Aby Duch Święty mógł w nas działać

O miejscu Ducha Świętego w życiu chrześcijanina

 

Czy współczesnemu człowiekowi dokucza niepewność, lęk przed ludźmi, lęk przed samym sobą? Pewnie tak, skoro znikają z kiosków gazety z horoskopami, wielu szuka adresów do wróżki, oczywiście w to, co ona powie nie wierzą, chodzą tam tylko dla zabawy. Przyznam, że dość kosztowna rozrywka. Współczesny człowiek szuka recepty na szczęście. Chce żyć w poczuciu bezpieczeństwa przed nadchodzącym jutrem. Tylko, czy zawsze szuka w dobrym kierunku? Dobrze mieć zaufaną osobę, przyjaciela, który pomaga iść przez życie. Jednak czy ktokolwiek z ludzi, nawet przy najlepszych chęciach potrafi zrozumieć nas do końca? Jest w każdym z nas taka sfera, do której ma dostęp tylko Pan Bóg. Człowiek nam może doradzić, jednak tylko Bóg jest w stanie nas przemieniać, uświęcać, zaradzić naszym potrzebom, bo Bóg patrzy na serce. Bóg Ojciec nie pozostawił nas sierotami. Posłał na świat swojego Syna, który wziął na siebie nasze grzechy i odchodząc do Ojca zapowiedział Ducha Pocieszyciela. Duch Święty czuwa nad nami i do każdego przemawia indywidualnie. Każdy z nas może Go słyszeć w swoim własnym języku. Potrzeba nam jednego: przestać sobie wmawiać, że nie mamy czasu na modlitwę, na uczynienie w sobie chwili ciszy bez radia, telewizora, by posłuchać siebie i w swoim wnętrzu Boga, by stawać się wrażliwym na Jego obecność. On jest tak, jak był przed wiekami.

Przypatrzmy się zstąpieniu Ducha Świętego na Apostołów. Pan Jezus prosi Ojca o Ducha Pocieszyciela, który ma ich nauczyć jak żyć, który ma być dla nich natchnieniem i źródłem mocy. „Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym... ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami...” (Dz 1, 5. 8) Tym razem Apostołowie nie zlekceważyli przestrogi Zbawiciela tak jak w Ogrójcu. Nauczeni doświadczeniem czuwają i modlą się. Już nie śpią, bo poznali konsekwencje braku czujności. Przeżywają te dni w skupieniu. Sługa Boży Ks. Michał Sopoćko czas oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego postrzega jako pierwsze rekolekcje Kościoła przeżywane w ciszy, na modlitwie, daleko od miasta, gwaru. „Samotność, skupienie i milczenie -pisze Ks. Sopoćko- jest ofiarą, złożoną Bogu za naszą zmysłowość i rozproszenie, i najlepiej przygotowuje dusze do otrzymania każdej łaski, a szczególnie przygotowuje drogę do natchnień wewnętrznych.”

Z Apostołami w Wieczerniku jest Maryja - Matka Miłosierdzia, Matka rodzącego się Kościoła. Duch Święty wypełnił Maryję w chwili Zwiastowania. Tu również jest gotowa Go przyjąć. Jej serce jest zawsze otwarte na działanie Boże. Nie przestaje być Służebnicą Pańską. Przez obecność w Wieczerniku, realizuje swoje powołanie do duchowego macierzyństwa względem rodzącego się Kościoła. Jest Matką i uczy swoją postawą właściwych wyborów. „W Wieczerniku tenże Duch znowu zstąpił na Nią, aby własnym przykładem pobudzała Apostołów do skupienia, wytrwałości i modlitwy - pisze Ks. Sopoćko, by mogła się stać Matką naszej wiary.”

Trwanie Apostołów w Wieczerniku, posłuszeństwo wobec Jezusa, który kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, to z ich strony kolejny gest godzenia się na wolę Bożą, kolejny krok na drodze powołania. To konsekwencja poprzednich wyborów i postawa zaufania Bogu, godzenie się na Boga w swoim życiu. „Bóg nigdy nie krępuje wolnej woli człowieka - pisze Ks. Sopoćko - i jeżeli chce mu łask swoich udzielić, wymaga, by człowiek sam łask tych zapragnął, by się o nie modlił i w ten sposób, choć w małym stopniu na nie zasłużył.”

Dzięki mocy Ducha Świętego możemy przynosić owoce w naszym życiu. Po owocach, jakie wydajemy, świat ma poznać do kogo należymy. „Dobre drzewo wydaje dobre owoce” (Mt 7,17a). Duch Święty sprawia, że jesteśmy zdolni być świadkami Boga. Jego obecność w nas jest samym Miłosierdziem. Skoro Miłosierdzie Boga według Sługi Bożego Ks. Michała Sopoćki jest pochyleniem się nad człowiekiem, by wyprowadzić go z nędzy i uzupełnić braki, to Duch Święty jest samym Miłosierdziem w nas i swoją obecnością, swoimi darami rzeźbi w nas na nowo obraz stworzenia na podobieństwo Stwórcy. „Wydobywa z kałuży błota i stawia na skale”, którą jest Jego moc. Jeśli do Niego przylgniemy, wydamy Jego owoce. „Owocem zaś Ducha są: miłość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23).

Zbliżający się Dzień Pięćdziesiątnicy może być dla nas okazją do refleksji nad sakramentem bierzmowania. Czy wracamy w myślach do tego dnia. Uczestnicząc często w uroczystości udzielania tego sakramentu można dojść do wniosku, że skala świadomości przyjmujących dary Ducha Świętego jest bardzo szeroka. Dlaczego, czy brak dobrego przygotowania ze strony katechetów? A może po prostu to kwestia wiary w samych przyjmujących ten sakrament? Może zbyt mocny akcent na to, co zewnętrzne: oprawa liturgii, przemówienia, kwiaty..., a za mało przygotowania wewnętrznego ? Wiara jest łaską i jej nie jest w stanie nikt nauczyć. O wiarę trzeba się modlić. Może dlatego bierzmowanie jak i inne sakramenty niejednokrotnie są płytko przeżywane, bo na co dzień mało jest modlitwy, uzgadniania swego życia z Panem Bogiem? Często kandydaci do bierzmowania traktują ten sakrament jak „przepustkę” do sakramentu małżeństwa. Czym on jest dla Ciebie ? Czy pamiętasz imię patrona swojego bierzmowania? Może byłeś przy udzielaniu tego sakramentu w roli świadka? Czy otaczasz modlitwą tę osobę, której świadczyłeś, by Duch Święty mógł w niej działać? Sakramentu powtórzyć nie można, bo jest on raz dany i nie traci swej mocy. Jednak zawsze można odświeżyć i pogłębić swą świadomość. Można jeszcze raz zapragnąć stawania się coraz wznioślejszą świątynią Ducha Świętego. Można z większym zapałem prosić o dary Ducha Świętego w nas. O który z tych darów chcesz teraz prosić najbardziej?

Warto pomyśleć jakie miejsce zajmuje Duch Święty w Twoim życiu? Czy Duch Święty jest w Wieczerniku Twego serca gospodarzem, czy gościem? A może zupełnie już dla Niego nie ma miejsca w Twoim życiu? W prawdzie odwiedzasz Go co niedzielę w Kościele, bo tak cię wychowano, bo taki masz zwyczaj, ale czy twoja obecność wynika z wiary? Czy możesz powiedzieć, że uzależniasz każdy swój życiowy krok od omówienia Go z Bogiem na kolanach? Czy jest to dla ciebie tak ważne jak powietrze dla życia? A może wolisz, by nie wchodził w twoje życie, by został w murach kościoła? Może po prostu jego styl życia nie pasuje do twojego? Może musiałbyś zbyt dużo zmienić w sobie, podporządkować swój styl życia do Jego stylu, czyli do Ewangelii? Nam współczesnym ludziom wśród takich pytań zawsze łatwiej jest powiedzieć: to nie możliwe, za trudne, to nie dla mnie. Jednak przy takiej „duchowej dezercji” nigdy nie zaznasz szczęścia. Już św. Augustyn wyznał, że „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu.” Uczyń dzień Pięćdziesiątnicy chwilą ważnego życiowego wyboru, otwórz swoje serce na działanie Ducha Świętego. Powtarzaj ustami i całym życiem: przyjdź Duchu Święty, ja pragnę... On nieustannie przychodzi, lecz Jego przyjście można porównać do cichego powiewu wiatru. Nie czekaj tylko na ogniste płomienie. On jest delikatny i nigdy nie wchodzi nieproszony. Pozwól Mu działać. Nie musisz się silić na piękne, wyniosłe słowa. To On modli się w nas. „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.” (Rz 8,26)

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama