Pierwszy krok należy do Ciebie

Potrzebujemy bezpośredniej relacji z drugą osobą na wzór tego jak spotykamy się z Chrystusem Eucharystycznym. Dlaczego to dla nas trudne?

Jedną z marcowych niedziel spędzałem wraz z moją narzeczoną w jej rodzinnym miasteczku. Po Mszy Świętej oboje stwierdziliśmy, że mamy ochotę na spacer. Ruszyliśmy więc urokliwymi uliczkami, podziwiając szczątki pięknej drewnianej zabudowy. Po drodze spotkaliśmy ciocię, która właśnie wjeżdżała na posesję swojego domu. Przywitaliśmy się, po czym zostaliśmy zaproszeni na kawę.

Do kawy dostaliśmy kawałek pysznego ciasta, po chwili dołączyli do nas pozostali domownicy. Choć byłem w tym domu pierwszy raz i tak naprawdę znałem te osoby głównie z widzenia i opowiadań, bardzo miło spędziliśmy czas.

Posileni dobrą kawą i ciastem, a przede wszystkim dobrym słowem, kontynuowaliśmy nasz spacer. Kiedy zbliżaliśmy się do miejsca gdzie mieszka druga ciocia zażartowałem, że teraz tu wstąpimy na kawę. Przechodząc obok domu na podwórku zobaczyliśmy brata ciotecznego, skinęliśmy mu na przywitanie, a on szybkim krokiem podszedł do nas i... zaprosił na kawę. Tutaj sytuacja powtórzyła się, na stole stanęło pyszne ciasto i herbata (stwierdziłem, że dwie kawy jedna po drugiej to jednak przesada). Tutaj również miło spędziliśmy czas, choć widujemy się niezwykle rzadko na największych uroczystościach rodzinnych. Po co o tym piszę?

Od pewnego czasu noszę w sobie przekonanie, że w tych z pozoru zwyczajnych gestach życzliwości tkwi niezwykła wartość. W świecie, w którym nasze bycie z sobą ograniczyło się do obecności na portalu społecznościowym, gdzie wiemy o sobie bardzo dużo oglądając obrazki a tak naprawdę nie wiemy nic, może to być jedyne antidotum na osamotnienie. Obecność to czasem jedyne co możemy dać drugiemu człowiekowi. Chrystus dając nam Kościół pokazał tym samym, jak ważne jest bycie we wspólnocie. Tak samo jak to, że komunia z Nim dzieje się właśnie we wspólnocie, w konkretnym miejscu i nie na odległość nie jest kwestią przypadku. Potrzebujemy bezpośredniej relacji z drugą osobą na wzór tego jak spotykamy się z Chrystusem Eucharystycznym. Dlaczego to dla nas trudne?

Są tematy w naszym życiu, do których podchodzimy jak pies do jeża. Kiedy ślub? Czy nie boicie się brać kredytu? Doczekamy się wnuka? Jak sobie poradzicie wyjeżdżając do innego miasta? Oto krótki zestaw pytań łatwo przyoblekający naszą twarz w purpurę, nerwowy uśmiech bądź oba jednocześnie. Spotkanie z drugim człowiekiem wiąże się z konfrontacją z sobą samym. Boimy się pytań, które obnażą naszą słabość, wprawią w zakłopotanie czy pokażą naszą bezradność. Czy jest sposób na to jak radzić sobie z tego typu sytuacjami? Jak wprowadzić w takich relacjach szczerą życzliwość?

Jak dotąd odkryłem jedną zależność. Im bliższą mam więź z Chrystusem, tym łatwiej wchodzę w relacje z innymi ludźmi. Jeśli moje poczucie wartości bierze się z samego Źródła, nie potrzebuję udowadniać jej przed innymi. Idzie za tym akceptacja siebie wraz z wszystkimi niedoskonałościami, bo takiego akceptuje mnie Pan. Działa to też w drugą stronę. Widzę niedoskonałość innych i to jak daleko są od moich wyobrażeń, ale miłość Jezusa uczy by patrzeć głębiej, dostrzegać piękno drugiego człowieka. Niesamowicie trudna rzecz, bez łaski Ducha Świętego wydaje mi się wręcz niemożliwa. Ile muszę się jeszcze w tej kwestii nauczyć... Ale przekonałem się, że jeśli brakuje mi odwagi, by zapukać do czyichś drzwi, czasami wystarczy, że wyjdę z domu, zrobię pierwszy krok, a On zajmie się resztą.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama