w nadchodzącym roku.
Niegdyś na ucztę wigilijną przygotowywano wyłącznie potrawy z płodów ziemi, a więc zgodnie z porzekadłem - "z wszystkiego, co w polu, w lesie, w wodzie i w ogrodzie". Był to wyraz hołdu składanego ziemi - żywicielce. Taki dobór dań wigilijnych, spożywanych z wielkim namaszczeniem i powagą miał zapewnić obfitość zbóż, owoców i grzybów.
Na końcu stołu, na honorowym miejscu, kładziono cały bochenek chleba, a u Łemków z podgórza rzeszowskiego na stole wigilijnym musiał znaleźć się także olej i czosnek. Każdej potrawy wigilijnej należało przynajmniej skosztować. W ten sposób okazywano szacunek płodom ziemi i pokarmom z nich przygotowanym, aby przez cały rok w spiżarniach nie zabrakło zapasów i nikt nie zaznał głodu.
Do najdawniejszych jadanych w Polsce potraw wigilijnych należy wspomniana już wcześniej kutia z maku i pszenicy (lub pęczaku, czy innej kaszy) utartych z miodem. Była to potrawa, którą w przeszłości spożywano na stypach zadusznych. Jej obecność na wigilijnych stołach jest zatem reliktem dawnych obrzędów ku czci zmarłych, które przed wiekami, w czasie zimowego przesilenia odprawiali nasi przodkowie. Kutia jadana jest dotąd, przede wszystkim na wschodnich kresach Polski, ale ostatnio także i w innych regionach naszego kraju. Na kresach wschodnich jadano także kisiel owsiany, a w innych regionach zupę z owsa, czyli tzw. brej owsiany.
Jadano również siemieniuch - siną zupę z siemienia lnianego lub siemionka zwaną także siemieniotką - utłuczone siemię lniane, rozgotowane i lekko posłodzone; potrawa ta przypominała gęste, białe mleko. Na stole nie mogło zabraknąć również kartofli, kapusty, rzepy, grochu, fasoli i różnych kasz.
Większość najdawniejszych wigilijnych potraw zniknęła całkowicie z domowych świątecznych jadłospisów (z wyjątkiem kutii). Obecna wieczerza wigilijna, chociaż postna, jest za to bardzo obfita i urozmaicona. Zestaw dań wigilijnych jest nieco inny, różny w każdym domu, uzależniony od zwyczaju rodzinnego i od upodobań domowników.
Pomimo to w każdym domu przygotowuje się tradycyjne wigilijne dania. W Polsce na wigilię jada się więc najczęściej barszcz grzybowy lub barszcz czerwony z buraków z uszkami (koniecznie z grzybowym nadzieniem), zupę grzybową, zawsze jakąś potrawę postną z kapusty, np. kapustę z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, śledzie i ryby, kluski z makiem na słodko, różne ciasta, owoce, orzechy i inne słodycze oraz kompot z suszonych śliwek, gruszek i jabłek.
Ryby, które obecnie są głównym, najważniejszym daniem wigilijnym, pojawiły się na stołach o wiele później niż tradycyjne potrawy ze zbóż, warzyw, grzybów i owoców. Początkowo jadano je podczas wigilii tylko na dworach i w bogatych klasztorach. Jadali je także rybacy. Na Pomorzu tradycyjnym daniem wigilijnym był gotowany węgorz.
Z czasem, z różnych i na różne sposoby przyrządzanych dań wigilijnych ze śledzi i ryb zasłynęła kuchnia polska. Jej specjalnością był niegdyś karp lub szczupak w "szarym sosie" z dodatkiem warzyw, migdałów, rodzynek, korzeni, wina, piwa, także "krążki" - czyli ryba faszerowana w galarecie (najczęściej szczupak) oraz wiele innych, doskonałych dań rybnych.
Kuchnia polska słynie także z ciast i deserów wigilijnych, przede wszystkim ze strucli makowej, miodowych pierników i deseru z przyrządzanego na słodko maku z miodem i bakaliami, podawanego z kruchymi ciasteczkami, które niegdyś nazywano łamańcami lub kruchalcami.
W dawnych czasach z każdej potrawy wigilijnej odkładano po łyżce do stojącego przy stole, przygotowanego wcześniej skopka. Po skończonej wieczerzy resztki te i opłatek stosownego koloru (przeznaczony specjalnie dla bydła), a także siano spod obrusa zanoszono do stajni i dzielono między wszystkie zwierzęta, błogosławiąc je w imię Jezusa. Starzy ludzie powiadali, że w świętą noc Bożego narodzenia każde stworzenie powinno cieszyć się z Narodzenia pańskiego. Powiadali także, że o północy zwierzęta rozmawiają ze sobą ludzkim głosem.
Po skończonej wieczerzy nie sprzątano stołu; całą noc pozostawiano na nim łyżki, miski, resztki potraw, chleb i opłatek, aby dusze bliskich zmarłych, w noc wigilijną mogły posilić się wigilijnym jadłem.
Po skończonej wieczerzy, kiedy już obdzielono jadłem zwierzęta i gdy dopełnione zostały wszystkie inne zwyczaje religijne, odpoczywano i śpiewano kolędy.
Nazwa kolęda pochodzi od łacińskiego słowa calendae. W starożytnym Rzymie tak określano pierwszy dzień każdego miesiąca. Nazywano więc tak również pierwszy dzień rozpoczynający nowy rok, w którym odbywały się zawsze huczne i wesołe zabawy.
W Polsce kolędą nazywano niegdyś pieśni noworoczne [ 1 ] towarzyszące obchodom Godnich Świąt, czyli Świąt Bożego Narodzenia. Te najstarsze pieśni noworoczne zwane kolędami nie były więc wcale pieśniami religijnymi. Składały się zawsze z trzech części: z życzeń powodzenia, szczęścia i urodzaju, następnie z prośby o jakiś datek i wreszcie z podziękowania za ów dar, czyli za podarze, nazywane również kolędą. Nazwą kolęda określano bowiem niegdyś wszystkie dary noworoczne.
Z czasem termin "kolęda" związany został z obchodami religijnymi Bożego Narodzenia, a przede wszystkim z pieśniami kościelnymi o narodzeniu Jezusa. Pieśni te zwane w Polsce kolędami śpiewane są w kościołach i domach prywatnych. Wywodzą się z hymnów łacińskich o Bożym Narodzeniu, komponowanych we Włoszech w wiekach średnich i rozpowszechnionych w całej Europie przez zakonny franciszkańskie (podobnie jak kult dzieciątka Jezus i misteria kościelne o Narodzeniu Chrystusa; według legendy autorem takiej pierwszej pieśni miał być sam św. Franciszek).
Najstarsze kolędy polskie przełożone z kancjałów łacińskich i czeskich pochodzą z XV i XVI wieku. Teksty do nich pisali, m.in. wielki kaznodzieja polski Piotr Skarga (autor kolędy W żłobie leży) Morsztyn i Kochowski. Z XVIII wieku pochodzą znane powszechnie i śpiewane kolędy Gdy śliczna panna, Ach ubogi żłobie, Tryumfy króla niebieskiego. W XIX wieku Franciszek Karpiński napisał tekst do uroczystej kolędy Bóg się rodzi.
W XX wieku powstało również wiele pięknych kolęd, m.in. Mizerna cicha, stajenka licha pióra Teofila Lenartowicza.
W XVII wieku w kolędach polskich pojawiają się wątki ludowe, w opowieść biblijną o Bożym Narodzeniu włączone zostają elementy folkloru polskiego. W kolędach tego rodzaju mówi się o wędrówce pasterzy polskich do Betlejem, do małego Jezusa, z pokłonem i darami, ze śpiewem i muzyką. Te wesołe, skoczne, pełne humoru kolędy noszą nazwę pastorałek.
Śpiewano je przede wszystkim w domach, nie w kościołach. Śpiewali je przychodzący do domów kolędnicy.
Autorem pierwszego śpiewnika kolęd był ks. Marcin Mioduszewski. Wprowadził on podział na: "Pieśni o Bożym Narodzeniu" (do śpiewania w kościołach) i "Pastorałki i kolędy" (do śpiewania w domu).
Po dzień dzisiejszy w czas świąteczny Bożego Narodzenia śpiewa się w Polsce kolędy w kościołach i w domach. Koncerty kolęd polskich odbywają się ponadto w wielu teatrach; są nadawane we wszystkich programach radiowych i telewizyjnych. Nadają one niezwykły i niepowtarzalny charakter polskim obchodom Bożego Narodzenia.
W wieczór wigilijny wręczamy sobie prezenty. Na ten moment z niecierpliwością czekają dzieci. Prezenty gwiazdkowe, bez których nie wyobrażamy sobie świąt, należą jednak do najmłodszych tradycji Bożego Narodzenia. W przeszłości bowiem tylko królowie i wielmoże polscy w okresie świątecznym, najczęściej w dzień Nowego Roku lub w święto Trzech Króli, dawali cenne podarki swym dworzanom i czeladzi za wierną służbę.
Jeszcze w połowie XIX wieku zwyczaj obdarowywania dzieci w święta Bożego Narodzenia znany był tylko bogatym mieszczanom i to głównie pochodzenia niemieckiego.
W XIX wieku zwyczaj wręczania prezentów świątecznych znany był także na dworach szlacheckich. W okresie Bożego Narodzenia pani domu - dziedziczka rozdawała osobiście podarki swej czeladzi za dobrą służbę i obyczajne zachowanie. Były to najczęściej pieniądze, ale czasami także prezenty rzeczowe: materiał na ubranie, nowa koszula lub fartuch, para butów itp. Przy okazji odnawiano ze służbą umowę o pracę.
Z czasem członkowie rodzin szlacheckich zaczęli wymieniać pomiędzy sobą różne, czasami bardzo cenne upominki świąteczne. Wręczano je sobie w dniu wigilii, na Nowy Rok, a najczęściej w Święto Trzech Króli - w "szczodry wieczór". Mówiono wówczas, że prezenty są pamiątką hołdu i darów, jakie mędrcy ze Wschodu złożyli Dzieciątku Jezus.
Zwyczaj prezentów świątecznych najpóźniej przyjął się na wsi, w rodzinach chłopskich. Trudne warunki życia i ubóstwo wielu mieszkających tam rodzin sprawiały, że dopiero w okresie międzywojennym i tylko w najzamożniejszych domach, dzieci - głównie te najmłodsze - otrzymywały na gwiazdkę, jakieś skromne łakocie: pierniki, orzechy lub jabłka.
Obecnie jest to zwyczaj powszechny w całej Polsce. W wieczór wigilijny, przede wszystkim dzieci, ale także dorośli otrzymują różne prezenty. Dzieci wierzą, że przynosi je święty Mikołaj (powszechnie), aniołek lub Dzieciątko Jezus (w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku). Kolorowe paczki z prezentami , w pięknych opakowaniach układa się pod choinką. Otwieramy je i oglądamy najczęściej po wigilijnej kolacji. Dla wszystkich dzieci jest to najbardziej emocjonujący moment uroczystości świątecznych Bożego Narodzenia.
1 Jeszcze w średniowieczu w Polsce i na ziemiach Słowian nowy rok rozpoczynano i witano 24 grudnia w przesilenie zimowe.
opr. ab/ab