Modlitwy przeciwko wrogom i krzywdzicielom

Wprawdzie modlitwa za wroga i krzywdziciela: „Boże, niech twój gniew niszczy jego grzechy, ale jego samego racz ocalić” – nie budzi zastrzeżeń dogmatycznych. Jednak osobiście nie umiałbym aż tak bardzo być pewnym swojego obiektywizmu i bezstronności, żeby mieć odwagę taką właśnie modlitwę za moich (czy mojej ojczyzny) nieprzyjaciół do Boga zanosić – pisze o. Jacek Salij OP.

Ktoś zapytał mnie, czy wolno modlić się słowami Psalmu 109, które są przecież jednym wielkim przekleństwem przeciwko nieprzyjacielowi:

Niech dni jego będą nieliczne,
a urząd jego niech przejmie kto inny!
Niechaj jego synowie będą sierotami,
a jego żona niech zostanie wdową!
Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą,
i niech zostaną wygnane z rumowisk!
Niechaj lichwiarz czyha na całą jego posiadłość,
a obcy niech rozdrapią owoc jego pracy!, itd.

Próbowałem odpowiedzieć pytaniem na pytanie i zapytałem tego pana, czy pamięta, że Pan Jezus – w miejsce starotestamentalnej zasady „Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” – ogłosił prawo Ewangelii: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.

Pytający nie dał za wygraną i zapytał wprost, czy ja gotów byłbym modlić się słowami tamtego Psalmu, bo przecież Kościół zachęca nas do tego, żebyśmy modlili się psalmami.

Na to zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że wręcz uwielbiam od czasu do czasu modlić się słowami Psalmu 109 przeciwko temu okropnemu grzesznikowi, który wciąż we mnie siedzi. Ufam wprawdzie, że od wielu już lat żyję w łasce uświęcającej i grzech we mnie nie panuje, ale przecież dobrze wiem, że nie jest jeszcze tak, żeby nie było we mnie nic, co Bogu się nie podoba i co mnie od Niego oddala. Nie tylko tak czuję, ale po prostu to wiem, że wciąż daleko mi do tego, żeby Boga kochać ze wszystkich sił i z całego serca.

Skoro uwierzyłem w Chrystusa, powinienem usłyszeć wezwanie apostoła Pawła, że „trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, a odnawiać się duchem i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. Złorzeczenia Psalmu 109, kiedy modlę się nimi w tym kluczu, okazują się wówczas cudownie zgodne z duchem Ewangelii i zasadą miłości powszechnej. Naszej modlitwie czegoś istotnego by brakowało, gdybyśmy przynajmniej od czasu do czasu nie modlili się przeciwko samym sobie.

„Ogniu Boży, spal moje grzechy, ale ocal mnie!” – to jakby istota modlitwy przeciwko samemu sobie. Postawmy sobie trudne pytanie: Czy podobną modlitwą, modlitwą rozróżniającą człowieka od jego grzechów, wolno nam modlić się za tych, którzy nie widzą nic niewłaściwego w tym, że nas ciężko skrzywdzili, a może jeszcze teraz nas nienawidzą?

Na to pytanie odpowiem ostrożnie: Wprawdzie modlitwa za wroga i krzywdziciela: „Boże, niech twój gniew niszczy jego grzechy, ale jego samego racz ocalić” – nie budzi zastrzeżeń dogmatycznych. Jednak osobiście nie umiałbym aż tak bardzo być pewnym swojego obiektywizmu i bezstronności, żeby mieć odwagę taką właśnie modlitwę za moich (czy mojej ojczyzny) nieprzyjaciół do Boga zanosić.

Ale niezależnie od tego: mam rację, czy jej nie mam – spójrzmy na to, jak w roku 1940 reagowała na bezczelne manifestowanie przez Niemców, że Polski już nie ma i że oni mogą z Polakami w ich własnym kraju robić wszystko, co im się podoba, Natalia Tułasiewicz, jedna ze 108 beatyfikowanych przez Jana Pawła II męczenników drugiej wojny światowe.

W tamtym momencie Natalia nie mogła nie zdawać sobie sprawy z potwornych krzywd, jakie Niemcy zadają Polsce i Polakom. Zresztą również ona sama już na początku wojny doznała ciężkich krzywd od niemieckiego najeźdźcy. Hitlerowcy brutalnie wyrzucili ją i jej rodziców z ich poznańskiego domu i deportowali do Generalnej Guberni na tułaczkę i bezdomność, które zdawały się nie mieć końca.

Jednak widok wrogiego wojska nie budzi w Natalii ani potrzeby zemsty, ani bezsilnej rezygnacji. W swoim dzienniku umieściła następujący zapis: „Po mieście maszerują rozśpiewane oddziały niemieckich żołnierzy. Nie życzę tym ludziom źle – muszą być posłuszni tej woli, która z czasem stać się może bożym igrzyskiem... Nasi wrogowie... ale też ludzie. Modlą się za nich matki, siostry i dzieci tak, jak my za swoich bliskich i rodaków. Niech więc już nie pomście naszej, ale jeno sprawiedliwości Bożej stanie się zadość. A ci, którzy są tylko pionkami w rękach złych mocy, niech dostąpią raczej miłosierdzia Bożego”.

Łatwo myśleć i mówić, że nieprzyjaciele to też ludzie, kiedy jest się od nich daleko. Ta dziewczyna starała się pamiętać o przykazaniu miłości nieprzyjaciół, w czasie kiedy hitlerowskie Niemcy dokonywały w jej ojczyźnie potwornych zbrodni. Wiele pracy duchowej musiała jeszcze wykonać, zanim podczas tamtej strasznej wojny  nauczyła się autentycznej miłości nieprzyjaciół. „Dziś, gdy nienawiść uderza nam na mózgi jak wino – zapisuje 3 listopada 1940 r. – ileż muszę z sobą walczyć, aby tej nienawiści, mającej tyle naturalnego, ludzkiego podłoża, nie podsycać wewnętrzną aprobatą”.
 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama