Zdrowaś Mario - część II , rozdział VI - Komentarza do codziennego pacierza
Pierwsze słowo wypowiedziane przez anioła Gabriela do Marii w greckim sformułowaniu Łukasza brzmiało: "Chaire". Słowniki dopuszczają przynajmniej dwa tłumaczenia tego czasownika, występującego tu w drugiej osobie liczby pojedynczej trybu rozkazującego: "bądź pozdrowiona" i "raduj się".
Przez długi czas w ogromnej większości tłumaczeń tego terminu pojawiał się tylko odpowiednik naszego "bądź pozdrowiona", "witaj". Stąd też wzięła się nazwa całej modlitwy "Pozdrowienie anielskie". Trudno się temu dziwić. W środowiskach posługujących się językiem greckim termin ten należał do najczęściej używanych właśnie w takim znaczeniu. Ludzie spotykający się ze sobą mówili: "chaire"; gdy po krótkiej rozmowie odchodzili każde w swoją stronę, też mówili "chaire". Taką samą rolę spełnia ten czasownik po dzień dzisiejszy. Takie jego znaczenie było i jest dyktowane częstotliwością codziennego użycia.
Gdyby odstąpić od takiego tłumaczenia czasownik "chaire", trudno byłoby sobie wyobrazić brak wszelkiego pozdrowienia ze strony anioła nawiedzającego Marię. Zauważmy od razu, iż rzeczywiście byłoby to trochę nienaturalne, ale analogii dostarcza najbliższy kontekst ewangelii Łukasza: anioł pojawiający się przed Zachariaszem, by zwiastować mu narodziny Jana Chrzciciela, też nie wypowiada żadnego pozdrowienia, Symeon również nie pozdrawia ani Jezusa ani Marii, gdy spotyka ich w świątyni. Nikogo nie pozdrawia także Anna prorokini. Łukasz mówi, że:
"Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga (...)" (Łk 2, 38).
Niektórzy zwolennicy "pozdrowieniowej" interpretacji czasownika "chaire" rolę decydującą przypisują temu, że w w. 29 wyraźnie jest powiedziane: "co miałoby znaczyć to pozdrowienie". Jednakże nietrudno zauważyć, że termin "pozdrowienie" posiada tu charakter bardzo ogólny. Sytuacja zmienia się zasadniczo, gdyby rzeczownik "aspasmos" przetłumaczyć - a ma się do tego prawo, bo rzeczownik ten jest poprzedzony rodzajnikiem "ho" - za pomocą polskiego: "takie pozdrowienie", to "niezwykłe pozdrowienie".
Wspominaliśmy już o szczególnej częstotliwości użycia czasownika "chaire" - jako zawołania pozdrowieniowego. Lecz właśnie ze względu na ową częstotliwość znaczenie pozdrowieniowe czasownika "chaire" zdaje się być jednym z bardziej banalnych i treściowo pustych. To właśnie ta banalność, pospolitość takiego tłumaczenia naszego czasownika zaczęła rodzić wątpliwości, czy rzeczywiście anioł tylko tak zdawkowo pozdrawiał Marię? Gdyby tak istotnie było, dopatrywanoby się w tym pewnej niestosowności, trudnej do pogodzenia z tak niezwykłą misją anioła.
I tak pojawiły się pierwsze propozycje rozumienia czasownika "chaire" jako wezwania do radości: "raduj się", "ciesz się"! Jak już wspomnieliśmy leksykografowie usprawiedliwiają całkowicie takie tłumaczenie czasownika "chaire". Co więcej: prawie wszystkie słowniki to znaczenie wymieniają na pierwszym miejscu.
Oprócz racji uzasadniających lub, jeśli ktoś woli usprawiedliwiających także rozumienie czasownika "chaire", jego użycie w kontekście Łukaszowej relacji wręcz sugeruje ten sens naszego terminu jako najwłaściwszy. W gruncie rzeczy anioł pojawia się po to, żeby zwiastować Marii wielką radość: być Matką Syna Bożego to nie tylko zaszczyt, ale także powód do nie byle jakiej radości. I na dobrą sprawę wszystko, co nastąpi w wypowiedzi anioła po owym "chaire", ma charakter uzasadnienia, dlaczego Maria powinna się radować. Jest pełna łaski. Pan jest z Nią. Czyż to nie dostateczne powody do radości?
Taka rekonstrukcja psychologiczno- historyczna spotkania anioła z Marią zdaje się być i najbardziej logiczna i naturalna. Tak jest po dzień dzisiejszy. Kiedy przynosi się komuś niezwykłą wiadomość, zaczyna się rozmowę od zachęty do radości: ciesz się, raduj się! Zainteresowany, adresat takiej zachęty, zwykł na nią reagować zaciekawieniem, a niekiedy stanem pewnego zaintrygowania. I wtedy dowiaduje się, co ma być powodem jego radości, dlaczego powinien się cieszyć.
Wymowę szczególną - na korzyść tłumaczenia czasownika "chaire" przez polskie "raduj się" - posiada zestawienie Łukaszowego opisu Zwiastowania z dwoma, cytowanymi już zresztą, tekstami mesjańskimi ze Starego Testamentu. Chodzi o Za 9, 9-10 i So 3, 14-17. W pierwszym jest mowa o Córze Syjonu i o Córze Jeruzalem, w drugim tylko o Córze Jeruzalem. Córa Syjonu i Córa Jerozolimy - to oczywiście synonimy, a zarazem metaforyczne określenia Niewiasty, z której miał się narodzić "Król", sprawiedliwy i zwycięski, pokorny, niszczący rydwany Efraima i konie w Jeruzalem, Mocarz, który zbawia, Król Izraela.
Egzegeza nowotestamentalna od czasów najdawniejszych Córę Syjonu, ewentualnie Córę Jeruzalem, uważała zawsze za typ Marii, zaś mający się zeń narodzić Król, Mocarz - to oczywiście oczekiwany od dawna Mesjasz. Obydwa wspomniane tu proroctwa - to jakby starotestamentalne opisy zwiastowania narodzin Syna Bożego. Już wspominaliśmy o podobieństwach, jakie istnieją między nimi a Łukaszową relacją o zwiastowaniu narodzin Syna Bożego.
Otóż początki tych obydwu tekstów zawierają termin hebrajski, który w przekładach greckich Biblii (np. Septuginta) jest tłumaczony przy użyciu czasownika "chaire", ale ten z kolei, nawet w tłumaczeniach łacińskich (np. Wulgata), jest oddawany nie za pomocą "ave" - witaj! Bądź pozdrowiony - lecz "lauda" (wysławiaj), "iubila" (wychwalaj), "laetare" (raduj się), "exulta" (ciesz się).
Niektórzy zwracają uwagę na jeszcze kilka tekstów starotestamentalnych. Cytuje się najczęściej Jl 2, 21. 23; Iz 12, 51; Pnp 4, 21. Są to wypowiedzi już mniej wyraźne, ale zdają się nawiązywać do tych samych tradycji prorocko-mesjańskich, uwzględniających nie tylko przyszłe pojawienie się samego Mesjasza, lecz także Jego Matki. Dobra teologia biblijna przywiązuje dużą wagę do typologii. Znaczenia, treści teologiczne typów stanowią bardzo cenną wskazówkę przy poszukiwaniu właściwego rozumienia antytypów.
Tak więc pierwsze słowa wypowiedziane przez Boga do przyszłej Bogurodzicy stanowią zachętę do radości. To bardzo ważne, że takie właśnie przesłanie znajduje się u praźródeł chrześcijaństwa. Do radości już wcześniej był wzywany Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela (Łk 1, 14), właśnie z powodu narodzin syna, ale przecież wiadomo, że główną racją bytu Chrzciciela było przygotowanie dróg Zbawicielowi i to właśnie On, Zbawiciel, jest ostateczną przyczyną naszej radości.
Mamy też podstawy, by sądzić, że Maria uległa zachęcie do radości. Tak bowiem, nie bez wzruszenia, mówi podczas spotkania z Elżbietą:
"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim" (Łk 1, 46n).
Po raz drugi - być może ten sam - Anioł zachęca do radości, ale już po narodzeniu Jezusa i swoje zachęty kieruje nie do Matki Bożej lecz do pasterzy. Tak mówił:
"Nie bójcie się ! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel (...)" (Łk 2, 10n).
Powtórzmy raz jeszcze: chrześcijaństwo rodzi się, mimo wszystko, w atmosferze radości. I mają rację ci, którzy zasadom ascezy chrześcijańskiej nadają tytuł: "O radosnym miłowaniu Boga". Aluzja to przede wszystkim do duchowości dwu Franciszków: Franciszka Salezego i Franciszka z Asyżu.
Pozostaje już tylko próba znalezienia odpowiedzi na takie oto pytania: Dlaczego, w nowych zwłaszcza, tłumaczeniach ewangelii Łukasza anioł ciągle nadal "pozdrawia" Marię zamiast "wzywać Ją do radości"? Dlaczego nasze "Pozdrowienie anielskie" zaczynamy nie od słów "Raduj się Mario" a od "Zdrowaś Mario"?
Otóż dla ścisłości trzeba zauważyć, że w wielu nowoczesnych przekładach Biblii odchodzi się od "pozdrowienia" na rzecz "wezwania do radości". Polskie tłumaczenie Katechizmu Kościoła Katolickiego też posługuje się wersją: "Raduj się!". Czemu zaś tak się nie dzieje powszechnie i wszędzie, to już po części wyjaśniliśmy w poprzednim rozdziale naszych rozważań: zmian nie wprowadza się ze względu na mocno zakorzenione tradycje translokatorsko-liturgiczno-pobożnościowe, których naruszanie w tekstach tak spopularyzowanych i będących w tak ciągłym użyciu jak "Ojcze nasz" czy "Zdrowaś Mario" wprowadziłoby zbyt dużo zamieszania do umysłów zwłaszcza prostych a pobożnych ludzi.
Wspominaliśmy już o tym, że w słowach samego pozdrowienia przyszłej Bogurodzicy przez anioła nie pojawia się imię Maria, ale w całym opisie zwiastowania występuje ono aż cztery razy.
Wiadomo, że imiona, zwłaszcza te w Biblii, posiadają jakieś znaczenie, niekiedy łatwe do odczytania z samego brzmienia danego imienia, kiedy indziej widoczne dopiero po ustaleniu jego etymologii.
Co więc znaczy imię Maria? Po dzień dzisiejszy nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, z którym lud Boży zwracał się od dawna do profesjonalnych komentatorów Pisma św. A ci ostatni wysunęli już ponad 60 hipotez, próbujących wyjaśnić pochodzenie i znaczenie imienia Maria. Ostatnio coraz więcej zwolenników zyskuje przypuszczenie, według którego imię Maria jest pochodzenia egipskiego i miałoby znaczyć "umiłowana przez Boga". Tak sądzi, między innymi, Fr. Zorell, autor powszechnie znanego słownika greki nowotestamentalnej. Przypuszczają też niektórzy, że rodzice Marii, nadając swej córce to imię, świadomie nawiązywali do postaci starotestamentalnej Miriam, Siostry Mojżesza. W środowiskach pobożnych Izraelitów - z pewnością do takich należała rodzina Marii - prawdopodobnie żywą była pamięć o wyratowaniu z wód Nilu dopiero co narodzonego Mojżesza właśnie dzięki staraniom Miriam. Była też czczona Miriam, Siostra Mojżesza, jako prorokini, zasłużona także przy cudownej przeprawie Izraelitów przez Morze Czerwone (Wj 15, 21).
Niektórzy spośród natchnionych pisarzy Starego Testamentu uwolnienie Izraelitów z Egiptu przypisują - po Bogu, rzecz jasna - Mojżeszowi, Aaronowi i Miriam. I choć potem nie wszystko w życiu Miriam było godne pochwały - np. spiskowała przeciw Mojżeszowi z powodu jego małżeństwa Madianitką, Seforą (por. Wj 2, 18-26), to jednak ostatecznie cudownie odzyskała zdrowie dzięki wstawiennictwu swego brata, Mojżesza (por. Lb 12, 1-5). W każdym razie na pewno nie było hańbą nosić imię Miriam, Siostry Mojżesza.
Artykuł jest fragmentem publikacji "Wydawnictwa m" - Komentarz do codziennego pacierza Spis treści - Komentarz do codziennego pacierza