Czy misji nie zastąpił dialog międzyreligijny? – pytał w encyklice „Redemptoris missio” Jan Paweł II

Misjonarz, który straciłby ambicję nawracania, zdobywania dusz dla Chrystusa, podobny byłby do lekarza, który przechadza się w kitlu i słuchawkach koło pacjentów, ale nie ma odwagi ich leczyć – pisze felietonista Opoki, ks. Tomasz Jaklewicz.

Encyklika św. Jana Pawła II „Redemptoris missio” powstała w 1990 roku i nosi podtytuł „o stałej aktualności posłania misyjnego”. W tym dokumencie jest wiele fragmentów, które w kontekście toczonych dziś dyskusji w Kościele zaskakują swoją aktualnością i przenikliwością. Papież bez ogródek nazywa po imieniu kwestie, które wpłynęły na osłabienie misyjności Kościoła.

„Czy misje wśród niechrześcijan są jeszcze aktualne?” – pyta Jan Paweł. „Czyż nie zastąpił ich może dialog międzyreligijny? Czy ich wystarczającym celem nie jest ludzki postęp? Czy poszanowanie sumienia i wolności nie wyklucza jakiejkolwiek propozycji nawrócenia? Czy nie można osiągnąć zbawienia w jakiejkolwiek religii? Po cóż zatem misje? (4)”.

Dziś po 34 latach te pytania wydają się nie tylko nadal obecne w wielu nurtach teologii, ale coraz silniej wpływają na wielu pasterzy, także na najwyższych kościelnych szczeblach. Z jednej strony słyszymy bowiem wezwanie do otwierania drzwi Kościoła dla wszystkich i misyjnym wychodzeniu na peryferie, ale temu wezwaniu towarzyszy niepewność, czy wolno ludziom innych religii i kultur proponować Chrystusa i wzywać do nawrócenia, chrztu i wejścia w Kościół.

Jak to widział św. Jan Paweł II? Papież mocno podkreślał, że misja Kościoła nie zagraża wolności człowieka: „Głoszenie i dawanie świadectwa o Chrystusie, gdy dokonują się z poszanowaniem dla sumień, nie naruszają wolności. Wiara jest propozycją pozostawioną wolnemu wyborowi człowieka, należy ją jednak stawiać, ponieważ «rzesze mają prawo do poznania bogactw tajemnicy Chrystusa, w którym, jak sądzimy, cała ludzkość znaleźć może w nadspodziewanej pełni to wszystko, czego szuka po omacku na temat Boga, człowieka i jego przeznaczenia, życia i śmierci, a także prawdy»” (8).

Jan  Paweł cytuje tutaj encyklikę Pawła VI „Evangelii nuntiandi”. Jeszcze jeden wymowny fragment na ten sam temat: „Kościół zwraca się do człowieka w pełnym poszanowaniu jego wolności: misja nie uszczupla wolności, ale działa na jej korzyść. Kościół proponuje, niczego nie narzuca: szanuje ludzi i kultury, zatrzymuje się przed sanktuarium sumienia (39)”. Wbrew temu co twierdzi dominujący dziś nurt zachodniej kultury, prawda nie jest wartością, która zagraża wolności. Wezwania do całkowitej rezygnacji z prawdy w imię wolności są absurdem. Bez światła prawdy nie da się dobrze korzystać z wolności.

Jan Paweł opisuje zjawisko, które nazywa „zeświecczeniem zbawienia”. „Dzisiejszą pokusą jest sprowadzanie chrześcijaństwa do mądrości czysto ludzkiej, jakby do wiedzy o tym, jak dobrze żyć” – stwierdza. „W świecie silnie zsekularyzowanym nastąpiło «stopniowe zeświecczenie zbawienia», dlatego walczy się, owszem, o człowieka, ale o człowieka pomniejszonego, sprowadzonego jedynie do wymiaru horyzontalnego”.

Dlatego „istnieją koncepcje zbawienia i misji, które nazwać można «antropocentrycznymi» w zawężonym znaczeniu tego słowa, gdyż skupiają się na ziemskich potrzebach człowieka. W tej perspektywie Królestwo zmierza ku temu, by stać się rzeczywistością całkowicie ludzką i zeświecczoną, w której tym, co się liczy, są programy i walki o wyzwolenie społeczno-ekonomiczne, polityczne, a również kulturalne, ale z horyzontem zamkniętym na to, co transcendentne (17)”. Zjawiskiem, które towarzyszy owej utracie horyzontu wieczności, jest relatywizacja wszystkich religii.

Papież twierdzi, że „jedną z najpoważniejszych przyczyn słabego angażowania się w sprawy misji jest postawa obojętności, szeroko rozpowszechniona, niestety, także wśród chrześcijan, często zakorzeniona w niewłaściwych poglądach teologicznych i nacechowana relatywizmem religijnym, który prowadzi do przekonania, że «jedna religia ma taką samą wartość, jak druga» (36)”.

Dlatego „dziś wezwanie do nawrócenia, kierowane przez misjonarzy do niechrześcijan, poddaje się pod dyskusję lub przemilcza. Widzi się w nim akt «prozelityzmu»; mówi się, że wystarczy pomagać ludziom, by byli bardziej ludźmi i bardziej wierni własnej religii, że wystarczy budować wspólnoty ludzkie zdolne do działania na rzecz sprawiedliwości, wolności, pokoju, solidarności. Zapomina się jednak, że każdy człowiek, by zrealizować w pełni swe powołanie, ma prawo usłyszeć Dobrą Nowinę Boga, który objawia się i daje siebie w Chrystusie (46)”.

W dobie obecnego pontyfikatu często rozbrzmiewa wezwanie, aby Kościół odważniej szedł do świata. Papież Franciszek równie często ostrzega przed prozelityzmem, co może być fałszywie rozumiane jako powstrzymywanie się przed wezwaniem do nawrócenia ludzi innych religii. „Zbawienie pochodzi od Chrystusa” – przypomina Jan Paweł II, „a dialog nie zwalnia od ewangelizacji”. „Chociaż Kościół chętnie uznaje wszystko to, co jest prawdziwe i święte w tradycjach religijnych buddyzmu, hinduizmu i islamu – jako odblask tej prawdy, która oświeca wszystkich ludzi –  nie zmniejsza to jego obowiązku i zdecydowania, by bez wahania głosić Jezusa Chrystusa, który jest «drogą, prawdą i życiem» (55)”.

Jeśli Kościół jest szpitalem polowym, to ma do zaoferowania w gruncie rzeczy tylko jedno lekarstwo dla wszystkich poranionych – jest nim Jezus Chrystus i Jego Ewangelia.

Jeśli w tym „szpitalu” przestalibyśmy proponować zbawienia, które jest tylko w Jezusie, to właściwie tracimy rację bytu. Misjonarz, który straciłby ambicję nawracania, zdobywania dusz dla Chrystusa, podobny byłby do lekarza, który przechadza się w kitlu i słuchawkach koło pacjentów, ale nie ma odwagi ich leczyć.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama