Artykuł z tygodnika Echo katolickie 28 (732)
- Zaczynam pełniej rozumieć, iż radość dzielona z innymi jest większa, a krzyż we wspólnocie lżejszy - mówi pani Jadwiga, która przyznaje, że przynależność do Legionu Maryi zapoczątkowała bardziej dojrzały etap jej życia.
Jest rok 1921. Młody pracownik irlandzkiego ministerstwa finansów Frank Duff wpada na pomysł, aby znaleźć nową i skuteczną formę apostolstwa. 7 września w wigilię Narodzenia Matki Bożej organizuje w Dublinie spotkanie. Przybywa na nie 15 osób. Podczas zebrania wszyscy najpierw wzywają Ducha Świętego, następnie odmawiają różaniec, a na koniec postanawiają, że będą chodzić po dwie osoby na wzór apostołów, aby odwiedzać chorych. Planują też wspólne zebrania w każdym tygodniu. To spotkanie dało początek istnienia Legionu Maryi, stowarzyszenia skupiającego osoby świeckie.
Do Polski Legion dotarł dzięki Anatolowi Kaszczukowi, więźniowi obozu w Kozielsku, oficerowi artylerii, później lotnictwa, walczącemu w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po zakończeniu wojny wstąpił on do nowicjatu dominikanów w Cork w Irlandii, gdzie zapoznał się z ideą ruchu. Po powrocie do kraju, w 1948 r. założył pierwsze prezydium w Ostródzie, a następne w Lublinie. Niedługo potem, w 1950 r. Legion Maryi, jak wszystkie stowarzyszenia katolickie, musiał zawiesić swoją działalność ze względu na represje władz komunistycznych. Dopiero w latach osiemdziesiątych, za pontyfikatu Jana Pawła II, Legion mógł zacząć normalnie się rozwijać.
Jego zadaniem stało się docieranie do wierzących i niewierzących, szerzenie kultu Matki Bożej i głoszenie Ewangelii. Dziś stowarzyszenie podejmuje czynny apostolat w 163 krajach na wszystkich kontynentach świata, a jego założyciel jest kandydatem na ołtarze.
Członkowie Legionu Maryi realizują Chrystusowy nakaz głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu. Legioniści zachęcani są do praktykowania prawdziwego nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny według św. Ludwika Marii de Montfort, na którym swoje nabożeństwo do Maryi wzorował również Ojciec Święty Jan Paweł II. Włączają się oni w prace Kościoła, dając wyraz temu, że Kościół to nie tylko hierarchia, lecz także wszyscy wierni.
W Legionie funkcjonują członkowie aktywni i pomocniczy. Ci pierwsi prowadzą apostolstwo przez kontakt osobisty, zwłaszcza wobec osób najbardziej oddalonych od Kościoła. Praca członków aktywnych polega na docieraniu do coraz szerszych kręgów ludzi, poprzez niesienie im wsparcia duchowego czy też rozmowy na tematy religijne. Legioniści w ramach apostolatu odwiedzają również samotnych i chorych w szpitalach, domach opieki czy też schroniska dla nieletnich, pomagają w parafiach, rozprowadzają prasę i książki katolickie oraz prowadzą grupy dziecięce i młodzieżowe Legionu. W czasie odwiedzin apostolskich zachęcają do wspólnej modlitwy i rozdają Cudowne Medaliki.
Członkowie aktywni uczestniczą w cotygodniowych zebraniach Prezydium, trwających nie dłużej niż 1,5 godziny, które zaczynają się zawsze modlitwą. Po niej składane są sprawozdania z wykonanej pracy apostolskiej i przyjmowane zadania na kolejny tydzień. Legioniści zobowiązani są do całkowitej tajemnicy. Każdy czynny Legionista zobligowany jest do wykonania dwóch godzin tygodniowo pracy apostolskiej wyznaczonej mu przez Prezydium. Zadania może wyznaczać tylko duszpasterz. Natomiast członkowie pomocniczy mają obowiązek modlitwy w intencji rozwoju Legionu Maryi i uczestniczenia w zebraniach raz w miesiącu. Członkiem stowarzyszenia może być każdy, niezależnie od wieku, wykształcenia, wykonywanego zawodu czy posiadanej wiedzy religijnej.
Znakiem ruchu jest vexillium, wzorowany na proporcach rzymskich legionów. Na miejscu orła rzymskiego znajduje się gołębica - symbol Ducha Świętego, a na poprzecznej tabliczce napis „Legio Mariae”. Poniżej jest wizerunek Niepokalanej.
W 1995 r. Legion zorganizował ogólnopolską pielgrzymkę na Jasną Górę. Od tamtego czasu coroczną tradycją stało się pielgrzymowanie w drugą sobotę września legionistów, ich rodzin i sympatyków do tronu Królowej Polski.
Aktualnie Legion działa w 23 diecezjach, skupiając prawie 6 tys. członków aktywnych oraz niespełna 20 tys. członków wspomagających. W diecezji siedleckiej funkcjonuje w 30 parafiach i liczy ogółem 870 legionistów, w tym 315 członków czynnych. Kierownikiem duchowym Komicjum, najwyższej rady LM, jest w diecezji ks. kan. Jan Czapski, proboszcz parafii Świętej Trójcy w Radzyniu Podlaskim. Do tego samego Komicjum należy też Jadwiga Panasz.
O stowarzyszeniu dowiedziała się po raz pierwszy 8 lat temu, gdy na niedzielę informacyjną do parafii przyjechał ksiądz z Legionu. - Na spotkaniu usłyszałam, że trzy miesiące trwa okres przygotowawczy, w czasie którego można przyjrzeć się działalności ruchu - wspomina pani Jadwiga. - Czułam potrzebę zaistnienia w tym świętym, apostolskim, powszechnym Kościele - wyznaje. Choć wcześniej Bóg był na pierwszym miejscu w życiu pani Jadwigi, często musiał ustępować życiu rodzinnemu i zawodowemu. Dopiero przejście na emeryturę spowodowało, że pojawiło się trochę więcej czasu, który kobieta postanowiła spożytkować na działalność w ruchu religijnym.
Dziś potwierdza, że przynależność do Legionu pomogła jej przetrwać najtrudniejsze chwile w życiu. Modlitwa towarzyszyła jej, kiedy umarł mąż i jeszcze wcześniej, gdy syn zginął w wypadku. Pani Jadwiga dobrze pamięta ten dzień. - Byłam na rekolekcjach legionowych koło Lublina. Wtedy właśnie się zaczynały. Ich hasłem przewodnim były słowa: „Bóg jest miłością”. W tym dniu po raz pierwszy usłyszałam słowa pieśni: „Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak wypal Panie, byś został tylko Ty, tylko Ty Panie”. Zanotowałam je. Po kilku godzinach dotarła do mnie tragiczna wiadomość - wspomina. - Cały czas czułam, że Bóg jest miłością, że wie, co robi, że kocha mnie i mojego syna. Nie pytałam dlaczego mi go zabrał, tylko się modliłam - dodaje.
Dziś pani Jadwiga dużo czasu poświęca na czynny apostolat. Wspomina starszą panią, do której chodziła parę razy w tygodniu, aby wspólnie się pomodlić. Dzięki niej zaczęła też sięgać do książek i materiałów, aby móc odpowiedzieć na wszystkie pytania. Zabrakło jej jednak przy niej, gdy trafiła do szpitala. - To było tylko kilka dni, a mnie zatrzymały obowiązki rodzinne - wspomina. Wtedy do jej domu zapukała znajoma starszej pani z prośbą, aby ją odwiedziła. - Zrozumiałam, że chodzi o modlitwę, że tego jej brakuje, bo przecież miała przy sobie rodzinę - mówi pani Jadwiga.
W tym samym dniu odwiedziła też innych chorych. Ale przyznaje, że aby przekonać do siebie bliźnich, czasami potrzeba czasu. - Idziemy jako świadkowie, ludzie, którzy mówiąc o sprawach świeckich, podtrzymają chorego na duchu. Mówić o Bogu zaczynamy dopiero na którymś z kolei spotkaniu, bo nie zawsze jest to dobrze przyjmowane - tłumaczy.
Pani Jadwiga zdradza, że przynależność do Legionu zapoczątkowała bardziej dojrzały etap jej życia. - Zaczynam pełniej rozumieć, iż radość dzielona z innymi jest większa, a krzyż we wspólnocie lżejszy - dodaje. Członkostwo w ruchu poszerzyło też jej horyzonty myślowe. Zaczęła czytać o Eucharystii, różańcu, krzyżu, duszach w czyśćcu... - Ludzie mają różne problemy. A jeśli jest się świadkiem, to trzeba umieć odpowiedzieć na wszystkie pytania - tłumaczy.
Legion nauczył też panią Jadwigę odwagi i otwarcia na drugiego człowieka. - Potrafię nawiązać kontakt z dzieckiem i ze staruszkiem, czyli wszędzie tam, gdzie trzeba zaświadczyć o Bogu. Wcześniej nie miałabym odwagi - mówi. Dziś nie boi się zwrócić uwagi, gdy młode dziewczyny palą papierosy, albo zaproponować komuś w podróży medalik. Ale często też sami ludzie zaczepiają i pytają o Legion, a - jak podkreśla pani Jadwiga - w ten sposób również nawiązują się kontakty.
Zebrania legionistów odbywają się przez cały rok. - Nie mamy wakacji. Od pacierza też nas przecież nic nie zwalnia - wyjaśnia. Taka postawa jej zdaniem uczy systematyczności, a przynależność do ruchu uzależnia, w dobrym tego słowa znaczeniu. - Jak już ktoś poczuje charyzmat i wciągnie się w działalność Legionu, to potem nie potrafi tego porzucić. Po prostu czegoś mu brakuje - podsumowuje pani Jadwiga.
opr. aw/aw