Pożegnanie Czesława Miłosza

Fragmenty książki - Rekolekcje Akademickie

Pożegnanie Czesława Miłosza

abp Józef Życiński

Rekolekcje Akademickie

ISBN: 978-83-61533-80-1
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2009

Spis wybranych fragmentów
Ewangelizacja jako świadectwo nadziei
Pożegnanie Czesława Miłosza

Pożegnanie Czesława Miłosza

Homilia na Mszy pogrzebowej w Bazylice Mariackiej w Krakowie

Na trasy naszych codziennych wędrówek do życiowego Emaus Chrystus ustawicznie posyła nam nowych towarzyszy wspólnego szlaku. Pomagają oni odbudować utraconą nadzieję, nawet wówczas, gdy dzień się już bardzo mocno nachylił. Pozwalają doświadczyć pałania serca, w którym wcześniej panowało zniechęcenie doprawione goryczą.

"Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i tłumaczył nam Pisma?" (Łk 24, 31)

Pałały nasze serca, gdy w doświadczeniu narodowych Wielkich Piątków umacnialiśmy się wzajemnie jego słowami o poezji silniejszej od władców: „Poeta pamięta. / Możesz go zabić narodzi się nowy. / Spisane będą czyny i rozmowy”. Obecność tych słów na pomniku gdańskich stoczniowców tworzy specyficznie polską syntezę. Zespalają się w niej pełne nadziei słowa poety i świadectwo godności robotników, krzyż Chrystusa niosący zapowiedź Zmartwychwstania i wielkie narodowe pałanie serc tęskniących za wolnością i prawdą.

„Tłumaczył nam Pisma” - nawet specjalnie nauczył się hebrajskiego, aby wyrazić we współczesnej poetyckiej polszczyźnie dramat Hioba i piękno Psalmów. Rozdarty między bólem życia a pięknem świata, poszukiwał w rozważaniu Słowa Bożego źródeł nadziei i przeciwdziałania zniechęceniom. Czym tłumaczyć tę wielką duchową energię, którą jego słowa wnosiły w pejzaż, gdzie tak wielu powtarzało gorzkie „a myśmy się spodziewali”? Być może, aby zrozumieć tę siłę oddziaływania, trzeba wczytać się w strofy, w których napisał: Jeżeli Bóg wcielił się w człowieka, umarł i zmartwychwstał, Wszelkie ludzkie zajęcia są godne uwagi Tylko w tym stopniu w jakim od tego zależą To znaczy zyskują sens przez to wydarzenie. ("Albo-albo")

Podobne strofy ukazują nam Poetę jako człowieka zafascynowanego Bogiem. Prawda o Bożym Wcieleniu stanowi ostateczne źródło sensu w Miłoszowej księdze kolorów i kształtów. Z niej płynie zachwyt urodą świata i refleksje o ograniczonej potędze zła. W podobnym stylu, tylko prozą, wypowiadał się kolega Miłosza z pracy w Radiu, Bolesław Miciński. Umierając w maju 1943 r. podczas wojennej tułaczki, Miciński jako swe ostatnie słowa wyszeptał: „teraz obchodzi mnie już tylko jedno, czy będę zbawiony...”. Jest w tych słowach, podobnie jak w strofach Miłosza, przejmujące świadectwo postaw środowiska, w którym żywo reagowano na sprawy kultury, spory polityczne i konflikty etniczne; nie zatrzymywano się świadectwo poszukiwania ukrytej głębi. Tego, co najbardziej istotne nie odnajdujemy na powierzchni zdarzeń, lecz w głębi, ku której prowadzi metafizyka i teologia.

Poszukiwacz głębi

Miłoszowe poszukiwanie teologicznej głębi trudno było zrozumieć środowiskom przyzwyczajonym do odmiennych wzorców zlaicyzowanej kultury. Kiedy w 1978 r. ukazał się po angielsku wybór wierszy „Bells in Winter”, jeden z amerykańskich krytyków literackich, Leonard Nathan, zapytał poetę, dlaczego tak często wprowadza wątki religijne do swych utworów. W odpowiedzi usłyszał: „Cóż, jestem członkiem Kościoła rzymskokatolickiego”. Ta różnica perspektyw w ujmowaniu fenomenu Miłosza uczy nas wszystkich pokory, uświadamiając, że nikt nie może narzucić własnej „jedynie słusznej” interpretacji tej poezji, gdyż jej bogactwo treści wykracza poza proste schematy interpretacyjne.

Bogactwo to rodziło się w doświadczeniu zarówno piękna, jak i bólu życia odnoszonego do krzyża Chrystusa, we wnikaniu w głębię treści biblijnych tekstów tłumaczonych na polski, w zadumaniu nad myślą Simone Weil, w korespondencji z Tomaszem Mertonem, w przyjaźni z ks. Józefem Sadzikiem. To właśnie wiersz adresowany do ks. Sadzika, pisany w nastroju „starszego człowieka, leżącego w ciemności”, zamknął poeta znamienną strofą:

Niechaj triumfuje Świętych Obcowanie
Oczyszczający ogień, tu i wszędzie, 
I co dzień wspólne z martwych powstawanie
Ku Niemu, który jest i był i będzie.

Wspólnota powstających z martwych

Postulowane przez Poetę codzienne zmartwychwstawanie z Chrystusem wyznacza dla nas wszystkich program, w którym będziemy dążyć do tworzenia duchowego piękna i odbudowania zagrożonej nadziei przez ostateczne odniesienie naszych działań do Tego, który jest i był, i będzie. Nadzieję tę pragniemy umacniać przywołując trudne sytuacje z życiowych zmagań poety; choćby tę, w której po podjęciu wielkiej decyzji czuł się osamotniony na paryskim bruku i walczył z myślami o samobójstwie. Dziękujmy dziś Bogu także za tych wszystkich, którzy wyrażali solidarność z nim wówczas, gdy usiłowano go złamać w czasach pogardy dla człowieka i jego praw.

Pięknym przedłużeniem duchowego przesłania poety jest to, że jego prochy spoczną na Skałce. Tu właśnie w 1979 r. przeżywaliśmy radość spotkania Jana Pawła II z twórcami kultury. Tutaj Ojciec święty przywoływał swe wcześniejsze spotkania z ludźmi nauki Krakowa i prosił Boga, aby przez podtrzymywanie tego przyjacielskiego dialogu Jego pontyfikat mógł służyć „Ojczyźnie, kulturze polskiej, nauce polskiej, narodowi polskiemu, wszystkiemu, co Polskę stanowi”. Naszą modlitwą wpisujemy się dziś w tę wielką papieską wizję; odczytany zaś przed chwilą telegram Ojca Świętego usuwa wszelkie wątpliwości, jak rozwijać dialog Kościoła z kulturą współczesną.

Jesteśmy świadomi, że spoczywające na Skałce prochy Wyspiańskiego przypominają nam także złoty róg wolności, który można utracić, jeśli odcinając się od więzi z Piotrem naszych czasów ugrzęźniemy w naszych wadach narodowych: pieniactwie, egoizmie, braku poczucia wielkiej wspólnoty ducha. Dziękujemy serdecznie OO. Paulinom, iż przez swą decyzję wyakcentowali ten ważny wątek ciągłości papieskiego nauczania o obecności Kościoła w sercu kultury. Ta sama piękna tradycja wyrażała się także w tym, że pierwszym uniwersytetem, który uhonorował Poetę doktoratem honoris causa, był Katolicki Uniwersytet Lubelski. W tradycję tę wpisała się również troska o edycję poezji Miłosza dzielona przez katolickie wydawnictwo Znak i oficyny niezależne. W roku 1980, gdy Urząd Cenzury ograniczał wolność publikacji, nakładem Znaku ukazał się bardzo szybko tom „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada”.

Jednoznaczną ocenę dorobku poety przedstawił w swym liście do rektora Krąpca ks. Prymas Wyszyński podczas pamiętnej wizyty Miłosza w KUL. Zmagając się z chorobą, niespełna cztery tygodnie przed śmiercią, żelazny Prymas widział polskiego noblistę „jako człowieka o naturze na wskroś religijnej”. Ukazywał go jako samotnego żeglarza, który siłą swej osobowości walczy z potopem dziejów, troszczy się o ratowanie godności i wolności osoby ludzkiej, mimo że „od krzyku i męki ochrypło gardło i osłabły oczy” (Ps 79).

