Prostota. Jak nie komplikować sobie życia
Wydawnictwo ESPRIT,
Rok wydania: 2014, ISBN 978-83-64647-11-6 |
Mark Batterson Prostota
Jak nie komplikować sobie życia
Przemęczony. Przytłoczony. Zbyt zajęty. Brzmi znajomo?
Dzisiejsze tempo życia może doszczętnie wykończyć zwyczajnego człowieka. Co gorsza, nieustanne zabieganie i troska o rzeczy doczesne powodują, że tracimy z oczu to, co naprawdę ważne. A co, jeśli życie może wyglądać inaczej? Co by się stało, gdyby odrzucić to, co zbędne i żyć dla tych, których kochamy? Jeśli, kierując się sprawami najważniejszymi, wybierzemy proste życie, będziemy musieli nie tylko zmienić tygodniowy grafik czy uporządkować szafę. Droga prostoty wymaga w pierwszej kolejności oczyszczenia duszy. Dopiero potem można przestać robić to, co się nie liczy i zacząć robić to, co ważne. (...) Craig Groeschel |
Ostrzegałem cię: droga wiodąca do prostoty nie jest dla osób o słabym charakterze. To proces, który wymaga całkowitej uczciwości. Pozwól więc, że zadam ci pytanie: jak bardzo jesteś wyjałowiony? Kiedy po raz ostatni czułeś, że całkowicie naładowałeś akumulatory?
Jezus powiedział Marcie, że jedyna jej szansa to usiąść, wyłączyć się ze wszystkich spraw i rozpocząć rozmowę z jedyną osobą, która może ukoić jej rozgorączkowane serce, uspokoić jej ducha i sprawić, by Marta znów zaczęła podążać we właściwym kierunku. Czy jest tak również w twoim przypadku?
Pozwól, że zadam ci kolejne pytanie: czy szczera rozmowa z Jezusem — w spokoju i bez pośpiechu — pomogłaby i tobie?
Zgadnij, kto spośród wszystkich liderów, których miałem okazję poznać — począwszy od dyrektorów, szefów organizacji non profit, na kierujących kościołem kończąc — jest najbardziej podatny na uczucie przytłoczenia, przepracowania i wyczerpania?
Otóż są to wyżsi rangą pastorzy! Członkowie Kościoła, absolwenci seminarium, kobiety i mężczyźni — krótko mówiąc: duchowni. Wyczerpanie jest udziałem coraz większej liczby duchownych. Ten problem pojawia się w każdym mieście, kraju, kulturze i w każdej grupie językowej; widziałem to wszędzie, gdzie miałem zaszczyt prowadzić szkolenia i pogadanki. Jest to problem globalny.
Oto jak zazwyczaj postępuję z moimi wyczerpanymi przyjaciółmi pastorami. Najpierw rysuję schematyczne wiadro — na tablicy lub serwetce, w zależności od sytuacji. Następnie pytam: „Jak się czujecie, kiedy wasza energia wypełnia wiadro aż po brzegi? Jakie to uczucie, kiedy jesteście wypełnieni Bogiem, kiedy czujecie więź z Jezusem Chrystusem, kiedy w waszych rodzinach wszystko dobrze się układa, wasz rozkład zajęć jest rozsądny, kiedy dobrze się odżywiacie, regularnie zażywacie ruchu i się wysypiacie? Jakie to uczucie: być pełnym energii i czuć się wypoczętym?”.
Oto jak pytani opisują życie wypełnione pozytywną energią:
„Kiedy jestem pełen energii, jestem w najlepszej formie”.
„Wymyślam wtedy najsensowniejsze modlitwy”.
„Nieustająco czuję obecność Boga”.
„Uważnie nasłuchuję szeptu Ducha Świętego”.
„Słyszę głos Boga częściej niż wtedy, kiedy jestem wyczerpany”.
„Okazuję miłość swojemu współmałżonkowi i rodzinie”.
„Kocham wszystkich ludzi, nawet zupełnie obcych. Do licha, kocham nawet Packer fans!” (Kiedy słyszę takie słowa w Chicago, robi to na mnie wrażenie!)
„Kiedy mam dużo energii, podejmuję lepsze decyzje dotyczące mojego rozkładu zajęć. Zachowuję ostrożność i nie podejmuję niewykonalnych zobowiązań”.
„Dokonuję lepszych wyborów w kwestii żywienia i odpoczynku”.
„Czuję się bardziej kreatywny, bardziej uduchowiony”.
„Chętnie przyjmuję to, co Bóg dla mnie przeznaczył”.
Czasami pastor milknie na dłuższą chwilę, a następnie mówi: „Kiedy mam dużo energii, wiodę życie, które przeznaczył dla mnie Jezus — doświadczam pełni życia i spokoju płynącego z wiary”. Kiwając nostalgicznie głowami, ci pastorzy z sentymentem wspominają czasy, gdy mieli dużo energii, żyli pełnią życia.
A jak jest w twoim przypadku? Czy pamiętasz czasy, kiedy i ty wiodłeś takie życie? Kiedy czułeś się wypoczęty i pełen energii? Kiedy twoją duszę przepełniał błogi spokój, kiedy żyłeś kreatywnie, doświadczałeś miłości i radości, a całe dnie spędzałeś na modlitwie? Domyślam się, że potrafisz przywołać takie okresy w swoim życiu. (A nawet jeśli tak nie jest, czytaj dalej — bo i dla ciebie jest nadzieja!) Ja również potrafię przypomnieć sobie takie chwile w moim życiu — i powoli stają się one normą, a nie wyjątkiem, ponieważ staram się opanować sztukę uproszczonego życia. To naprawdę wykonalne.
A teraz pozwól, że na chwilę zmienię temat. Pomówmy o momentach, kiedy jesteś wycieńczony — skrajnie wycieńczony. Twoje wiadro jest puste. Nie masz już nic do ofiarowania. Jakie to uczucie?
Kiedy zadaję ludziom to pytanie — niezależnie od tego, w jakim miejscu na świecie się znajduję — pierwszym słowem, jakie słyszę w odpowiedzi, jest „frustracja”. Ludzie frustrują się z jakiegoś powodu lub też z powodu kogoś — podobnie jak Marta, która wychodzi z kuchni, potrząsając łyżką na widok Marii i Jezusa. Marta odczuwała frustrację. „Panie, czy Ci to obojętne? Moja siostra jest leniem. Nie możemy zamówić cateringu. Twoi uczniowie się tylko wałęsają. I nigdy nie pomagają zmywać naczyń”.
Frustracja. Odczuwasz ją czasem? Ja tak.
Inne słowo, które często słyszę, to „zirytowany”. Niektórzy z nas łatwo się irytują, kiedy są wycieńczeni. Coś mało ważnego idzie nie tak, jak powinno, wywołując zupełnie nieadekwatny do sytuacji wybuch gniewu. Warczymy na współmałżonka, tracimy nad sobą panowanie w pracy, dajemy kopniaka psu.
Niektórzy z nas przyjmują pozycję wycofaną i stają się bierni.
Inni się izolują i stają się samotnikami.
Jeszcze inni się objadają, za dużo piją lub zażywają za dużo leków.
Są i tacy, którzy uciekają w pracę.
Trudno mi się do tego przyznać, ale przepracowywanie się dotyczy mnie. Moi współpracownicy to potwierdzą. Kiedy jestem wykończony, wprzęgam się w kierat i pracuję jak szaleniec, bezlitośnie zadręczając samego siebie i wszystkich wokół.
I pozwólcie, że zwierzę się wam z czegoś, co sprawia, że w takich chwilach jestem szczególnie „sympatyczny”: kiedy znajduję się w amoku pracy, złoszczę się na wszystkich, którzy się nie przepracowują. Irytuje mnie to, że ktoś pogwizduje sobie na korytarzu w Willow. Myślę sobie: „A cóż ty tak gwiżdżesz? Zamiast pogwizdywać, lepiej byś się wziął do roboty! Najwyraźniej masz za mało obowiązków. Zapraszam do mojego gabinetu, zaraz to zmienimy!”.
Kiedy jesteśmy wycieńczeni, mamy skłonność do rozpraszania się. Tracimy zdolność koncentracji, a naszą uwagę pochłaniają coraz to nowe rzeczy, z których nie płynie dla nas żaden pożytek. Mylimy bycie w ciągłym ruchu z robieniem postępów.
Niektórzy z nas nadmiernie zwiększają tempo. Zajmujemy się mnóstwem rzeczy naraz i to na absurdalnie wysokich obrotach. Kiedy ludzie patrzą na nas z boku, potrząsają tylko głowami: „A niech mnie! To się źle skończy”.
Inni, kiedy zaczynają czuć się wycieńczeni, uciekają w filmy, tandetne powieści czy w telewizję. Godziny upływają im na przeglądaniu Facebooka, Pinterestu czy Instagramu — ludzie ci podziwiają życie innych, zamiast żyć własnym.
Niektórzy z nas za dużo wydają. Kiedy jesteśmy skrajnie wycieńczeni, idziemy do centrum handlowego, zaopatrzeni w karty kredytowe, po zastrzyk euforii, który zapewnia torba pełna zakupów.
Niektórzy z nas uciekają w pornografię. Osoby niemające wystarczająco dużo energii czy zdrowia emocjonalnego, żeby zapewnić sobie zdrowe życie intymne, często szukają go w tej mrocznej sferze. Gdybyśmy zaczęli się zastanawiać, co kryje się za tak wielką popularnością pornografii w dzisiejszych czasach, moglibyśmy się przekonać, że w znacznej mierze jej odbiorcy są wyczerpani, wycieńczeni, mają poczucie odizolowania. Z tego samego powodu niektórzy wdają się w romanse (czasem w kilka równocześnie).
Jeśli łapiesz się na tym, że potrząsasz drewnianą łyżką — czy wręcz urasta ona do wielkości wiosła — kiedy mówisz Bogu, co ma czynić, i kiedy jesteś zły na cały świat, być może nadszedł czas, żebyś usłyszał, jak Bóg zwraca się do ciebie: „Usiądźmy wspólnie. Mamy kilka spraw do omówienia, ty i Ja. W którymś momencie utraciłeś więź ze Mną. Zgubiłeś drogę wiodącą we właściwym kierunku i teraz kręcisz się w kółko. Ale Ja mam wobec ciebie lepszy plan”.
opr. ab/ab