Mamy, ale nie czytamy

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 17 (721)


Ks. Andrzej Adamski

Mamy, ale nie czytamy

Rzadko w sondażach spotyka się stwierdzenie zaczynające się od słów: „99% procent respondentów...”. A tak właśnie jest w wypadku sondażu tygodnika „Niedziela”, dotyczącego posiadania przez polskich katolików Pisma świętego. Niestety, dane nie są już tak optymistyczne, jeśli idzie o czytanie Biblii. Około 25% badanych deklaruje, że czyta Słowo Boże codziennie, 33% „od czasu do czasu”. Pozostali wybierali odpowiedzi: „raz w miesiącu”, „kilka razy w roku”, „bardzo rzadko” lub „wcale”. A zatem dla niektórych jedyną formą kontaktu ze Słowem Bożym pozostają czytania mszalne... o ile na czas ich odczytywania ktoś nie „wyłączył” percepcji, rozmyślając nad innymi sprawami...

A jaka jest główna trudność w czytaniu Pisma św.? Przede wszystkim kłopoty ze zrozumieniem, zwłaszcza ksiąg Starego Testamentu. Na szczęście w badaniach daje się też zauważyć rosnący „głód” kontaktu ze Słowem Bożym, i to kontaktu pogłębionego.

Słowem Bożym i jego rolą w Kościele i życiu człowieka wierzącego zajmował się też ubiegłoroczny Synod Biskupów w Rzymie. Jedną z odpowiedzi na jego postulaty jest, obchodzony w tym roku po raz pierwszy w Polsce, Ogólnopolski Tydzień Biblijny. Rozpocznie się on 26 kwietnia pod hasłem z listu św. Pawła do Filipian ,,Dla mnie żyć - to Chrystus”. Sięgajmy zatem po Słowo Boże - i uczmy się czytać je ze zrozumieniem, by mogło być dla nas Słowem żywym i przemieniającym!

 

Słowo, które jest ostrzejsze niż miecz

Czy chciałbyś dostać adresowany specjalnie do siebie list od Pana Boga? A jeśli Pan Bóg już taki list napisał, masz go w zasięgu ręki... i nie chcesz go przeczytać?...

Pismo święte to Słowo Boga skierowane do człowieka - do każdego z nas osobiście. Ma moc osądzać nasze życie i przemieniać je. Jest „żywe, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” - pisał autor Listu do Hebrajczyków (Hbr 4,12). Z kolei św. Paweł przekonywał Tymoteusza, iż „wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2 Tm 3,16-17).

Piękna, lecz zakurzona?

Konkursy biblijne, sympozja, prezentacje multimedialne, wspólne czytanie Pisma świętego... Wszystkie te inicjatywy mają jeden cel: by Pismo święte nie było szacowną, ale zakurzoną książką, stojącą na półce i zdejmowaną z niej tylko przed wizytą duszpasterską oraz na czas wieczerzy wigilijnej. Najwspanialsze, najpiękniej drukowane i ilustrowane wydania Biblii nie pomogą, jeśli nikt nie będzie ich czytał. Słowo Boże jest ostrzejsze niż miecz - ale miecz trzymany w pochwie pozostaje bezużyteczny.

Ktoś powie, że Kościół niejako „zmusza” nas do kontaktu ze Słowem Bożym poprzez jego proklamację podczas Liturgii Słowa w czasie każdej Eucharystii. Czytania mszalne są tak pomyślane, by przez dwuletni cykl dni powszednich oraz trzyletni cykl niedzielny zapoznać nas z jak najobszerniejszymi fragmentami Biblii. Jednak również zaangażowanie uczestników Eucharystii w słuchanie Słowa Bożego pozostawia często sporo do życzenia - dla wielu trudny nieraz język biblijnego tekstu i skomplikowane imiona oraz nazwy stanowią barierę nie do przeskoczenia. Można zaryzykować stwierdzenie, że w naszych świątyniach nieustannie powtarza się sytuacja opisana w 8 rozdziale Dziejów Apostolskich: diakon Filip spotkał na drodze etiopskiego dworzanina czytającego Księgę Izajasza. - Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał i usłyszał odpowiedź: - Jakżeż mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?

