Fragmenty książki "Aby poszerzyło się serce nasze. Medytacje w codzienności życia"
|
Józef Augustyn SJ ABY POSZERZYŁO SIĘ |
|
Nieustannie się módlcie (1 Tes 5, 17). „W naszej epoce coraz silniejszy jest wpływ sekularyzmu, a z drugiej strony powszechnie odczuwa się potrzebę spotkania z Bogiem. Oby więc nie zabrakło dziś możliwości dawania miejsca intensywnemu słuchaniu Słowa w ciszy i modlitwie” (Benedykt XVI).
Rozmawiałem niedawno z proboszczem rozległej wiejskiej parafii, który po swoich rekolekcjach odczuł natchnienie, by dzielić się doświadczeniem modlitwy z parafianami. „Pomyślałem — wyznał — jeżeli dla mnie modlitwa była tak ważnym wsparciem i źródłem wyciszenia, to czyż nie będzie ona tym także dla moich parafian?”. Zaproponował całej parafii adorację Najświętszego Sakramentu w każdy piątek od godziny piętnastej do dwudziestej drugiej. I choć inicjatywa wzbudziła na początku pewne zdziwienie, to jednak wielu parafian chętnie ją podjęło. Obawy księży sąsiadów nie sprawdziły się. „Parafianie okazali się hojniejsi, niż sobie to wyobrażałem, ja i moi koledzy” — mówił. I tak od ponad dwu lat w każdy piątek na modlitwie adoracyjnej w kościele parafialnym gromadzą się dziesiątki, a niekiedy i setki osób. Niektórzy parafianie uczestniczą regularnie, inni rzadziej. Wielu jednak — szczególnie mieszkający daleko od kościoła — stawiają sobie za punkt honoru, by choć raz do roku przyjść na piątkową modlitwę. „Widzę, jak moja parafia zmienia się. Oczywiście, i ja modlę się z nimi” — dodaje proboszcz. Podobne świadectwo przeczytałem w biuletynie misyjnym „Echo Afryki” (3/2008): „Od czasu papieskiej pielgrzymki do Kazachstanu (2001) w katedrze w Astanie trwa nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. Oznacza to, że w kraju, w którym żyje około trzystu tysięcy katolików, przez ostatnie sześć lat Jezus ani przez chwilę nie był sam w naszej katedrze. Na adorację do stolicy przyjeżdżają siostry zakonne, księża i przede wszystkim rodziny z całej diecezji, która — zaznaczmy to — ma powierzchnię trzy razy większą od Polski.
Ponieważ mieszkam w domu biskupa, miałem okazję spotkać ludzi, którzy spędzili cały dzień w pociągu, aby następnie całą noc trwać na modlitwie i następnego ranka — po wspólnym śniadaniu z pasterzem — wracać do siebie. Osiemset kilometrów i osiem godzin modlitwy. Ludzi tych nikt do niczego nie zmusza i nikt nie nosi ich na rękach za to, co robią. Oni po prostu mają za co dziękować, za co przepraszać i mają o co prosić, a ponieważ czują się dziećmi Kościoła, przyjeżdżają do centrum swojej diecezji, by w ciszy uklęknąć przed Panem”.
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie! (Mk 13, 35-37).
opr. aw/aw