Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (47/2001)
Eksperyment odrodzenia, po półwieczu faktycznego nieistnienia, Akcji Katolickiej wydawał się przedsięwzięciem nieco ryzykownym. Akcję Katolicką powołano, aby „zjednoczyć zorganizowane siły katolickie celem głoszenia, szerzenia, realizacji i obrony katolickich zasad życia jednostkowego, rodzinnego i społecznego”. Tak było w przedwojennej Polsce, kiedy w strukturach Akcji działało blisko 750 tys. osób. Na początku lat 90., kiedy Akcję reaktywowano w zupełnie nowej rzeczywistości społeczno-politycznej, a także religijnej, wiele osób zadawało pytanie nie tylko „po co”, ale raczej „czy znajdą swoje miejsce”. Po 8 latach to podstawowe pytanie nie straciło na aktualności.
Przed Akcją, jak mi się wydaje, wciąż stoi zasadniczy problem: czy ma to być organizacja katolików świeckich o pewnych ambicjach i aspiracjach tworzenia elit katolickich, swoistej „kadrówki”, czy też Akcja ma pełnić funkcje formacyjne, wpływając bardziej na osobistą formację duchową członków. Ostatnie lata nie dały na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Nie brakowało też bezpośredniego zaangażowania się Akcji w działania społeczne czy wręcz polityczne (choćby deklaracja przed ostatnimi wyborami prezydenckimi), ale raczej na zasadzie głosu kaznodziei niż zajęcia otwartego stanowiska politycznego. Tymczasem, jak trafnie zauważa krajowy asystent Akcji, bp Piotr Jarecki „od mówienia kazań są duchowni”, natomiast od świeckich oczekujemy (także my, duchowni), „żeby umieli kompetentnie wypracować statut organizacji, by założyli profesjonalne fundacje, które zarabiałyby na działalność formacyjną, by umieli powołać do życia pewne instytucje, np. biuro, które opracowałoby obiektywne analizy służące nie jakiejś partii czy grupie nacisku, ale prawdzie”. Ten wymiar zaangażowania laikatu w życie publiczne wciąż jest mały i słabo widoczny. I to trzeba uznać za swoistą porażkę katolickich elit.
Dziś widać wyraźnie, że potrzebujemy aktywnych i odważnych, a przy tym kompetentnych liderów katolickich w biznesie, polityce i życiu publicznym. Tego pustego miejsca z pewnością nie wypełni 35 tys. członków Akcji Katolickiej. Laikat, ów drzemiący olbrzym, jak kiedyś określono świeckich w Kościele, musi się przebudzić. Kongres Akcji, odbywający się w nowej rzeczywistości społeczno-politycznej, powinien stać się szansą na przebudzenie polskiego laikatu. A Akcji Katolickiej trzeba życzyć, żeby miała w sobie więcej siły i podejmowała więcej konkretnych akcji.
opr. mg/mg