Chrystusowa „wąska droga” to nie wizja nieba dla nielicznej katolickiej elity

Na Facebooku pojawił się dość długi wpis Tomasza Terlikowskiego, ostro krytykującego niedawne wystąpienie ks. Dominika Chmielewskiego, w którym ten, opierając się na prywatnych objawieniach, twierdzi, że „większość ludzi idzie do piekła”. Kto ma rację?

Gdyby ktoś miał wątpliwości, że popularny kaznodzieja rzeczywiście ma na myśli to, co stara się wypunktować Terlikowski, sama „nauka” Chmielewskiego nosi taki właśnie tytuł: „Większość ludzi idzie do piekła”. Jak stwierdza Terlikowski, „Ksiądz Chmielewski uprawia religijność lękową, jego Bóg jest bezsilny, jego teologia to lękowy pelagianizm doprawiony tanią gnozą, a źródłem jego nauczania są objawienia ptywatne, a nie Objawienie”. Pod wpisem pojawił się łańcuszek komentarzy, zarówno zwolenników, jak i przeciwników ks. Chmielewskiego. Niestety, jak zwykle bywa na Facebooku, niewiele w nich merytorycznych argumentów, wiele natomiast emocji i wzajemnych oskarżeń.

Nie jest to bynajmniej pierwszy raz, kiedy ks. Chmielewski z upodobaniem opiera się na objawieniach prywatnych, podnosząc ich treść do rangi równej publicznemu Objawieniu Bożemu. Dominuje w nich mroczna wizja świata, wiszącej nad nim kary Bożej, konieczność surowej pokuty, aby uchronić świat przed karzącą ręką Boga oraz mesjanizm narodowy – to my Polacy, mamy szczególne miejsce w Bożych planach i szczególną rolę w historii.

Czy jednak jest to rzeczywiście pelagianizm i gnoza, o którą kaznodzieję oskarża Terlikowski? Czy rzeczywiście według Chmielewskiego „nie zbawia nas Jezus (Jego Krzyża i Jego Ofiary, która jest źródłem zbawienia w ogóle w tym nauczaniu nie ma, krzyż jest przywoływany tylko po to, by wywoływać lęk przed potępieniem), ale pokutowanie, żal, umartwianie się, swoisty układ z Bogiem”? Aby być tego pewnym, trzeba by zapytać samego mówcę. Nie sądzę, aby zgodził się z takim ujęciem zbawienia. Faktem jest jednak, że w kaznodziejskim zapędzie systematycznie przeakcentowuje jeden tylko aspekt pokuty, związany z walką i umartwieniem, pomijając wiele innych, co najmniej równie istotnych. Przede wszystkim zaś – nie stawiając wystarczającego akcentu na to, co jest istotą nawrócenia i pokuty: przemianę myślenia. Nawrócenie bowiem to w pierwszym rzędzie zmiana mentalności, metanoia, a nie nakładanie na siebie ostrych ograniczeń czy podejmowanie surowych praktyk religijnych.

Co w takim razie z „ciasną bramą” i „wąską drogą”, o której wyraźnie mówi Chrystus w kontekście zbawienia? Czy nie chodziło Mu o taką właśnie surową pokutę, o podjęcie ascetycznego wysiłku przekraczającego niemal ludzkie możliwości? Wskazówką jest zawsze samo Pismo Święte i kontekst, w jakim padają dane słowa. Otóż glosa o „wąskiej drodze” stanowi część Kazania na Górze i znajdziemy ją w siódmym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza. Warto przyjrzeć się temu rozdziałowi, aby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Przede wszystkim, treścią tego rozdziału jest rozróżnienie religijności autentycznej od nieautentycznej, pozornej. Co wyróżnia tę pozorną? Religijna obłuda – doszukiwanie się winy u innych (dostrzeganie „drzazgi w oku bliźniego”), wsłuchiwanie się w głos fałszywych proroków, którzy pod pozorem głoszenia Bożej nauki promują w istocie własne przekonania oraz „ucudownienie” religii: przeakcentowanie egzorcyzmów, cudów i objawień. Tym, którzy idą w tę stronę, Chrystus powie bardzo ostro: „nigdy was nie znałem”. Po czym więc poznać autentyczną religijność i kto jest tym, który „zbudował swój dom na skale”? Jezus i tu nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Wszystko, co chcielibyście, aby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”. To właśnie w tym kontekście padają słowa o „wąskiej drodze”. Nie chodzi więc o samoumartwienie, o wyszukane praktyki religijne czy pokutne, ale o fundamentalną zmianę własnego życiowego nastawienia: to nie ja sam mam być w centrum, nie mój interes ma decydować o wyborach moralnych. Mam dostrzec potrzeby moich braci i sióstr, którzy są wokół mnie i w praktyczny sposób realizować przykazanie miłości bliźniego.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy istotnie takie jest przesłanie Chrystusa, wypada odwołać się do 25. rozdziału Mateusza, w którym nasz Pan opisuje sąd ostateczny, posługując się obrazem owiec i kóz. Owce należące do owczarni Pana to ci, którzy pełnili uczynki miłosierdzia, kozły zaś – to ci, którzy zamknęli swe serce na bliźnich. To jest czynnik decydujący o szczęściu wiecznym lub potępieniu – nie zaś suma praktyk religijnych, jakie wypełniliśmy za życia.

To, że w swych emocjonalnych kaznodziejskich uniesieniach ks. Chmielewski często źle stawia akcent, nie ulega wątpliwości. Nie sądzę jednak, aby chciał negować Chrystusową Ewangelię albo budować jakąś alternatywną „ewangelię” opartą na prywatnych objawieniach. Problemem jest nie on sam, ale raczej nastawienie części jego zwolenników, których Terlikowski określa mianem „wyznawców” oraz „sekty zjednoczonej lękiem przed potępieniem”. Być może taki rodzaj religijności, opartej na lęku oraz postrzeganiu siebie jako szczególnej, wybranej grupy, odpowiada niektórym osobom, ale z pewnością nie jest to właściwa religijność chrześcijańska.

Z drugiej jednak strony także krytycy ks. Chmielewskiego nieraz zapędzają się w swojej argumentacji, doprawiając rogi oponentom, doszukując się u nich wszelkich możliwych herezji i odstępstwa od wiary. Czy przypadkiem i jednym i drugim nie brakuje prawdziwej Bożej mądrości, która cechuje się łagodnością i wyrozumiałością dla innych? Warto, aby i jedni, i drudzy wczytali się w słowa Listu św. Jakuba i wzięli je sobie do serca:

Kto spośród was jest mądry i rozsądny? Niech wykaże się w swoim nienagannym postępowaniu uczynkami dokonanymi z łagodnością właściwą mądrości. Natomiast jeżeli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie sprzeciwiajcie się kłamstwem prawdzie. Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska. Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś (zstępująca) z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój. (Jk 3,13-18)

Podobnie pisze też św. Paweł, wielokrotnie podkreślając, że mądrość Boża zawsze wiąże się z łagodnością – tam zaś, gdzie pojawiają się spory, tam jest duch tego świata, nie Duch Boży (Ga 5,23; Flp 4,5; 1Tm 6,3-5; 2Tm 2,25; 1Kor 1,11-13). Zamiast więc doszukiwać się drzazgi w cudzym oku, zajmijmy się lepiej wyjmowaniem belki z własnego i nie zastanawiajmy się, czy do nieba trafią wszyscy, większość, czy tylko garstka – ale raczej, czy będzie tam miejsce dla nas samych, jeśli zignorujemy to, do czego wyraźnie wzywa nas Chrystus w Ewangelii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama