"Młodości! Ty nad poziomy wylatuj..."

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 10 (714)


Jacek Wł. Świątek

„Młodości! Ty nad poziomy wylatuj...”

Wejście na ekrany polskich kin filmu o ks. Jerzym Popiełuszce, kapelanie „Solidarności” i kandydacie na ołtarze, podobnie zresztą jak i wcześniejsza premiera filmu Andrzeja Wajdy „Katyń”, stało się dla wielu przyczynkiem do ożywienia dyskusji o przekazywaniu wiedzy historycznej młodzieży.

Oczywiście, nie chodzi o nauczanie rodem z lekcji historii w szkołach, gdzie bombardowany informacjami uczeń zadaje sobie jedno tylko pytanie: „Po co mi to potrzebne?”. Chodzi raczej o wprowadzanie młodego człowieka w całokształt dziedzictwa kulturowego, którego podstawowym i zasadniczym elementem jest pamięć historyczna kształtująca tożsamość kulturową oraz cywilizacyjną. W ten ciąg rozważań włączyła się również prof. Jadwiga Staniszkis, która w swoim felietonie na łamach Wirtualnej Polski zadała pytanie o możliwość przekazywania młodym ludziom wiedzy o czasach komunistycznych. Diagnoza stawiana przez autorkę zdaje się być słuszna. Młody człowiek, wysłuchując kolejnego opowiadania o martyrologii i wyrzeczeniach rodaków w ciemnych czasach zniewolenia, odnajduje siebie nie jako zainteresowanego tym, co jest mu opowiadane, ile raczej odkrywa te wspomnienia w ramach starego hasła rodzicielskiego: „A za moich czasów to było...”. Odkrywa historię nie jako nauczycielkę życia, ale raczej jako krytykę swojej dzisiejszej postawy, a w najlepszym wypadku widzi w niej starą, niegroźną ciotkę, która całkowicie zramolała wspomina dzieje swojej „przeszłej chwały”. Lecz... O ile można zgodzić się z diagnozą pani profesor (oczywiście nie należy generalizować, bo wśród obecnej młodzieży są ludzie zainteresowani żywotnie polskimi dziejami), to wydaje mi się, że diagnoza nie jest w tym wypadku wystarczająca. Socjologiczny opis nie ujawnia głębszych przyczyn takiego stanu rzeczy. Warto się im troszeczkę przyjrzeć.

Młody człowiek bez wartości?

Obraz polskiej młodzieży na początku trzeciego tysiąclecia jest dość dobrze opisany przez różne badania socjologiczne oraz przekazy medialne. Z serwowanych przez media opisów młodego pokolenia wyłania się obraz o swoiście Janusowym obliczu. Z jednej strony widzimy młodych ludzi, którzy potrafią odkrywać swoje życie w ramach działań wolontariackich, okazywać zainteresowanie innymi, być wrażliwymi na biedę i poniżanie drugiego człowieka. Z drugiej strony widzimy młodych bezmyślnych osiłków, którzy nie szanują rodziców ani nauczycieli, nadużywają napojów wyskokowych oraz sięgają po narkotyki, tworzą lub są wchłaniani przez różnego rodzaju siatki przestępcze. Jednym słowem słyszymy ciągle o rekordach dobroczynności i o rekordach (lub potrzebie tych rekordów) wyroków sądowych na nieletnich. Ta dwoistość sprawia, że wydaje się nam, iż nie można dzisiaj sformułować jednego, w miarę spójnego obrazu młodych ludzi, młodych Polaków. Kiedy sięgamy jednak do badań statystycznych oraz badań socjologicznych, wówczas obraz staje się lekko klarowniejszy. Ankietując młodzież w aspekcie wartości życiowych, których obecność w ich życiu jest ważna, zauważa się, że większość z nich za najważniejsze uznaje miłość, prawdomówność, zaufanie, szczerość i przyjaźń, rodzinę oraz Boga. Podobnie jest w przypadku pytania o treści, które powinien przekazywać Kościół swoim wiernym. Tutaj także dominującymi są kultura osobista, dobroć, uczciwość, szacunek dla innych, miłość bliźniego, konieczność przestrzegania przykazań. Wydawać by się mogło, że młodzi ludzie poszukują świata lepszego i doskonalszego, który będzie spełniał ich ukryte marzenia. Zauważyć jednak należy, że wśród tych wszystkich „wartości” nie ma jednej. Żaden młody człowiek nie napisał, że po prostu... chce być człowiekiem. Zwracanie uwagi na liczne cechy, takie jak prawdomówność, uczciwość, zaufanie, szczerość czy też na rolę rodziny w życiu człowieka, to wskazywanie na sposoby życia ludzkiego, ale brakuje w nich pytania o istotę bycia człowiekiem. W gruncie rzeczy odsłaniają one nie tyle piękno marzeń młodych ludzi, ile raczej ukazują ich zagubienie we współczesnym świecie. Bez odpowiedzi na pytanie, co znaczy być człowiekiem, owe „wartości” są zawieszone w próżni i każdy powiew ideologii (takiej czy innej) będzie sprawiał, że mówiąc tymi samymi słowami, będziemy co innego mieli na myśli. Dopiero w kontekście poszukiwania odpowiedzi na pytanie o sens i cel bycia człowiekiem opowieści o rodzinie, Bogu czy innych cechach ludzkiego życia nabierają właściwego kształtu. Głowienie się nad wprowadzaniem młodego człowieka w dziedzictwo cywilizacyjne i kulturowe musi się od tego zaczynać, aby nie być moralizatorstwem, ale nauką życia. Tradycja potrzebna jest człowiekowi, który rozpoznał siebie jako człowieka istniejącego w społeczności, a nie człowiekowi zagubionemu na targowisku idei i poglądów.

Zadziwienie rodzi mądrość

Pani prof. Staniszkis w końcowej fazie swojego felietonu wskazuje na zasadniczą dla jej czasów umiejętność czytania pomiędzy wierszami. Tej umiejętności (według niej) młodzi ludzie dzisiaj nie posiadają. Problem w tym, że nie posiadają również swoistej ciekawości poznawczej. Edukacja sprowadzona do przekazywania jakiegoś zbioru informacji (mniejszego lub większego), poszatkowana pomiędzy różne dziedziny, dodatkowo obciążona ideologicznymi sporami lub stawiająca na kreatywną działalność w próżni (operowanie myślami bez informacyjnej kindersztuby), wcześniej czy później zaczyna nużyć człowieka. Platon wskazywał, że filozofia rodzi się z zadziwienia światem, z zachwytu nad tym, co jest dostępne człowiekowi w procesie poznawczym. Ale owo zadziwienie możliwe jest wówczas, gdy człowiek zaczyna „stawiać sobie pytania wielkie” (jak mówił do młodzieży Jan Paweł II), pytania, które nie są przekładalne wprost i natychmiast na praktyczną działalność, ale od których owa praktyczna działalność zależy. Bez wzbudzenia w młodym człowieku takiego zadziwienia wszystkie kierowane do niego informacje zacznie on wcześniej czy później traktować w kategoriach „papki medialnej”, w której nie jest ważne racjonalne uzasadnienie, ale emocjonalne zaangażowanie. Dlatego wchodzenie młodego człowieka w rzeczywistość historyczną dzisiaj wydaje się tak nietrwałe (chociażby widać to było po śmierci Jana Pawła II), ponieważ opiera się tylko na uczuciowym materiale, z natury swojej nietrwałym. Dominacja wszystkiego, co „fajne” wśród młodzieży jest tego najlepszym przykładem. Tylko czy „fajny człowiek” jest prawdziwym człowiekiem? A kiedy fajność przeminie, to co pozostanie?

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama