Tradycja, nauka i inspiracje

Talent literacki odkrył wcześnie...

Z Kajetanem Rajskim, uczniem I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie, pisarzem i redaktorem książek religijno-historycznych rozmawia Dorota Kumorek

Talent literacki odkryłeś wcześnie. Najpierw pisałeś teksty historyczne do wydawanej przez siebie gazetki, od kilku lat redagujesz i piszesz książki. Czym jest dla Ciebie pisanie?

Rzeczywiście, zacząłem pisać artykuły w wieku dziewięciu lat. Oczywiście teraz, z perspektywy czasu, z przymrużeniem oka spoglądam na te pierwsze próby literackie. Zapewne za kilka lub kilkanaście lat z takim samym uśmiechem będę postrzegał współcześnie pisane przeze mnie teksty.

Pisanie jest dla mnie przede wszystkim sposobem wyrażania myśli, przekazywania pewnych informacji. Jakkolwiek cenię sobie komunikację werbalną, to trzeba uczciwie przyznać, że ma ona dwa zasadnicze mankamenty. Kiedy mówimy, w zdecydowanie większym stopniu możemy zostać źle zrozumiani przez naszego odbiorcę, niż gdy on ma do czynienia z tekstem pisanym. Warto również pamiętać, że forma pisemna ma znacznie większy krąg oddziaływania.

W swoich publikacjach podejmujesz wątki historyczne i teologiczne. Skąd zainteresowanie tymi naukami?

Pierwsze zainteresowanie historią objawiło się u mnie w wieku około trzech lat, kiedy prosiłem po raz setny rodziców, by czytali mi krakowskie legendy. Później, jak większość chłopaków, bawiłem się w żołnierzy, a zatem by znać terminologię wojskową potrzebne mi były podstawy wiedzy z tego zakresu, w czym ratowali mnie rodzice. Później rozpoczęło się poznawanie historii Polski i świata. W wieku dziesięciu lat miałem już wyraźne skłonności ku zainteresowaniu się średniowieczem, co trwa do dzisiaj.

Zainteresowanie teologią, a także liturgiką, rozpoczęło się na dobre, gdy zostałem ministrantem w marcu 2003 roku, a więc w wieku niespełna dziewięciu lat. Od tego czasu zainteresowanie sprawami wiary zostało narzucone samo przez się. Chyba każdy chłopak służący do Mszy św. prędzej czy później w większym lub mniejszym stopniu będzie chciał wiedzieć, dlaczego w tym miejscu się znalazł i na czym polega jego wiara.

Średniowiecze to Twoja ulubiona epoka, wówczas powstała teologia, czy dlatego wybrałeś właśnie ten okres historyczny?

Przede wszystkim na początku trzeba zaznaczyć, że teologia nie powstała w średniowieczu. Początki „nauki o Bogu” sięgają wczesnej starożytności. Człowiek pierwotny, wbrew pozorom nie taki prymitywny jak nam się wydaje, wysnuł refleksję na temat istnienia bogów. Kiedy doszedł do pozytywnej odpowiedzi, zadał sobie pytanie, jacy są ci bogowie. Mówił o ich początkach, o ich wyglądzie, o ich przymiotach, czego przykłady możemy znaleźć chociażby w Iliadzie Homera czy Teogonii Hezjoda. To już była teologia.

Jeśli zaś chodzi o teologię chrześcijańską, to oparta w pewnym stopniu o judaizm, ale też czerpiąc obficie od starożytnych filozofów, została ukształtowana przez Jezusa Chrystusa, bezpośrednich świadków Jego życia, a także przez ich następców. Jest to fenomen chrześcijaństwa. W żadnej innej religii Bóg sam o sobie nie mówi, nie daje człowiekowi teologii, czyli nauki o sobie samym. W średniowieczu zaś, dzięki wybitnemu umysłowi św. Tomasza z Akwinu, udało się dostosować arystotelizm (tzn. poglądy filozoficzne Arystotelesa) do chrześcijaństwa. Wydarzenie to, naukowo zwane recepcją Arystotelesa, zwane jest również żartobliwie jego ochrzczeniem. W niesamowity sposób koncepcja ta, zwana tomizmem, tłumaczy hierarchię panującą w świecie, swoistą drabinę bytów.

Wokół średniowiecza pokutuje mnóstwo krzywdzących mitów, wymyślonych zazwyczaj przez antykatolickich filozofów Oświecenia. Przedstawia się średniowiecze jako „wieki ciemnoty”, w których wszechwładny Kościół tępił inkwizycją lub krucjatami swoich przeciwników, a ludzie się nie myli. Tymczasem inkwizycja była pierwszą instytucją sądowniczą, która zaprowadziła zasadę domniemanej niewinności, krucjaty faktycznie były spowodowane koniecznością wyższą, a ludzie myli się częściej niż na przykład w Oświeceniu. Wystarczy porównać Mieszka I budującego łaźnie czy Władysława Jagiełłę, zażywającego kąpieli przynajmniej raz na dwa tygodnie, z oświeceniowym królem Francji Ludwikiem XIV, który pierwszy raz został umyty dopiero jako dorosły człowiek.

Teologia jest pierwszą nauką nowożytną, refleksją nad „credo” chrześcijańskim. Czy pisząc na przykład o początkach Kościoła, czy też duchowości Świętego Pawła, korzystasz z pomocy teologów?

W pewnym stopniu muszę korzystać z ich pomocy, ponieważ czytając książki poświęcone teologii, liturgice, biblistyce, hagiografii czy historii Kościoła, pozostają w umyśle pewne informacje, które później syntezują, a w wyniku ich przelania na papier – a raczej na klawiaturę – powstaje tekst.

Do moich ulubionych teologów należy przede wszystkim Ojciec święty Benedykt XVI. Cenię sobie przede wszystkim jego encyklikę Spe salvi oraz dzieło poświęcone kultowi w Kościele Duch liturgii. Z biblistów cenię sobie ks. prof. Michała Bednarza, biblistę z Tarnowa, znanego mi osobiście. Lubię czytać książki teologiczne ks. prof. Edwarda Stańka, autora wielu wartościowych publikacji. Ostatnio, za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych, mogę zgłębiać myśli sługi Bożego arcybiskupa Fultona J. Sheena.

Trzy z Twoich książek są zbiorem świadectw zakonników, zakonnic i księży, osób które niegdyś odpowiedziały na głos powołania, a dziś zanoszą Dobrą Nowinę na wszystkie kontynenty. Na pewno przyczyniają się do zrozumienia sensu istoty ewangelizacji, bycia „dla” drugiego i istoty ewangelizacji… W jakim celu zapisujesz te świadectwa?

Ponieważ brakuje nam kapłanów i sióstr zakonnych! My, Polacy, jeszcze tego tak bardzo nie odczuwamy, ponieważ wielu młodych chłopaków poszło do seminarium dzięki „boomowi” powołaniowemu po 1978 r., kiedy to został wybrany papieżem kard. Karol Wojtyła. Do teraz korzystamy na tym i pewnie korzystać będziemy jeszcze przez długi czas. Warto mieć jednak na uwadze, że – niestety – szybko doganiamy Zachód pod względem liczby alumnów. Funkcjonują seminaria w Polsce, nawet diecezjalne, gdzie z braku powołań nie ma seminarzystów na danym roku, czyli np. są alumni drugiego roku i bezpośrednio starsi od nich są ci z czwartego. Jest to zatrważająca perspektywa. Gdy słyszy się opowiadania księży, którzy posługiwali przez pewien czas w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie jeden ksiądz „obsługuje” często kilka parafii na raz, to oprócz modlitwy o powołania trzeba również starać się zrobić coś konkretnego w tej materii. Moim pomysłem było zapoczątkowanie serii Oto jestem. Dotychczas ukazały się Oto jestem. Kapłani o powołaniu, Oto jestem. Siostry zakonne o powołaniu oraz Oto jestem. Misjonarze i misjonarki o powołaniu. W najbliższym czasie ukaże się kolejna część zawierająca świadectwa kapłanów, braci i sióstr zakonnych posługujących na terenach dawnego Związku Sowieckiego.

Z podobną myślą oraz z chęcią przystępnego ukazania historii i bogactwa duchowego klasztorów kontemplacyjnych powstała książka Zasłuchani w ciszę zawierająca rozmowy z przedstawicielami zakonów i zgromadzeń posiadających ścisłą klauzurę.

Celem tych publikacji nie jest zachęcanie kogokolwiek, by wstąpił do seminarium czy nowicjatu, ale raczej pomoc w odkryciu takiego powołania. We współczesnym świecie trudno jest rozeznać jakiekolwiek powołanie, a co dopiero tak specyficzne i odpowiedzialne, jak kapłańskie czy do życia konsekrowanego.

Niemniej jednak cieszą informacje, że ktoś po przeczytaniu którejś z tych książek czy to umocnił się w swoim powołaniu i wstąpił do seminarium duchownego czy też wstąpiła do postulatu, lub też jako licealista czy licealistka zaczyna się zastanawiać nad wyborem takiej właśnie drogi życia.

Jakie wartości chcesz przekazywać odbiorcy?

Nie inne niż głosi Kościół dzięki Ewangelii. Pragnę przekazać myśl szczególnie moim rówieśnikom, że dziś „bunt to wierność Tradycji”. Nie jest współcześnie buntownikiem ten, kto atakuje Kościół, wyśmiewa to, co święte, odsuwa Dekalog. Jeśli tak postępuje to jest jak ta zdechła ryba, która płynie wraz z prądem. Obecnie, we współczesnym czasie, formę niezależności, świadomości z własnej tożsamości niesie Kościół katolicki ze swym dwutysiącletnim dziedzictwem. Nie trzeba się wstydzić, że chodzimy do Kościoła, modlimy się i staramy zachowywać przykazania. Czynimy tak samo jak wielu wspaniałych ludzi, którzy kształtowali oblicze Kościoła i świata. Najwięksi monarchowie czy przywódcy państw nie wstydzili się pokornie odmawiać różaniec i prosić o rozliczne łaski dla siebie i dla swoich poddanych. Wiele świętych matek oddawało Bogu w modlitwie swoje potomstwo i rozliczne troski. W końcu tak wielu świadków ginęło w czasie prześladowań, rewolucji, wojen, ze znakiem krzyża i westchnieniem do Boga. Czemu mamy to wszystko przekreślać? Czy tylko dlatego, że złudnie wygodne życie proponuje nam świat?

Poza książkami historyczno-religijnymi publikujesz rozważania czytań – echo Słowa Bożego – jako pomoce, które można praktycznie wykorzystać przy modlitwie różańcowej lub Drodze Krzyżowe. Jak powstają tego rodzaju teksty?

Wszystkie książki mojego autorstwa będące zbiorami refleksji i rozważań powstały na bazie fragmentów Pisma Świętego. Przy ich pisaniu nie korzystałem z jakichkolwiek pomocy, zapisów z rekolekcji itp. oprócz podręczników teologii, komentarzy biblijnych czy książek historycznych. Każde zdanie było sprawdzone pod względem zgodności z nauką Kościoła nie tylko przeze mnie, ale też przez cenzora kościelnego, który nadał każdej z tych publikacji nihil obstat.

We wszystkich swoich tekstach staram się, by były to przemyślane refleksje, nie będące wytworem rzemieślniczym. Przyrównując niektórych autorów do rzemieślników mam na myśli sytuację, gdy pewna osoba ma na koncie wiele publikacji, które właściwie powielają się wzajemnie w treści, a różnią tylko zewnętrznym wyglądem i drobnymi zmianami. Ze swojej strony muszę stwierdzić, że zawsze staram się o to, by Czytelnik zaznajamiając się z moim skromnym dorobkiem mógł zauważyć w nim pewną różnorodność.

O czym jeszcze chciałbyś napisać? Z kim zrobić wywiad?

Zazwyczaj nie wybiegam daleko w przyszłość co do śmiałych planów redaktorskich, zgodnie ze słowami naszego Pana Jezusa Chrystusa, który radził w przypowieści królowi, by ten zastanowił się, czy w dziesięć tysięcy wojska sprosta takiemu, który wiedzie ze sobą dwadzieścia tysięcy. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Pomysłów pojawia się wiele, część z nich została zrealizowana dzięki pomocy Bożej i życzliwości ludzkiej. Kolejne czekają na realizację.

Co będzie tematem kolejnej książki?

W maju bieżącego roku ukaże się wspomniana przeze mnie książka z serii Oto jestem, stanowiąca zapis świadectw osób duchownych i konsekrowanych posługujących w krajach byłego Związku Radzieckiego. Z kolei w październiku ukaże się trzeci tom moich refleksji Wsłuchani w Słowo. Refleksje na niedziele i święta roku C.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych natchnień i następnych wspaniałych prac!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama