Rozważanie oparte na biblijnej przypowieści o dobrym Samarytaninie
15. Niedziela Zwykła
Kto to jest - Bóg? Nie znajdziemy takiego pytania w Ewangelii. Może dlatego, że odpowiedź wydawała się oczywista - przynajmniej dla ewangelicznych postaci, czyli Żydów. Bóg to przecież Ten, który objawił się Mojżeszowi, Ten, który JEST. Podobnie mogło się wydawać oczywiste, że Bóg zasługuje na miłość - jako Ten, który umiłował człowieka. Nie było zatem wątpliwości co do pierwszego, najważniejszego przykazania. Zapytany o nie uczony w Prawie mógł odpowiedzieć Jezusowi: Będziesz miłował Pana Boga swego całym sobą, a bliźniego swego jak siebie samego. A kiedy Jezus mu powiedział, żeby tak właśnie czynił, ów człowiek nie zapytał: "A kto jest moim Bogiem?", lecz: "Kto jest moim bliźnim"? Dziwne i zastawiające - człowiek zna Boga, a nie zna swego bliźniego... Co to znaczy?
Znamy odpowiedź Jezusa: przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Ale czy ją pojmujemy? Poza jej oczywistym na pozór sensem kryje się głębsza tajemnica. Obrazem i przykładem bliźniego jest człowiek miłosierny. Kto to jest? Pojęcie "miłosierdzia" odsłania swe znaczenie w łacińskim brzmieniu: "misericordia" - "miseris cor dare", czyli dać serce nieszczęśliwym. To znaczy: nie wystarczy uczynić coś dobrego, udzielić pomocy nieszczęśliwemu. Ważniejsza jest postawa, wewnętrzne nastawienie, z którego wypływa pomocne działanie. Także przypowieść zwraca na to uwagę. Co bowiem wyróżnia Samarytanina? Inni ludzie, kapłan i lewita, zobaczyli nieszczęśliwego - i go minęli. Natomiast Samarytanin zobaczył - i wzruszył się głęboko. Nieszczęśliwy człowiek poruszył jego serce. Ale nie było to wzruszenie czysto sentymentalne, uczucie, które przemija. To było prawdziwe miłosierdzie, serdeczne poruszenie do działania, do okazania serca w potrzebie. To była miłość, która nie przemija, skoro się wcieliła w czynnej miłości człowieka.
Tak znajdujemy pierwszą odpowiedź na pytanie: Kto jest moim bliźnim? To ktoś, kto okazuje mi serce, miłosierdzie, kiedy jestem w potrzebie. Często nam się wydaje, że nikogo takiego nie ma, że jesteśmy sami. Przypowieść Jezusa mówi coś innego. Jest ktoś, kto w każdej sytuacji jest przy nas ze swoim miłosierdziem. Przypowieść mówi ostatecznie - jak wszystkie inne przypowieści Jezusa - o miłości Boga, wcielonej właśnie w Nim, w Synu. To On, Bóg wcielony, objawiający swoje serce pełne miłosierdzia, jest moim bliźnim, kimś najbliższym, miłującym nie tylko słowem, ale czynem.
Przyznajmy, że to nas zaskakuje: Sam Bóg wcielony w Jezusie jest moim bliźnim! Jak to pojąć? Trzeba najpierw przyjąć Jego miłosierdzie, które mi okazuje - całym sobą. To pierwsze i najważniejsze. Wtedy dopiero pojmiemy końcowe słowa Jezusa: "Idź, i ty czyń podobnie". Po prostu: jeśli już rozpoznałeś Boga jako Twojego bliźniego, to masz Go odtąd rozpoznawać w innych ludziach poszukujących miłosierdzia. Wyświadczaj je - świadcząc o Bogu - twoim bliźnim.