Komentarz do wszelkich form pobożności adresowanych do Serca Jezusowego p.t. "Serce Jezusa" - fragmenty
ks. Andrzej Zwoliński Serce Jezusa |
Lud Ngoreme, zamieszkujący Tanzanię, opowiada mit o dociekliwym myśliwym, który sprowadził nieszczęście na ludzi. Dawno temu Bóg był bardzo bliski ludzi Afryki. Interesował się ich losem, angażował w rozwiązywanie ich spraw i problemów, pomagał w ich codziennych zmaganiach. Ludzie nie odczuwali więc trudów życia. W zamian mieli jednak uszanować wolę Boga, pilnować harmonii miedzy ludźmi a niebem: nie wolno im było nigdy kierować strzał w niebo. Jednak jednego z myśliwych bardzo ciekawiło niebo: chciał wiedzieć, czy jest ono twarde, czy miękkie jak masło. Dlatego — by sprawdzić, ale wbrew woli Boga — wystrzelił strzałę w kierunku nieba. Niebo natychmiast zaczęło krwawić i oddaliło się wysoko w górę, daleko od powierzchni ziemi. Wraz z niebem oddalił się także Bóg. Od tego dnia ludzie zaczęli odczuwać trudy życia. Nie było już więzi między ludźmi na ziemi a Bogiem na wysokościach. Mit ten tłumaczy zwrócenie się ludzi do duchów jako pośredników, którzy przedstawiają sprawy ziemskie Bogu. Dla chrześcijanina ten mit mógłby opowiadać o Synu, najlepszym Pośredniku, którego Wcielenie wypełnia pustkę między człowiekiem a Bogiem. „Oddalony Bóg” nadal bowiem zachował miłość do swych dzieci. Nie pozostawił ich w grzechu, ale obiecał ratunek i pomoc. A Jego Serce jest znakiem tego pośrednictwa — przyszedł na ten świat, by wszystkie sprawy ludzi objąć swą miłością i na nowo przedstawić Niebu.
Jezus Chrystus jest Synem Ojca Przedwiecznego. Jak mówi wyznanie wiary, zwane Symbolem Nicejsko-Konstantynopolitańskim: „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu”, umiłowany Syn Boga Ojca, w którym Ojciec ma upodobanie (por. Mt 3,17b; Mk 1,11b; Łk 3,22b). Posłany na ziemię, przyjął ciało ludzkie, by dokonać dzieła odkupienia rodzaju ludzkiego, by otworzyć nam niebo, by wprowadzić ludzi do wiekuistego szczęścia. Bóg nieogarniony pozwolił się ogarnąć Sercu Syna Bożego — Boga-Człowieka.
W Jezusie Chrystusie człowiek na nowo może stanąć blisko Boga. Tak blisko, że ma prawo mówić do Niego ukochane słowo: „Ojcze”. Przez wcześniejszy grzech człowieka Bóg nie został pozbawiony imienia. W Starym Testamencie dano ważne świadectwo o Bogu, że On jest Jahwe, Tym, który Jest, kochającym człowieka i miłosiernym. Myślano, że już nic więcej o Bogu powiedzieć się nie da. Lecz Jezus Chrystus powiedział nieskończenie więcej: że Bóg jest Ojcem. Nie tylko kocha, lecz w tajemniczy sposób dzieli się z nami samym sobą, chce nas — swoje stworzenie — uczynić współuczestnikami swego Bóstwa. Prowadzeni przez Ducha Świętego możemy wołać „Abba, Ojcze!”, a więc ogłaszać prawdę, że jesteśmy dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa (Rz 8,11-17). Mówienie do Boga „Ojcze” dotyka samej istoty chrześcijaństwa. Dziedzictwem Syna jest sam Ojciec, Syn istnieje z Ojcem jedną naturą Bożą, Ojciec oddaje Mu się cały bez reszty. Jeśli my zostaliśmy powołani na współdziedziców Syna, znaczy, że mamy realnie — a nie tylko symbolicznie — otrzymać od Ojca Jego samego, być podobnymi do Syna, być przenikniętymi Bogiem.