Jak czytać?

Pismo święte nie jest zwyczajną książką, którą po przeczytaniu odstawia się na półkę. Nie jest też Księgą łatwą w lekturze. Sięgając po nie, musimy zdać sobie sprawę, że obecny kształt ksiąg biblijnych jest wynikiem niezmiernie długiego i złożonego procesu kształtowania. Mówiąc dosadnie: Pan Bóg nie spuścił nam Biblii na sznurku z nieba - ale stopniowo objawiał swe Słowo ludziom żyjącym w określonej kulturze, mających swój sposób rozumienia świata. To Słowo najpierw było przekazywane ustnie, później spisywane i redagowane. Dziś jest zawarte w pewnej konkretnej szacie słownej, przy użyciu takich, a nie innych form i gatunków literackich. Ta szata słowna stanowi opakowanie właściwej treści, którą jest przesłanie, jakie Bóg kieruje do człowieka.

Niezmiernie pomocna w lekturze i rozumieniu Biblii jest znajomość kontekstu historycznego opisywanych wydarzeń, uwarunkowań geograficznych, obyczajowych etc. Pomocą w ich poznaniu są nieraz rozbudowane przypisy, dzięki którym czytający może łatwiej przebić się przez skorupę niezrozumiałych w pierwszej chwili sformułowań, zachowań biblijnych postaci lub innych trudności.

Aby Pismo święte naprawdę kształtowało życie, trzeba najpierw po nie sięgnąć. Sięgnąwszy - należy czytać je stale i systematycznie. Konieczna jest też modlitwa do Ducha Świętego o światło. Czytanie Biblii musi być czytaniem modlitewnym - celem czytania Pisma świętego nie może być zaspokojenie potrzeby powierzchownego wzruszenia, egzaltacji czy też rozrywki. I wreszcie - pamiętajmy o słowach z Listu św. Jakuba o tym, że mamy przeczytane Słowo wprowadzać w czyn, abyśmy nie stali się tylko oszukującymi samych siebie słuchaczami (por. Jk 1,22).

Słowo żywe

„Konieczne jest zwłaszcza, aby słuchanie słowa Bożego stawało się żywym spotkaniem, zgodnie z wiekową i nadal aktualną tradycją lectio divina, pomagającą odnaleźć w biblijnym tekście żywe słowo, które stawia pytania, wskazuje kierunek, kształtuje życie” - pisał Jan Paweł II w liście „Novo millennio ineunte”, wytyczającym drogi Kościoła w III tysiącleciu. Wspomniana przez papieża „lectio divina” (dosłownie: Boże czytanie”) to specyficzne połączenie czytania Pisma św. z modlitwą. To spotkanie ze Słowem żywego Boga ma kilka faz: lectio, meditatio, oratio i contemplatio. Ów podział przypisuje się kartuzowi Guigo II. Pisał on: „To tak, jakby czytanie (lectio) podawało ustom jeszcze stałe pożywienie, medytacja (meditatio) je przeżuwała i przełamywała, modlitwa (oratio) je smakowała, kontemplacja (contemplatio) wzbudzała radość i pokrzepienie”. Do wymienionych elementów współcześnie często dodaje się actio (działanie).

Oczywiście, lectio divina to tylko jedna z wielu możliwych metod kontaktu z Pismem świętym, można wymienić jeszcze choćby celebracje Słowa Bożego, skrutację, kręgi biblijne, czytanie w rodzinie... We wszystkich jednak chodzi o to samo: by otworzyć serce na Słowo Boga skierowane do mnie i pozwolić, by przemieniło mnie i moje życie.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama