Wylałam tylko duszę moją przed Panem

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 14 (718)


KS. ZBIGNIEW SOBOLEWSKI

Wielkopostne rozważania o modlitwie (6)

Wylałam tylko duszę moją przed Panem

W 1 Księdze Samuela znajdujemy wzruszającą historię Anny, żony Elkana, kobiety nieszczęśliwej z powodu braku potomstwa. Anna rozpaczała, gdyż jej rywalka o serce męża dokuczała jej. Każdego roku Anna udawała się do sanktuarium Szilo, aby wraz z całą rodziną uczestniczyć w składaniu ofiar. Ale także tutaj jej rywalka szydziła z niej i naigrawała się. „I tak się działo przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, [tamta] dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana: Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów? Gdy w Szilo skończono jeść i pić, Anna wstała. A kapłan Heli siedział na krześle przed bramą przybytku Pańskiego. Ona zaś smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona. Uczyniła również obietnicę, mówiąc: Panie Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy twojej i wspomnisz na mnie, i nie zapomnisz służebnicy twojej, i dasz mi potomka płci męskiej, wtedy oddam go Panu po wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy. Gdy tak żarliwie się modliła przed obliczem Pana, Heli przyglądał się jej ustom. Anna zaś mówiła tylko w głębi swego serca, poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać. Heli sądził, że była pijana. Heli odezwał się do niej: Dokąd będziesz pijana? Wytrzeźwiej od wina! Anna odrzekła: Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas. Heli odpowiedział: Idź w pokoju, a Bóg Izraela niech spełni prośbę, jaką do Niego zaniosłaś. Odpowiedziała: Obyś darzył życzliwością twoją służebnicę! I poszła sobie ta kobieta: jadła i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem” (1 Sm 1,7-17). Wkrótce Anna poczęła syna - Samuela (w. 20), którego ofiarowała na służbę Bogu.

Anna w swoim nieszczęściu i potrzebie otworzyła się przed Bogiem. Jej modlitwa stała się żarliwym błaganiem o pomoc. Upokorzona, cierpiąca, osamotniona, zwróciła się do Tego, który mógł jej pomóc w rozwiązaniu najboleśniejszego problemu. Anna jest symbolem tych wszystkich ludzi, którzy proszą Boga o łaskę. Jej modlitwa była prośbą i wyznaniem wiary. Prośbą, by Bóg przywrócił sens jej życiu. Wyznaniem własnej bezsilności i ufnego oczekiwania ratunku.

Jak Anna, również i my nieraz prosiliśmy Boga o pomoc w trudnościach. Zdawaliśmy sobie sprawę z własnej bezradności i tego, że nie pomoże nam nawet bliskość innego człowieka. Anna wiedziała, że jej mąż ją kocha. Wiedziała, że zaakceptował ją taką, jaka jest. Ale nawet jego miłość nie wystarczyła, by przywrócić w sercu radość. To ważne spostrzeżenie również dla nas: są takie sytuacje, w których nawet pełna miłości obecność drugiego człowieka, cenna sama w sobie i konieczna, nie wystarcza.

Modlitwa źródłem pociechy

Każdy człowiek musi sam zmierzyć się z własnym cierpieniem. Tak jak Chrystus pozostał opuszczony przez uczniów w Ogrójcu i na Golgocie i przeżywał swą mękę, wyznając, że opuścił Go nawet Ojciec (Mk 15,34), tak samo dzieje się w życiu każdego człowieka, który wchodzi w tajemnicę cierpienia i swej śmierci. Anna i Chrystus uczą nas, że jedynym, który potrafi przełamać samotność i bezradność człowieka pogrążonego w rozpaczliwym cierpieniu, jest Bóg. Tylko On jest świadkiem wiernym cierpienia wypowiadanego czasami w słowach i gestach niezrozumiałych dla zewnętrznych obserwatorów. Tylko On może przyjąć ofiarę rozmodlonych warg, które innym mogą wydać się pijane i nierozsądne.

Jedną ze wspaniałych właściwości modlitwy jest to, że stanowi ona źródło pociechy. Dla strapionych i przybitych własnym cierpieniem, tysiącem problemów, nierozwiązanymi sytuacjami, przegranymi i strachem przed przyszłością, modlitwa staje się chwilą wytchnienia i odpoczynku.

Bóg jest tym, do którego możemy przynieść nasze strapienia. Złożyć u Jego stóp. Znaleźć zrozumienie i pociechę. A więc: „Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja, bo od Niego pochodzi moja nadzieja. On jedynie skałą i zbawieniem moim, On jest twierdzą moją, więc się nie zachwieję. W Bogu jest zbawienie moje i moja chwała, skała mojej mocy, w Bogu moja ucieczka. W każdym czasie Jemu ufaj, narodzie! Przed Nim serca wasze wylejcie: Bóg jest dla nas ucieczką!” (Ps 62,6-9).

To prawda, że współczesny człowiek nie lubi słowa „pociecha”, podobnie, jak nie lubi słowa „zależność” lub „wdzięczność”. Ale gdy, jak Anna, sięgnie dna cierpienia, wtedy ze zdumieniem odkrywa w Bogu tego, który stoi blisko, by go umocnić. Modlitwa staje się wtedy przytuleniem bezradnego i przerażonego dziecka. Schowaniem w potężne ramiona Ojca, odnalezieniem schronienia.

O co możemy prosić Boga?

Tworzywem modlitwy jest nasze codzienne życie. Dlatego też możemy do Boga zwracać się we wszystkich naszych potrzebach. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że „każda potrzeba może stać się przedmiotem prośby” (KKK nr 2633). A więc nasza modlitwa może być błaganiem zarówno o łaski doczesne, pomoc w sprawach ziemskich, jak też i o to, co dotyczy darów nadprzyrodzonych. Można prosić Boga o łaskę zdrowia, pomyślności, błogosławieństwa w pracy, ochrony przed nieszczęściami, udane małżeństwo, błogosławieństwo w życiu najbliższych, pokój na świecie... Modlić się o pomoc w nauce, pomyślnym zdaniu egzaminów, znalezieniu pracy... Można wreszcie modlić się o poprawę warunków życiowych, rozwiązanie trudnych problemów, za sytuację społeczną, w jakiej się znaleźliśmy. Św. Paweł pisał: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2,1-2). Nasza modlitwa ma dotykać życia. Źródłem próśb jest rzeczywistość, w której żyjemy. Można i trzeba prosić Boga o łaski odnoszące się do naszego życia duchowego, wiary i zbawienia. A więc, by Bóg wspierał nas w pokusach i pomagał w ich pokonywaniu, by błogosławił naszym staraniom w prowadzeniu szlachetnego życia, w zdobywaniu cnót chrześcijańskich.

„Istnieje hierarchia próśb: najpierw Królestwo, następnie to, co jest konieczne, by je przyjąć i współdziałać w jego przyjściu” (KKK nr 2632). Wzór modlitwy prośby zostawił nam Chrystus w „Ojcze nasz” (Mt 6,9 i nast.). Ta modlitwa, jak żadna inna, uczy nas, że trzeba Boga prosić o to, co najważniejsze - o zbawienie. Dopiero, gdy pamiętamy o tej perspektywie naszego życia, możemy prosić Boga o wszystko, co wydaje się nam potrzebne w danej chwili.

Trzeba pamiętać też, że możemy prosić Go jedynie o to, co jest z natury dobre. Nigdy nie wolno prosić, o to by Bóg współdziałał w czynieniu zła albo zsyłał je na innych. Taka modlitwa uwłaczałaby Jego świętości i miała charakter świętokradczy.

Bóg daje nam to, o co prosimy

Bóg wysłuchuje naszych modlitw. Cyprian Norwid pisał, że „modlitwy idą do Boga i nie wracają. Nie ma modlitwy niewysłuchanej”. Rzeczywiście. Bóg zawsze wysłuchuje naszych próśb, chociaż nie zawsze odpowiada tak, jak byśmy tego chcieli. Potrafi powiedzieć „nie” naszym modlitwom nawet wtedy, gdy zdesperowani uważamy, że tylko mówiąc „tak”, może zmienić nasze życie. Bóg potrafi „nie wysłuchiwać” modlitw. Dlaczego? To jest tajemnicą Jego miłującego serca. Czasami dopiero po dłuższym czasie rozumiemy, dlaczego została nam odmówiona jakaś łaska. Bywa, że Pan Bóg przygotowuje dla nas łaski większe niż te, o które prosimy. Nie możemy ograniczać Jego hojności, prosząc o niewiele, gdy On chce dać nam bardzo dużo. Zdarza się, że wystawia na próbę naszą cierpliwość i ufność. A jeślibyśmy mieli o coś Boga prosić przez całe życie? Bywa też, że daje nam czas, byśmy dorośli do wielkości daru, o który zabiegamy. Naszą jedyną rozsądną postawą jest modlić się i zaufać. Bóg jest Ojcem, który tak czy inaczej odpowie na nasze prośby. Modlitwa prośby z naszej strony wymaga pewnej delikatności i subtelności wobec Boga. Z pewnością nie może być grubiańskim szantażem (co zdarza się nader często) ani też rodzajem handlu wymiennego. Nie może być niecierpliwym dyktowaniem Bogu, co ma robić, byśmy zachowali dobre samopoczucie i spokój. Tym bardziej przypominaniem Mu obowiązków, jakie ma wobec nas. Prawdziwa modlitwa prośby jest aktem wydania się w ręce kochającego Ojca. Jej przykład zostawił nam Chrystus w słowach „bądź wola Twoja”. Możemy prosić, nawet usilnie, ale pod warunkiem, że modlitwa ta zostanie jedynie prośbą, nie rozkazem.

Bóg nie ma sklepu ze szczęściem

Kiedy prosimy Boga o szczęście, cierpliwość, pokój serca, czystość i miłość..., pamiętajmy, że nie ofiarowuje On nam „produktu końcowego”. Nie uczyni nas, niczym dobry czarodziej za wypowiedzeniem zaklęcia lub gestem różdżki, lepszymi. A mimo to taka modlitwa ma sens. Bóg bowiem, widząc, że nam na tym bardzo zależy, pomoże nam w ich zdobywaniu. To nie On uczyni nas lepszymi, ale to my z Jego pomocą staniemy się lepsi. On nie daje gotowej „cierpliwości” - ale stworzy warunki do zdobycia tej cnoty. Umocni nas w jej nabywaniu. Podobnie jest i z miłością wzajemną oraz wieloma innymi postawami i cnotami, które wprowadzają w nasze chrześcijańskie życie pokój i harmonię. Modlitwa o nie - nie jest zachętą do bezczynności. Przeciwnie, stanowi przypomnienie tego, że wiele trzeba się natrudzić, by je wypracować. Tak więc: Pan Bóg za nas i bez nas nie uczyni nas lepszymi, ale modląc się - z Nim staniemy się lepsi.

Modlitwa o zbawienie

W Kościele, podczas wspólnotowej modlitwy, można usłyszeć wiele wezwań i próśb. Najczęściej intencją Mszy św. jest prośba o zbawienie naszych zmarłych lub o łaskę zdrowia, zgody w rodzinie, zdanie egzaminu maturalnego... Bardzo rzadko zdarza się, by ktoś prosił o łaskę swojego zbawienia. Gdy się jednak zastanowimy dobrze, to dostrzeżemy, że ta łaska jest ważniejsza od wszystkich doczesnych. Cóż nam po dobrym zdrowiu, bogactwie, udanym małżeństwie, zdanych egzaminach na studia, gdybyśmy mieli zostać potępieni? Życzymy sobie lub innym zdrowia - zbawienie jest jego pełnią nieutracalną w wieczności. Życzymy sobie lub innym bogactwa, pomyślności, szczęśliwej przyszłości - a przecież to wszystko, czego możemy doświadczyć tutaj na ziemi, jest tylko cieniem i jakby przedsmakiem tego, co Bóg przygotował swoim przyjaciołom w wieczności. Pamiętajmy o tym, by prosząc o drobiazgi, nie zapomnieć prosić o wszystko to, co najistotniejsze i najcenniejsze.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama