Arcybiskup Lefebvre zerwał ostatecznie łączność ze Stolicą Apostolską, kiedy pod koniec października 1986 r. na zaproszenie Jana Pawła II przyjechali do Asyżu przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich, ale także różnych religii świata, aby modlić się o pokój. Jego zdaniem papież popadł w herezję relatywizmu, jakoby było czymś mało ważnym, w jakiego Boga wierzymy, bylebyśmy tylko się modlili i starali się iść uczciwie przez życie – pisze w felietonie o. Jacek Salij OP.
Otóż nie ulega wątpliwości, że taki relatywizm jest niezgodny z wiarą katolicką. Już w II wieku ery chrześcijańskiej poganin Celsus z Aleksandrii próbował przekonywać chrześcijan, że „nie ma żadnej różnicy, czy nazwiemy Boga Zeusem, jak robią Grecy, czy nadamy Mu inne imię, używane przez Egipcjan albo mieszkańców Indii”.
Jakżeż – odpowiedział mu wtedy Orygenes – moglibyśmy się zgodzić na utożsamienie Boga prawdziwego z Zeusem, skoro z postacią tego greckiego boga związane są różne uwłaczające Bogu prawdziwemu opowieści mityczne? Bóg prawdziwy jest zupełnie inny niż Zeus i zupełnie inne są Jego obyczaje! Naprawdę nie jest to mało ważne, jak kto wierzy w Boga; my, chrześcijanie, wierzymy w Boga prawdziwego, tego, którego Syn dokonał naszego odkupienia i obdarzył nas Kościołem.
Podczas tamtego spotkania w Asyżu, św. Jan Paweł II, rzecz jasna, o tym nie zapomniał. Dość zwrócić uwagę na to, że modlitwy o pokój nie były tam zanoszone wspólnie, ale każda z grup religijnych modliła się we własnej wspólnocie i zgodnie z własnymi przekonaniami i tradycjami. Natomiast zdecydowanie nie da się naszemu wielkiemu rodakowi zarzucić tego, że próbował jakimiś pięknie brzmiącymi ogólnikowymi frazesami ukrywać katolicką tożsamość religijną swoją własną i swoich współwyznawców.
Zresztą sami osądźmy:
„Pragnę wyrazić – mówił wtedy papież – moje uczucia jako brat i przyjaciel, ale także jako ten, który wierzy w Jezusa Chrystusa i w Kościół katolicki, i który jest pierwszym świadkiem wiary w Niego. (...) Wyznaję, że podobnie jak wszyscy chrześcijanie jestem przekonany, iż w Jezusie Chrystusie, Zbawicielu wszystkich, znajduje się prawdziwy pokój, <pokój tym, którzy są daleko i pokój tym, którzy są blisko> (Ef 2,17). (...) „To moja wiara sprawiła, że w duchu głębokiej miłości i szacunku zwróciłem się do was, przedstawiciele Kościołów chrześcijańskich, Wspólnot kościelnych i Religii świata. Forma i treść naszych modlitw są bardzo różne i nie ma mowy o tym, by je sprowadzać do wspólnego mianownika. Ale w tym zróżnicowaniu może odkryliśmy na nowo, że – jeśli chodzi o problem pokoju i jego związek z zaangażowaniem religijnym – jest jednak coś, co nas łączy. Ja zaś pokornie powtarzam to, o czym jestem przekonany: pokój nosi imię Jezusa Chrystusa”.
Czymś szczególnie wielkim w tamtym spotkaniu w Asyżu było to, że niewątpliwie autentyczni przedstawiciele praktycznie wszystkich wyznań i religii dali wobec całego świata świadectwo, że religie nie są zarzewiem niezgody i niepokojów, jak to się nieraz słyszy. Wręcz przeciwnie, religie chcą i mogą być sojuszniczkami pokoju na ziemi, przyczyniać się do wzajemnej życzliwości i zgody.
Już przed spotkaniem w Asyżu św. Jan Paweł II potrafił podpowiadać na przykład muzułmanom, że są poważne, ściśle religijne powody, żebyśmy starali się żyć we wzajemnej zgodzie. 12 sierpnia 1985 r. tak mówił do muzułmanów w Kamerunie:
„Nazywam was braćmi, ponieważ Bóg, nasz Stwórca, uczynił nas członkami tej samej rodziny ludzkiej i wzywa nas, byśmy Go wielbili i byli Mu posłuszni. Bóg umieścił nas na tej samej ziemi jako swoich przedstawicieli, byśmy wiernie opiekowali się światem przyrody i byśmy budowali nasze ludzkie społeczeństwa zgodnie z Jego wolą”.
A zarazem również wtedy, kiedy przemawiał do niechrześcijan, papież ten nie ukrywał tego, że w Pana Jezusa on wierzy naprawdę. Oto pełne pokoju i prawdy słowa, jakie tydzień później skierował do młodzieży muzułmańskiej w Cassablance:
„Uczciwość wymaga, byśmy uznali i szanowali to, co nas różni. Najbardziej istotną różnicą jest oczywiście sposób, w jaki patrzymy na osobę i dzieło Jezusa z Nazaretu. Wiecie, że my, chrześcijanie, wierzymy, że Jezus wprowadza nas w wewnętrzne poznanie tajemnicy Boga i w synowską wspólnotę Jego darów, tak że uznajemy w Nim i głosimy Pana i Zbawcę. To są ważne różnice, które możemy przyjąć z pokorą i szacunkiem, w duchu wzajemnej tolerancji. Jest w tym tajemnica, co do której – jestem tego pewny – Bóg nas kiedyś oświeci”.
Jan Paweł II nie wahał się również z całą jednoznacznością potępiać religijnie inspirowanego terroryzmu. Taki terroryzm – podkreślał to wielokrotnie – jest nie tylko deptaniem człowieczeństwa, ale również zniewagą Boga oraz profanacją religii: „Żaden przywódca religijny nie może być pobłażliwy wobec terroryzmu, a tym bardziej nie może go głosić. Ogłaszanie się terrorystami w imię Boga, zadawanie gwałtu człowiekowi w imię Boga to profanacja religii. Przemoc terrorystyczna jest zaprzeczeniem wiary w Boga, Stwórcę człowieka, który troszczy się o niego i kocha go”.
Jednym słowem, abp Lefebvre bardzo emocjonalnie i chyba jednak niesłusznie zareagował tak negatywnie na międzyreligijne spotkanie w Asyżu.