Augustyński niepokój serca

W całej twórczości Miłosza pulsuje augustyński niepokój serca szukającego Boga. Nie należy w tej twórczości szukać budującej moralistyki, gdyż wyraża ona szczerą aż do bólu prawdę o dramacie ludzkiego losu. Wyrażając nastroje swego serca, Poeta ostrzegał młodych przed gorzkim smakiem sukcesu i uczył żyć w świecie rozdartym między rozpaczą i nadzieją. W jego poszukiwaniach wyraźnie widać augustyńskie rozdarcie, w którym trwa zmaganie dobra ze złem i powracają wielkie pytania, przykuwające ongiś uwagę sympatyków gnozy. Niczym współczesny Augustyn, Miłosz szukał i wątpił, kochał i cierpiał, żywo uczestniczył w wielkich zmaganiach między miastem Bożym a miastem tylko ludzkim.
W jutrzejszej liturgii Kościół wspomina, że 28 sierpnia 430 r. odszedł do wieczności wielki humanista, „doktor łaski”, św. biskup Augustyn. Jego zgon nastąpił, gdy w oblężonej Hipponie rozbrzmiewały złowrogie odgłosy atakujących Wandalów. Podobny akompaniament towarzyszy często i dziś tym, którzy zmagają się z przeciwnościami w samotnym poszukiwaniu prawdy. Być może przynajmniej Augustynowi nikt nie wypominał, że jego ojciec był poganinem, że on sam ochrzcił się dopiero w 33. roku życia, że w młodości związał się z sektą manichejczyków. Ufni w potęgę łaski Bożej wierzymy, że św. biskup Augustyn i nasz brat Czesław, wspólnie z Mertonem i ks. Sadzikiem, w poczuciu głębokiej duchowej więzi, idą na ostateczne spotkanie ku Temu, „który jest i był i będzie”.

Wielokrotnie dawał wyraz swemu oczekiwaniu na to spotkanie. Choćby wtedy, gdy w 85. rocznicę urodzin wyznawał w atmosferze toastów, braw i przemówień: „Tu gadają, a ja idę przed tron Sędziego z moją brzydką duszą”. Szczególnym wyrazem tego oczekiwania był „Traktat teologiczny”, niczym polska wersja „Solilokwiów”, ukazująca kolejny znak augustyńskiego wymiaru jego poezji.

U wielkich twórców doświadczenie osamotnienia stanowi nieuniknioną cenę życia. Płacił tę cenę, gdy niezależnością swych opinii narażał się różnym środowiskom. Zaraz po wojnie w kręgu intelektualistów francuskich jedynie Albert Camus potrafił zrozumieć jego dystans wobec haseł lewicy. Podczas protestów w 1968 r. studenci z Berkeley skłonni byli go uznać za faszystę; ideologom pokolenia '68 tłumaczył bowiem, że człowiek nie może żyć bez wartości, oni zaś odpowiadali, że o wartościach mówią tylko faszyści. Z kolei po powrocie do Ojczyzny, gdy nie stosował się do prostych wzorców, rozczarowani krytycy zarzucali mu, że odezwało się u niego znowu skrzywienie lewoskrętne. Sam, nie bez autoironii, mówił o sobie, że jest tylko „mistrzem pokonanej rozpaczy”. Może nawet nie była to ironia, tylko duchowy owoc życiowej wędrówki do Emaus; wędrówki, w której pałanie serca staje się pierwszym znakiem przezwyciężonej rozpaczy, odnalezionej nadziei.

Wyruszając w daleką drogę do Stanów, 60 lat temu, spotkał się w Londynie z T.S. Eliotem. Rozmawiali długo o ziemi jałowej, skrwawionej, lecz pięknej. Na dzisiejszą długą podróż również zadedykujmy mu słowa Eliota, z „Szeptów nieśmiertelności”. Można w nich odnaleźć podsumowanie prawdy o życiu Poety: Dotykiem, wzrokiem, węchem, słuchem Dno duszy drążył w doświadczeniach. Znał lód i płomień aż do szpiku, Łakomstwo zmysłów, głód wieczności. (Przeł. Krzysztof Boczkowski)
Niechaj głód wieczności i niepokój jego serca ukoi Ten, który jest i był, i będzie.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama