• Pytania o wiarę

Czy Kościół jest wdową?

„Kilka razy Ewangelie wspominają o jakiejś wdowie. Czy również w tych ewangelicznych wdowach wolno nam rozpoznawać jakiś obraz Kościoła? Na to odpowiem: ależ to oczywiste, że Kościół jest wdową, bo jej Małżonek jest już w niebie, a ona za Nim tęskni oraz trwa w nadziei, że wkrótce do Niego dołączy” – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

Pojawiające się na kartach Ewangelii kobiety – począwszy od Matki Najświętszej aż po cudzołożnicę, którą Jezus ocalił przed ukamienowaniem – są od wieków przedstawiane jako obraz Kościoła. Maryja jako jego obraz idealny, jako prorocza zapowiedź tej świętości i bezgrzeszności, którą w dniu wypełnienia dziejów zajaśnieje cały Kościół, czyli zapowiadany w Apokalipsie „wielki, niedający się policzyć tłum z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”. Z kolei dlatego dopatrujemy się obrazu Kościoła również w cudzołożnicy, nad którą Pan Jezus się ulitował, bo przecież w Kościele wszyscy, również najlepsi spośród nas, jesteśmy liczącymi na Jego miłosierdzie grzesznikami.

Skąd takie powiązanie Kościoła z kobietą? Dlaczego w Samarytance przy studni, w kobiecie uzdrowionej z krwotoku, w siostrach Marii i Marcie, albo w jawnogrzesznicy, która płacząc nad swoimi grzechami, obmyła stopy Pana Jezusa swoimi łzami i bardzo drogim olejkiem, dlaczego również w innych ewangelicznych kobietach mędrcy chrześcijańscy nieraz dopatrują się jakichś ważnych prawd na temat Kościoła?

Otóż nie jest tajemnicą, że w greckim oryginale Nowego Testamentu wyraz „Kościół” (Ekklesia) jest rodzaju żeńskiego, a zresztą dość sobie przypomnieć ukazany w Apokalipsie obraz godów Baranka oraz obraz Oblubienicy, małżonki Baranka.

W świetle powyższego nasuwa się dość intrygujące pytanie: kilka razy Ewangelie wspominają o jakiejś wdowie. Czy również w tych ewangelicznych wdowach wolno nam rozpoznawać jakiś obraz Kościoła?

Na to odpowiem: Ależ to oczywiste, że Kościół jest wdową, bo jej Małżonek jest już w niebie, a ona za Nim tęskni oraz trwa w nadziei, że wkrótce do Niego dołączy. Zarazem jeśli Kościół jest wdową, to wdową szczególnie uprzywilejowaną: jej Małżonek chociaż umarł i został pogrzebany, to przecież prawdziwie zmartwychwstał i już teraz – zwłaszcza w Eucharystii – jest z nami „przez wszystkie dni aż do skończenia świata”.

Zatem spójrzmy króciutko na znane nam z Ewangelii wdowy. Dwóch Ewangelistów wspomina o ubogiej wdowie, która wrzuciła do skarbony dwa marne grosiki. Pan Jezus – już pod jej nieobecność – powiedział swoim uczniom, że ona „ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”, toteż ona „wrzuciła najwięcej ze wszystkich” (Mk 12,43-44).

Otóż właśnie Kościół czuje się taką wdową, która składa w ofierze te dwa pieniążki, miłość Boga i miłość bliźnich. Zapewne bardzo ułomne jest to nasze oddanie Bogu i ta nasza wrażliwość na bliźnich. Ale staramy się wypełniać te dwa zadania całym sercem, tak jak potrafimy najlepiej. Panie Jezu, Ty sam zaradzaj niedostatkom naszej miłości oraz podpowiadaj nam, co mamy robić, żeby Cię kochać jeszcze więcej i przykazanie miłości bliźniego wypełniać skuteczniej!

To, że również doznająca krzywdy wdowa, która tak długo naprzykrzała się sędziemu, aż ten w końcu ją wysłuchał, jest obrazem Kościoła, powiedział nam Pan Jezus wprost: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę” (Łk 18,7). Przejmujący jest ten obraz Kościoła, „naprzykrzającego się” Bogu prośbami za swoje dzieci. Jednak Ewangelia jest skarbem, którego do końca naprawdę nigdy nie zgłębimy. Bo zauważmy, że swoją przypowieść Pan Jezus zakończył słowami, po których aż ciarki na plecach można poczuć: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

Mówiąc krótko, największą niesprawiedliwością, jakiej na tej ziemi doznaje Kościół, są grzechy jego własnych dzieci. To oczywiste, że powinniśmy się więcej modlić za Kościół wszędzie tam, gdzie jest on prześladowany – dzisiaj Kościół prześladowany jest w Chinach, w wielu krajach muzułmańskich, ale również w wielu innych krajach Kościół doznaje różnych niesprawiedliwości. Jednak najcięższe prześladowania spotykają Kościół ze strony własnych pasterzy i wiernych, kiedy łamiemy Boże przykazania i wyrządzamy w ten sposób Kościołowi wielką krzywdę. Zatem – jest to pytanie trudne, ale nie bójmy się go sobie stawiać: Czy my modlimy się za siebie wzajemnie również w tej intencji, żebyśmy zaprzestali prześladować Kościół naszymi własnymi grzechami?

Na koniec przypomnijmy wdowę z Nain, której umarł jedyny syn. Święty Augustyn – tysiąc sześćset lat temu! – postawił śmiałe pytanie: Czy wolno nam dopatrywać się w tej wdowie obrazu Kościoła, skoro Kościół jest matką milionów ludzi, a o synu tej wdowy, któremu Pan Jezus przywrócił życie, Ewangelista wyraźnie napisał, że był on jedynakiem?

Właśnie to – odpowiada Augustyn na to pytanie – że wdowa z Nain opłakiwała śmierć swojego jedynaka, czyni ją szczególnie wyrazistym obrazem Kościoła. Bo taki właśnie powinien być Kościół. Jest on matką, która urodziła Chrystusowi wiele milionów dzieci. Ale kiedy któreś z jej dzieci zagubi się w niewierze i deptaniu Bożych przykazań, ona cierpi i płacze tak jakby ono było jej dzieckiem jedynym!

Zatem w Kościele nie powinno być miejsca na postawę, którą podsuwa nam nasze wygodnictwo – że kiedy ktoś z naszych bliskich odszedł od wiary, zmienia życiowych partnerów albo popadł w inne grzechy, my powiadamy: „Jest dorosły, to jest jego wybór, nie będę się w to wtrącał”. Owszem, to prawda, że to jest jego wybór, ale gdybyśmy my w Kościele nie cierpieli z tego powodu i nie modlili się o nawrócenie tego człowieka, nie sądzę, żeby Panu Jezusowi się to podobało. Kościół ma to w swojej naturze, że płacze, kiedy z jego dziećmi dzieje się coś złego.
 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama