Fragment książki kard. Schönborna nt. Eucharystii
Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa
2006
ISBN 83-7502-044-3
Jak rozumieć słowa, że Eucharystia jest ofiarą? Można odpowiedzieć różnie na to pytanie. Próbowałem już przetrzeć pewien szlak: jeżeli chcemy wiedzieć, w co wierzy Kościół, musimy obserwować pilnie, co i jak świętuje. Stara chrześcijańska maksyma głosi: Lex orandi lex credendi. Prawo modlitwy jest także prawem wiary Kościoła. Albo, jak ujmuje to Katechizm: „Kościół wierzy tak, jak się modli” (KKK, 1124). Tak więc kiedy pytamy, w jakim sensie Msza święta jest ofiarą, popatrzmy, jak modli się Kościół.
Najpierw uwaga o kościelnym świętowaniu. Niezwykle ważne jest, abyśmy nie próbowali włączać własnych osobistych myśli, ale sprawowali liturgię Kościoła. Dotyczy to szafarza Eucharystii (przewodniczącego, celebransa), kapłana, biskupa, ale też przygotowujących liturgię w naszych wspólnotach parafialnych. Zadaniem ich nie jest przeprowadzanie eksperymentów z liturgią, ale sprawowanie jej w sposób godny i zgodny z jej najgłębszym sensem. Czasem nazbyt subiektywne upodobania przygotowujących liturgię są wyzwaniem dla wiernych. Nie jest w porządku, jeżeli cała wspólnota zmuszona jest wbrew własnej woli zaakceptować bardzo subiektywne, nieraz wręcz samowolne idee przygotowujących liturgię. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim i w sposób szczególny Mszy świętej. Ona jest sercem Kościoła, sercem liturgii, i tu wymaga się największego szacunku.
Z drugiej strony nie znaczy to, że nasza liturgia ma być naznaczona lękiem i skostnieniem. Możemy rozwinąć inicjatywę, odłożyć własny subiektywizm i oddać się sprawowaniu liturgii. Dla mnie liturgia jest pewną mistagogią, to rodzaj wtajemniczenia. Kto pozwala się prowadzić liturgii, tego Kościół niejako bierze za rękę i wprowadza w tajemnicę wiary. Wymaga to z jednej strony wielkiego zaufania do obrzędu, do tradycyjnej postaci liturgii, z drugiej jednak — również znacznej uległości i zgody na to, by liturgia nas formowała, kształtowała i wyciskała na nas swe znamię.
Uderza mnie to zwłaszcza w liturgii prawosławnej. Liturgia łacińska jest zwykle tak krótka, że nie zostawia czasu na prawdziwie wolną inicjatywę. Liturgia prawosławna, która trwa godzinę, półtorej lub dwie, umożliwia powolne poddanie się obrzędowi. Dusza ma czas wejść w obchód tajemnicy. Tu — sądzę — wiele możemy nauczyć się od Kościoła prawosławnego.
W każdym razie wspólnota, jak również jej przewodniczący, muszą za wszelką cenę unikać pokusy prezentacji samych siebie. Nie chodzi o to, by nasza liturgia była jak najbardziej oryginalna, ale o stworzenie przestrzeni Chrystusowi, tak by słyszalne stało się Jego słowo i by najważniejsze było naprawdę Jego przyjście w Eucharystii. To On jest właściwym liturgiem. Biskupi, księża są sługami Chrystusa, czy też, jak pisze św. Paweł, „szafarzami tajemnic Bożych” (1 Kor 4,1). Wspólnota gromadzi się nie wokół kapłana i nie wokół siebie samej, ale wokół Chrystusa.
Szukając odpowiedzi na pytanie o charakter ofiarny Mszy świętej, pozwólmy, by nas poprowadziła sama liturgia. Dawniej mówiono oczywiście o ofierze Mszy świętej, dziś formuła ta jest nieco mniej znana. Przyjrzyjmy się tekstom i zapytajmy, na ile uzasadnione jest mówienie o Mszy świętej jako o ofierze. Biorę w tym celu do rąk Mszał Rzymski i otwieram trzecią modlitwę eucharystyczną. Ułożono ją po soborze, jednak modlitwa ta zawiera w pełnym wymiarze elementy liturgii starożytnego Kościoła.
Modlitwa zaczyna się zaraz po Sanctus słowami uwielbienia Boga z perspektywy stworzenia:
Zaprawdę, święty jesteś, Boże, i słusznie Cię sławi wszelkie stworzenie, bo przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana, mocą Ducha Świętego ożywiasz i uświęcasz wszystko oraz nieustannie gromadzisz lud swój, aby na całej ziemi składał Tobie ofiarę czystą.
Fragment kończy się cytatem z proroka Malachiasza8. Prorok piętnuje czysto formalny, zewnętrzny kult praktykowany w świątyni. Zapowiada czasy, kiedy narody „od wschodu słońca aż do zachodu” składać będą Bogu „ofiarę czystą” (Ml 1,11). Tak więc owa „ofiara czysta” — po łacinie oblatio munda — to Eucharystia. Eucharystia jest ofiarą, którą składa się imieniu Bożemu, zawsze i wszędzie, od wschodu słońca aż do zachodu. Jak jednak słyszymy również, jest tylko jedna ofiara. Chrystus ofiarował siebie samego „raz na zawsze”, jako ofiarę doskonałą (por. Hbr 7,27; 9,12). Jest tylko jedna ofiara i składając ją, Chrystus wypełnił wszystkie ofiary, jakie kiedykolwiek składano. Co znaczy jednak ofiara Mszy świętej?
Po słowach przeistoczenia następuje tak zwana anamneza, przypomnienie, przywołanie na pamięć. Kościół wspomina wielkie dzieła Boga, zwłaszcza te, które wiążą się z Jezusem Chrystusem:
Wspominając, Boże, zbawczą mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, oraz czekając na powtórne Jego przyjście, składamy Ci wśród dziękczynnych modłów tę żywą i święta Ofiarę.
Co jest tą świętą i żywą ofiarą, o której mówi się, że my ją składamy? Chrystus złożył raz na zawsze ofiarę, jednak tu słyszymy: składamy ofiarę.
Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła [w tekście łacińskim wyraźniej: in oblationem Ecclesiae tuae — na ofiarę Twojego Kościoła] i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą9 .
Mówi się tu ponownie o ofierze Kościoła. Jest nią Chrystus, ofiarowany Baranek. Łaciński tekst brzmi: „...agnoscens hostiam cuius voluisti immolatione placare” — „uznając dar ofiarny, przez którego złożenie zechciałeś zostać pojednany”.
Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie...
My sami powinniśmy stać się ofiarą: „Ipse nos tibi perficiat munus aeternum”. Mówi się zatem o ofierze Chrystusa, ofierze składanej przez Kościół, i o tym, że sami mamy stać się ofiarą. Po czym, niby streszczenie, padają doniosłe słowa:
Prosimy Cię, Boże, aby ta Ofiara naszego pojednania z Tobą sprowadziła na cały świat pokój i zbawienie.
Ukazuje się tutaj naszym oczom niebywały zasięg Eucharystii: przynosi ona całemu światu pokój i zbawienie. Albo jest to skrajna przesada, albo chodzi o ofiarę, która ma niewyobrażalną, niezwykłą moc. Co to jest owa „Ofiara naszego pojednania”, ofiara Chrystusa, ofiara Mszy świętej, to nasze oddanie? Tu mówi się tylko „ta Ofiara”.
Także i w innych modlitwach eucharystycznych mówi się oczywiście o ofierze, ofierze Chrystusa, ofierze Kościoła, i o tym, że każdy z nas ma stać się ofiarą. Ofiara ta — niezależnie od tego, co się przez to rozumie — ma przynieść całemu światu pokój i zbawienie.
Pojawia się w związku z tym wiele pytań: Co to w ogóle jest „ofiara”? Co znaczy złożyć lub składać ofiarę? Czy Bóg żąda ofiar?
Możliwe jest tutaj wiele nadużyć. Postawa ofiarnicza może być pretekstem do omijania problemów. Zamiast trudzić się nad ich rozwiązaniem, składa się ofiarę. Gotowość do poniesienia ofiar, zamiast próby podjęcia zmian, może być sposobem ucieczki przed działaniem. Albo wyrazem samousprawiedliwienia: „Spójrzcie, co mnie spotyka, jakie ofiary ponoszę, ile dla was robię”. Istnieje nawet niebezpieczeństwo, że powołanie się na poświęcenie dla rodziny stanie się w ustach niejednej matki czy ojca środkiem nacisku na najbliższych: „Zobaczcie, co dla was robię! A co wy robicie dla mnie?” To może posunąć się aż do szantażu moralnego: „Ponoszę dla ciebie ofiarę, a ty mnie nie kochasz...”. Ofiara jawi się tutaj jako wyraz negacji życiowej, niekiedy wręcz lęku przed życiem. Takie opory psychologiczne są dobrze znane. Zamiast grać rolę ofiary, powinienem zdobyć się na aktywność i zaangażowanie.
Nie brak również poważnych teologicznych zastrzeżeń do ofiary. Czyż sam Jezus Chrystus nie występował przeciwko ofiarom? Czy nie oświadczył jednoznacznie, że miłosierdzie więcej znaczy niż ofiary (por. Mt 9,13; 12,7; Oz 6,6)? Co daje ofiara, gdy nie ma miłości? Czy Jezus nie zastąpił ofiar Starego Przymierza przykazaniem miłości? Inne teologiczne zastrzeżenie brzmi: jeżeli śmierć Chrystusa była ofiarą, to jest to ofiara jedyna, złożona raz na zawsze (por. Hbr 7,27). Dlatego nie potrzeba żadnej nowej ofiary, nie potrzeba ofiary Mszy świętej.
Reformacja podejmuje ostrą polemikę z ideą ofiary Mszy świętej i praktyką ofiary mszalnej. Zamawiano na przykład 30 kolejnych Mszy świętych w określonej intencji — tzw. „Mszę gregoriańską”. W średniowieczu panowało głębokie przekonanie, że ofiara Mszy świętej, złożona zwłaszcza za zmarłych, przynosi wymierne, konkretne skutki. Dlatego jest tak wiele fundacji mszalnych. Za czasów mej młodości było jeszcze czymś o wiele bardziej oczywistym odprawianie Mszy świętej za zmarłych i uiszczanie tak zwanego stypendium mszalnego. Dziś mam poważne trudności, kiedy biskup jakiegoś biednego landu pisze do mnie: czy nie ma ksiądz kardynał dla nas stypendiów (intencji) mszalnych? Nasi księża nie mają z czego żyć. Żyją ze stypendiów mszalnych. Muszę im jednak uświadomić, że dziś w Austrii zamawia się znacznie mniej Mszy świętych.
Reformacja poddała krytyce ten pogląd. Wtedy było w tym zakresie wiele nadużyć. Uzyskanie odpustu było również związane z ofiarą Mszy świętej. Krytyka była tu częściowo słuszna. Częściowo jednak — musimy powiedzieć to z naszego punktu widzenia — rozwijano ją niesłusznie.
Marcin Luter (zm. 1546) wydał zdecydowaną walkę ofierze Mszy świętej. Nazywał ją, jak w pewnym miejscu stwierdza, „niemal powszechnym nadużyciem”. Skandalicznym nadużyciem jest to, że „prawie cały świat zrobił ze Mszy ofiarę” (WA 6,365). Chciałbym posłużyć się kilkoma cytatami, chodzi o dosadny, XVI-wieczny język, jakim zresztą posługiwali się również katoliccy polemiści. Luter nazywa ofiarę Mszy świętej „ogonem smoka”, który „spłodził” wiele rozmaitych zachowań bałwochwalczych (WA 50,204). Kiedy zaś później pojawił się problem ewentualnego pojednania, Luter oświadczył jasno i wyraźnie: „W tej sprawie jesteśmy i pozostaniemy na zawsze podzieleni i skonfliktowani”, a razem ze Mszą upada również papiestwo (por. W. Averbeck, Der Opfercharakter des Abendmahls, Paderborn 1967, 33). Dla Lutra było jasne, że musi odrzucić ideę ofiary Mszy świętej. Nie była to żadna tania polemika, choć przecież wypowiadał się bardzo polemicznie. Za taką decyzją kryło się głębokie przekonanie, że przyczyną sprawczą naszego odkupienia nie jest dzieło ludzkie. To Bóg nas odkupił. Ofiara Chrystusa nie jest dziełem ludzkim, lecz Bożym. Myśl, iż możemy uczestniczyć w ofierze Chrystusa i sami się jakoś do niej przyczynić, eliminowałaby pewien istotny element z tego, co według Lutra stanowi jądro chrześcijańskiej wiary. Ofiara Mszy świętej jest dla niego dziełem ludzkim. Luter wietrzy tu niebezpieczeństwo samousprawiedliwienia człowieka.
Problem ofiary Mszy świętej nadal jest jedną z podstawowych kwestii naszej wiary. Czy chodzi o ludzkie dokonanie, o dzieło, które pozwala nam coś sobie wyobrażać? Czy ofiara czyni zbędnym dzieło Boga. Czy w ogóle musimy składać Bogu ofiary? Czy On potrzebuje tego? Czy Bóg nie jest nieskończenie większym od tego, czym mogą być wszystkie nasze ofiary?
Wielu ludzi zadaje sobie dzisiaj również pytanie: czy Jezus sam złożył ofiarę? W trzeciej modlitwie eucharystycznej padają przecież słowa: „Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła (oblationem ecclesiae tuae) i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą”10 . Jak na podstawie owych słów o pojednaniu przez ofiarę należy wyobrażać sobie Boga? Pytanie pozostaje: czy Bóg potrzebuje ofiar?
Co znaczy słowo „ofiara”? Posługujemy się nim w języku codziennym. Mam nadzieję, że poranne gazety nie doniosą znów o nowych ofiarach terroru. Wiemy, kim jest ofiara wypadku. Termin pojawia się nieustannie i mówi o doznanym przez kogoś nieszczęściu czy szkodzie. Chodzi o przemoc. Słyszymy o ofiarach nadużyć i rozróżniamy ofiary i sprawców. Ktoś doznaje przemocy, która dotyka go do głębi, rani, nawet niszczy.
Biblia zna jednak i inną sytuację, pojawiającą się także w języku codziennym. Coś muszę przezwyciężyć, coś wiele mnie kosztuje, mogę wręcz powiedzieć — jest dla mnie ofiarą. Iść wieczorem do zimnej katedry na katechezę, miast siedzieć przyjemnie w domu, jest dla mnie ofiarą. Musiałem pokonać samego siebie, by zebrać się i pójść. Niedzielne zgromadzenie wiernych nazywa się ofiarą Kościoła. Ofiara kosztuje, wymaga przezwyciężenia siebie. Poniesienie czy złożenie ofiary ma też w sobie coś negatywnego.
Pewna znajoma opowiadała mi, że jako dziecko musiała brać lekcje fortepianu i bardzo nie lubiła tego. W wieku czternastu lat znalazła w grze na fortepianie prawdziwą przyjemność. Wtedy babcia, surowa purytanka, zabroniła jej grać, ponieważ nie robi się przecież tego, co sprawia przyjemność. Ofiara jawi się tu wyłącznie w swych aspektach negatywnych.
Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (św. Augustyn, De civitate Dei X, 6)11 .
Rzut oka na tradycję chrześcijańską okazuje się zaskakujący. Święty Augustyn (zm. 430) sformułował klasyczną dla Zachodu definicję ofiary (którą, niestety, często się zapomina). Ofiara jawi się tutaj zupełnie inaczej. W swym wielkim dziele Państwo Boże stwierdza: „Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (De civitate Dei X, 6). Augustyn podaje szeroką i otwartą definicję ofiary. Jej sednem jest stworzenie wspólnoty. Ofiara w znaczeniu religijnym łączy nas w sancta societate (świętej społeczności) z Bogiem. W tym sensie ofiarą jest akt uwielbienia. Dlatego w Psalmach mówi się również o ofierze uwielbienia (por. Ps 50,23). Akt chwały czy uwielbienia tworzy wspólnotę między nami a Bogiem. Dlatego w Piśmie Świętym również posiłek nazywa się wspólnotą, ponieważ jako święty posiłek ustanawia wspólnotę z Bogiem i między ludźmi.
Może tu wchodzić w grę także przezwyciężenie siebie. Gdy zachodzi jakaś przeszkoda, muszę złożyć ofiarę pojednania. Jednak to nie jest istotą ofiary. Pokonanie siebie samego, niewielka codzienna ofiara zainteresowania, życzliwości, uśmiechu, wysłuchania drugiego, poświęcenia czasu tworzy wspólnotę. Przezwyciężenie siebie może okazać się czymś radosnym. Istotą ofiary jest to, że tworzy wspólnotę. Tu również pytanie wyjściowe ukazuje się w innym świetle: to nie Bóg potrzebuje ofiary, to my jej potrzebujemy, by wejść z Nim ponownie we wspólnotę.
Sięgnijmy jeszcze raz do Biblii w poszukiwaniu istoty ofiary. W Psalmie 51, wielkim psalmie pokutnym, czytamy: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony; nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym” (Ps 51,19). Duch, który ponownie zwraca się do Boga — oto prawdziwa ofiara. Chodzi nie tyle o ofiarę zewnętrzną. Gdy Jezus mówi: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13; 12,7; por. Oz 6,6), to prawdziwą ofiarą, jakiej pragnie i oczekuje, jest miłosierdzie, ponieważ ono tworzy wspólnotę.
(...)
opr. mg/mg