Nie dajmy się zwariować... Dla wielu osób 'początki' nie są jakimś szczególnym wydarzeniem, nie stanowią zwrotu akcji, czy postawienia sobie jakiś zadań jako cel do osiągnięcia
Każda chwila, przynosi w naszym życiu coś nowego, ale świadomość tylko niektórych sytuacji, budzi w nas niepokój, czy nawet strach. Często stajemy wobec wydarzeń, które podobne są do tych, które już w życiu mieliśmy okazję przeżyć, ale i tak pojawia się w nas wówczas wiele pytań i wątpliwości. Zdajemy sobie sprawę, że nie ma schematów, jakby szablonu, który może posłużyć nam do odwzorowania kolejnych sytuacji. Boimy się raczej nie tego, że rozpoczyna się coś nowego, tylko tego, że nie poradzimy sobie, że nie uda nam się komuś przypodobać, albo, że nie osiągniemy jakiegoś z góry upatrzonego celu. Czyli nasze rozterki, spowodowane są raczej naszą bujną wyobraźnią, a nie faktyczną rzeczywistością, którą bylibyśmy wstanie przeżyć dobrze, gdyby nie nasze wcześniejsze planowanie i oczekiwania.
Każde wydarzenie, w którym bierzemy udział jest w pewnym sensie przygodą. Inni oczekują wydarzeń niezwykłych, jak zdobycie jakiegoś szczytu, czy podróż po pustyni; inni potrafią w swojej codzienności dostrzec elementy przygody, które zmieniają sposób w jaki traktują swoje życie i sprawiają, że zawsze pojawiają się jakieś szczególne doświadczenia, historie. Nie oczekujmy od życia, że nas zaskoczy, lecz starajmy się zaskoczyć samych siebie, znajdując sposoby na to, aby inaczej potraktować swoją codzienność. Możemy pozostać w pozycji ludzi zazdroszczących innym tego, w jakich przygodach uczestniczą, o czym opowiadają, albo możemy rozpocząć swoją własną przygodę, podejmując się swojej codzienności, w zupełnie inny, niż dotąd, sposób. Ostatnio czytając pewną historię księdza, zdumiał mnie opis jakiejś osoby, która przedstawiała wydarzenia z życia tego księdza i dotykała jego codzienności, podkreślając wyjątkowy sposób, z jakim podchodził do ludzi, rożnych tematów, zdarzeń, w tym również jego ciężkiej choroby. Czytając to, zdałem sobie, po raz kolejny, sprawę, że moje życie nie ma być oczekiwaniem na wyjątkowe wydarzenia, lecz codziennym kształtowaniem życia, przez osobiste zaangażowanie, chrześcijańskie podejście wobec sytuacji, których na co dzień doświadczam. Mogę oczywiście pozostać na zachwycie i niczego się nie podjąć, ale mogę też jednak, spróbować podejmować się codziennych wydarzeń w zupełnie innym stylu. Odkrycia, podobnie jak to powyższe, może być końcem czegoś, ale również początkiem czegoś zupełnie nowego.
Początki… wymagają konstruktywnych działań. Wszelkie wakacyjne postanowienia, nigdy nie zostaną zrealizowane, a dzisiejszy dzień, może przynieść nie tyle zapewnienia, deklaracje, co rozsądne działanie, które rzeczywiście możemy zrealizować. Bardziej powinno nam zależeć na właściwym zrealizowania tego, co proponuje nam dzisiejszy dzień, niż postanawiać daleko idące plany, których może nawet nigdy nie zrealizujemy, bo gdy osiągniemy jakiś moment „niby oznaczony jako początek” możemy już dawno zapomnieć o naszych planach, albo sytuacja się zupełnie zmieni i nasze plany nie będą się zupełnie odnosiły do rzeczywistości, w której będziemy. Musimy kształtować plany, które dotykają realnie dnia dzisiejszego. Nie planujmy całej naszej przyszłości, ale skoncentrujmy się na dziś!
Nie dajmy się zwariować… Dla wielu osób „początki” nie są jakimś szczególnym wydarzeniem, nie stanowią zwrotu akcji, czy postawienia sobie jakiś zadań jako cel do osiągnięcia. Dla niektórych osób jest istotne, aby jakiś moment, wydarzenie, data miały szczególny wpływ na jego życie. Inni przechodzą ponad taką strukturą życia i wprowadzają od zaraz jakieś plany. Mi osobiście bardzo pomagają tzw. „początki”, gdyż dzięki takiemu planowaniu, mam czas aby oswoić się mentalnie z jakaś sprawą. W jednych rzeczach mi to pomaga, w innych zupełnie się nie sprawdza. Próbowałem np. w tym roku, „zapoczątkować” moje jeżdżenie rowerem. Za tydzień rozpocznę… – padały słowa przekonywania siebie i mobilizacja, by w końcu rozpocząć. Minęły dwa miesiąc lata, za chwile rusza machina związana z pracą duszpasterską i szkolną, a ja wciąż powtarzam, że „jutro to już na pewno pojadę”. Może komuś pomaga takie stwierdzenie, że tego i tego dnia, o tej porze, w tym momencie rozpoczynam. Jednak wielu może być jednak mniej zmobilizowanych i całe to zapewnienie o „początku” nic zupełnie nie da. Zatem, warto się zastanowić nad tą kwestią, ale nie dajmy się też tej idei zwariować. Jeśli ktoś spróbuje i mu to w jakiś kwestiach pomoże, niech tą metodę wykorzystuje. Jeśli ktoś nie dostrzega potrzeby takich „początków”, ani nie widzi w tym pomocy, niech trzyma się wyrobionych przez siebie metod, które go rzeczywiście mobilizują. We wszystkim trzeba być normalnym i we właściwy sposób trzeba używać swojego rozsądku.
Wiele sytuacji w moim życiu, wymaga świadomie podjętego „początku”, ale widzę również, jak konkretnym ułatwieniem jest dla mnie, oparcie tych decyzji, na innych osobach, które albo ze mną podejmą się tego kroku, albo przynajmniej będą mnie w nim wspierać.
Dla mnie osobiście, „początek” ma za zadanie, wprowadzać jakiś konkretny nawyk – zwyczaj, który na tyle się ugruntuje w moim życiu, że stanie się dla mnie czymś normalnym, pozytywnym, pewną postawą, która towarzyszyć mi będzie w codziennych wydarzeniach. Dzięki temu utrwaleniu postawy, mogę zacząć budować pewne elementy mojej codziennej konstrukcji; mogę korzystać z rożnych płaszczyzn; mogę rozwijać wartości; mogę wyznaczać sobie mniejsze lub większe cele i je zdobywać. Zapytałem dziś młodego chłopaka, co czuje w dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Odpowiedział mi, że „boi się sprawdzianów i tego wszystkiego…” Strach, który nas przenika, bywa silniejszy na początku jakiegoś działania, ale z czasem, gdy „opanujemy jakąś rzeczywistość” wiele spraw stanie się już o wiele prostszymi, gdyż pojawi się w nas pewne podejście do tych spraw: systematyczność, codzienne nawyki, uruchomimy odpowiednie działania i itd. Dobry nawyk – zwyczaj, w rożnych sytuacjach może stać się dla nas odpowiednią pomocą, ułatwiającą naszą egzystencję.
opr. aś/aś