Cała Ewangelia jest nowiną o Bogu jako Ojcu, nie o Bogu jako Jahwe, chociaż i to imię wyraża bardzo wiele. Chrystus sam stwierdza, że objawił nam nowe imię Boga: „Ojcze sprawiedliwy (...) Objawiłem przed nimi imię Twoje i nadal je będę objawiał, aby miłość, którą Ty mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich” (J 17,25-26); „Ojcze nasz (...) święć się imię Twoje” (Mt 6,9); „Ojcze, uwielbij imię Twoje” (J 12,28).
Jezus stał się naszym Nauczycielem — opowiedział nam Dobrą Nowinę o Bogu, który jest Ojcem. Przedstawiał Siebie jako Mistrza, który daje odpowiedzi na wszystkie dotychczasowe pytania bez odpowiedzi. Wzywał: „Uczcie się ode Mnie (...), którzy obciążeni jesteście” (Mt 11,30). Jest także naszym Pocieszycielem, który przyszedł do ludzi zagubionych przez grzech, którym „Niebo się oddaliło”, aby nam opowiedzieć Prawdę o bliskości wynikającej z miłości. Szczególnym obrazem Ewangelii są rzesze biedaków, chorych, kalekich, ślepych, głuchych, niemych, sparaliżowanych — w każdym z nich jest zawarty jakiś aspekt okaleczenia człowieka grzesznego, który poszukuje pociechy. Jest to tłum — obraz ludzi, którzy zgrzeszyli, są bezradni i poszukują ratunku. Znajdują go w Jezusie Chrystusie, który leczy, pociesza, uzdrawia, przywraca wzrok, mowę, słuch i siły w mięśniach. Wszyscy odchodzą od Niego zaspokojeni i uradowani. Sam Chrystus wołał: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28).
Jan Paweł II nazwał Chrystusa „ikoną miłości miłosiernej”, przypominał, że Bóg „ukochał człowieka w Sercu Jednorodzonego Syna” (Toruń, 1999). Bowiem to „poprzez Serce Jezusa odczytujemy cały odwieczny Boży plan zbawienia świata. A jest to plan miłości” (Elbląg, 1999).
Serce Jezusa jest symbolem Jego uczucia w stosunku do całej ludzkości, zwłaszcza wobec ludzi załamujących się pod ciężarem krzyża. Jest nieustannym wołaniem do wszystkich: „Uwierzcie, że Bóg jest Miłością! Uwierzcie na dobre i złe!” (Jan Paweł II, Pielgrzymka do Ojczyzny 1999). Ewangelia przypomina, że Jezus jest „cichy i pokornego serca” (Mt 11,25-30; Łk 10,21n). Cichość Jezusa oznacza, że jest On Mesjaszem łagodnym, delikatnym w traktowaniu ludzi, słowem i przykładem mówi nam o otwartości, przebaczeniu i wielkiej czułości. Jego pokora oznacza, że będąc człowiekiem, Jezus ma jasną świadomość małości jako stworzenie. Nie wynosi się nad innych, nie czyni się wobec nikogo przemożnym, lecz staje się sługą wszystkich. Staje wobec Ojca jako prawdziwy Syn.
Człowiek nie zawsze potrafi mądrze korzystać z nauki Ewangelii. Chociaż nauczono go wołać do Boga: „Ojcze!”, wydaje mu się, że nie potrzebuje rodziców, bowiem sam sobie poradzi. Często nie czuje żadnych zobowiązań wobec tych, którzy go miłują. Walczy z głosem swego serca na różne sposoby, np. odrzucając w całości uczuciowość, zastępując ją rozumem i wolą, przeceniając akty poznania i woli. Nie pozostawia sercu pola do działania. Nurt serca w jego życiu jest przezwyciężany. Innym zagrożeniem jest uznanie roli serca, ale przyjęcie za ideał ukierunkowania miłości wyłącznie na Boga. Żadne stworzenie nie staje się wówczas przedmiotem miłości i radości. Jest to wymierzone przeciw innym stworzeniom, które pochodzą od tego samego Ojca, co każdy.
Serce Jezusa, Syna Ojca Przedwiecznego, wzywa do umiłowania całego stworzenia, każdego człowieka. Serce człowieka przemienione w Chrystusie pozwala kierować miłość nie tylko na Boga, ale też na innych, którzy mają prawo mówić do Boga: „Ojcze!”. Niebo bowiem przybliżyło się w Chrystusie do całej ziemi.
opr. aw/aw