Dogmaty wiary są po to, by je kontemplować i nimi żyć

Zostawmy na boku znaczenie wyrazu „dogmat”, które narzuca nam nieżyczliwa Kościołowi mentalność laicka – że jakoby dogmat jest to teza podana do wierzenia, którą masz po prostu przyjąć i się nad nią nie zastanawiać. Dogmat jest czymś niewyobrażalnie więcej niż przekonaniem o prawdziwości, a nawet czymś więcej niż pewnością, że ta teza jest niewątpliwie prawdziwa – pisze o. Jacek Salij OP.

Św. Tomasz z Akwinu definiuje dogmat następująco: jest to „ujęcie Bożej prawdy ku tej prawdzie zmierzające”. Zobaczmy to na przykładzie prostego zdania, że Basia jest żoną Felka. Otóż ich bliscy i znajomi po prostu to wiedzą, niektórzy są tego pewni, inni się tego domyślają, jeszcze innych to w ogóle nie obchodzi. Ale tylko dla nich dwojga – jeżeli poważnie traktują swój związek – jest czymś w rodzaju dogmatu, że „Basia jest moją żoną”, że „Felek jest moim mężem”. Dla nich jest to coś więcej, niż głębokie, niezachwiane przekonanie, że jesteśmy małżeństwem. Jest to wspólne budowanie swojego życia, codzienna rzeczywistość, pełna nadziei, różnych niespodzianek i radości, ale również bólu, szarości i rozczarowań.

„Dogmaty wiary są po to, by je kontemplować” – napisała Simone Weil, kiedy w swoich duchowych poszukiwaniach wgłębiała się w naukę Kościoła. Tego nie twierdzę, ale niewykluczone, że zainspirował ją do takiego podejścia wspomniany Tomasz z Akwinu. Dogmaty wiary – pisał Tomasz – są to zdania, w których Kościół wyraża swoją wiarę. Jednak kresem wiary jest coś więcej, niż aprobata dla tych zdań. Kresem wiary jest Rzeczywistość, o której w tych zdaniach się mówi.

Krótko mówiąc, chodzi nie tylko o to, żebyś uznał, że Bóg jest Ojcem i Synem i Duchem Świętym; staraj się szczerym sercem wyznawać: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”. Tutaj pozwolę sobie na mały moment autobiograficzny. W codziennym pacierzu, którego tata uczył mnie w dzieciństwie, znajdowały się słowa: „Święta Trójca: Bóg Ojciec,  Syn Boży i Duch Święty – te trzy Osoby nad nami grzesznymi”. Prawdę tę, którą przekazano mi, kiedy byłem małym dzieckiem, staram się zgłębiać przez całe życie, a teraz już wiem, że nawet w niebie do końca jej nie zgłębię. Kontemplacją Boga trójjedynego na pewno przez całą wieczność nikt z nas się nie znudzi.

Dlaczego Kościół w ogóle głosi dogmaty? To bardzo proste: Bo my naprawdę wierzymy w Chrystusa! Wierzymy, że w Jezusie Chrystusie Bóg nam objawił samego siebie i że to Jezus Chrystus obdarzył nas Kościołem, w którym On jest „po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Zatem prawdy najważniejszej nie musimy już szukać w ciemnościach, bo przychodzi ona do nas w świetle.

Autentyczne podejście do prawd i przykazań wiary polega na tym, że otwieram serce na moją wiarę i jej przykazania, one zaś rozświetlają moją codzienność, karmią moją modlitwę i coraz więcej odsłaniają przede mną swoją głębię i wewnętrzną wspaniałość. W ten sposób prawdy i przykazania wiary są dla nas już nie tylko przeświadczeniem światopoglądowym, ale stają się realną przestrzenią, w której spotykamy się z żywym i kochającym Bogiem.

Tę postawę wiary Kościół wypowiada w jednej ze swoich modlitw: „Prosimy Cię, Boże, dopomóż wszystkim, którzy poszukują prawdy, aby ją znaleźli, a kiedy ją znajdą, aby nigdy nie przestali jej szukać”. To dlatego wierzący chrześcijanin stara się nie dopuścić do tego, żeby choćby tylko jeden dzień minął mu bez modlitwy, a niedziela bez mszy świętej jest dla niego czymś trudnym do wyobrażenia. Wówczas mamy większą szansę na to, że – chociaż wciąż jesteśmy ułomni i grzeszni – wola Boża będzie rozświetlała nasze czyny i postawy.

Uroczystość zesłania Ducha Świętego stanowi dobrą okazję, żeby przypomnieć sobie obietnicę Pana Jezusa, że „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i będzie wam przypominał wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,26). To na jej podstawie wierzymy, że sam Duch Święty czuwa nad Kościołem i nad jego wiarą, toteż mimo różnych burz Kościół jest i zawsze będzie fundamentalnie wierny swojemu Oblubieńcowi.

Zarazem wspomniana obietnica dotyczy każdego z nas, naszych rodzin i wspólnot, jeśli tylko pragniemy iść rzetelnie za Chrystusem. Wtedy jest nie tylko tak, że w naszych sumieniach czynnie i radośnie rozpoznajemy i staramy się zgłębiać prawdę Bożą oraz według niej postępować. Bo wtedy  zamieszka w nas i wśród nas Nauczyciel wewnętrzny, Duch Święty, który przypomina nam wszystko, czego nas uczy i czego od nas żąda Pan Jezus.

O taką przemianę serca i sumienia modlił się kiedyś z genialną prostotą poznański poeta, Tadeusz Żukowski:

W moim sumieniu
jak w chuście
pozostaw swą twarz
Umiłowany mój
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama