Wiara powinna łączyć

Rozmowa z dr. Witoldem Bobrykiem z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, badaczem dziejów Kościołów wschodnich.

Rozmowa z dr. Witoldem Bobrykiem z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, badaczem dziejów Kościołów wschodnich.

Kościoły Polski i Rosji chcą kontynuować zapoczątkowany przed rokiem wspólnym orędziem patriarchy Cyryla i abp. Józefa Michalika dialog. Rozmowy o wspólnym pojednaniu były prowadzone m.in. na konferencji: „Przyszłość chrześcijaństwa w Europie. Rola Kościołów i narodów Polski i Rosji”, która pod koniec listopada odbyła się w Warszawie. „Rok temu zrobiliśmy fundament. Teraz czas na położenie kilku rzędów cegieł” - mówią hierarchowie. Ostatnie wydarzenia w Warszawie oraz Moskwie pokazują, że na drodze tego dialogu jest sporo do zrobienia, a tych cegieł trzeba położyć znacznie więcej niż kilka rzędów...

Podpisanie przed rokiem wspólnego orędzia do narodów Rosji i Polski przez patriarchę Cyryla, zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, i abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, było znaczącym wydarzeniem w stosunkach polsko-rosyjskich. Trudno jednak oczekiwać, że ta deklaracja odegra podobną rolę, jak orędzie biskupów polskich do niemieckich z listopada 1965 r. Słowa biskupów „przebaczamy i prosimy o wybaczenie” trafiły wtedy na podatny grunt. W Niemczech byli liczni zwolennicy pojednania z Polską. Jeszcze przed ogłoszeniem orędzia zachodnioniemiecka Rada Kościołów Ewangelickich zaapelowała do Niemców o uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Za ułożeniem wzajemnych stosunków opowiadała się opozycyjna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), która cztery lata później zdobyła władzę. W 1970 r. kanclerz Willy Brandt podpisał układ z Polską uznający naszą zachodnią granicę, co niewątpliwie służyło dziełu pojednania. Obecnie w relacjach polsko-rosyjskich tak sprzyjającego klimatu nie ma. Rosja powróciła do prowadzenia polityki imperialnej. Od wielu lat toczy wojnę w Czeczenii, gdzie armia rosyjska dopuszcza się zbrodni przeciwko ludności cywilnej. W Mołdawii wspiera separatystyczną Republikę Naddniestrzańską. W 2008 r. doprowadziła do wybuchu wojny z Gruzją. Obecnie jesteśmy świadkami wywierania presji na Ukrainę, aby nie dopuścić do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. To nas jednak nie zwalnia z szukania możliwości prowadzenia dialogu. Dziś, niestety, „przemawia” ulica, o czym najlepiej świadczą ostatnie wydarzenia pod ambasadą rosyjską w Warszawie i polską w Moskwie. Inicjowanie dialogu ze strony obu Kościołów jest niezwykle cenne, ale nie może ograniczyć się tylko do wąskiego kręgu osób. Trzeba podejmować wspólne działania, m.in. włączać się w prace przy odbudowie zniszczonych cerkwi i kościołów, porządkowaniu cmentarzy i miejsc pamięci. Dobre przykłady mamy zresztą u siebie. Na początku tego wieku młodzież z gimnazjum w Suchożebrach uporządkowała cmentarz jeńców radzieckich w Sośnie-Kozółkach. W 60 rocznicę likwidacji obozów jenieckich w Suchożebrach i Wólce Suchożebrskiej odbyło się nabożeństwo ekumeniczne z udziałem bp. Henryka Tomasika, ówczesnego sufragana siedleckiego, i arcybiskupa Abla, prawosławnego ordynariusza lubelsko-chełmskiego. Dzieje tych obozów opracował Edward Kopówka („Stalag 366 Siedlce”, Siedlce 2004). Działania tego rodzaju to są cegły pozwalające budować wzajemne porozumienie.

Dostojnicy wzywają też do wybaczenia wzajemnych krzywd. Jakie są dziś największe doły do zasypania między Polską i Rosją?

Ich akurat nie brakuje, ale nie jest to tylko problem relacji polsko-rosyjskich. Rosjanie powinni zrewidować ocenę własnej historii. I to nie tylko w stosunku do Polski. W przypadku Europy Środkowej muszą poddać rewizji również politykę prowadzoną wobec Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Rumunii, Węgier, Czech i Słowacji, czyli państw, które na skutek ekspansji radzieckiej na wiele lat utraciły swoją niepodległość lub suwerenność. Podobnie muszą w końcu uznać prawo Ukrainy i Białorusi do niepodległości. I nie chodzi tu tylko o deklarację słowną, ale rzeczywiste uznanie prawa obu sąsiadujących z nami narodów do samostanowienia. Nie bez winy jest tu również rosyjska Cerkiew prawosławna, która odmawia prawa do niezależności prawosławnym Kościołom lokalnym. Rosja musi wreszcie przyznać, że do wojny przystąpiła w 1939 r. Nie można wiecznie kultywować mitu, że dla obywateli sowieckich II wojna światowa rozpoczęła się dwa lata później. Agresja Niemiec na ZSRR oznaczała tylko zmianę sojuszu. I ta rewizja własnej historii jest bardzo ważna dla samych Rosjan, bo bez niej nie zbudują oni społeczeństwa obywatelskiego. My od czasu rozejmu andruszowskiego z 1667 r., który położył kres naszej aktywnej polityce wschodniej, porównywalnych grzechów na sumieniu wobec Rosjan nie mamy, co nie oznacza, że w ogóle ich nie ma. W przeszłości religię wykorzystywano chętnie do realizacji politycznych celów. I to w pierwszej kolejności trzeba sobie wyjaśnić. U nas rusyfikacja szła w parze z propagowaniem prawosławia. Natomiast państwo polskie krzywdziło własnych obywateli wyznających prawosławie. W 1938 r. władze państwowe na terenie naszej diecezji i sąsiedniej diecezji lubelskiej przeprowadziły akcję niszczenia cerkwi, w trakcie której rozebrano ponad 100 świątyń.

Punktem zapalnym wciąż pozostaje Katyń. Październikowa decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który orzekł, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie mordu na Polakach w 1940 r., jeszcze bardziej podsyciła wzajemne żale.

To jest stanowisko Trybunału Europejskiego, a nie Rosji. W 1990 r. Michaił Gorbaczow oficjalnie przyznał, że zbrodni dokonało NKWD. Problem polega jednak na tym, że takich miejsc na terenie dawnego ZSRR jest wiele. I w wielu z nich spoczywają również obywatele polscy. O Katyniu wiemy znacznie więcej niż na przykład o Kuropatach pod Mińskiem na Białorusi, gdzie w latach 30 i 40 XX w. rozstrzeliwano zarówno Białorusinów, jak i Polaków. Liczba ofiar nie jest do dzisiaj znana, a dokumenty śledztwa nie zostały ujawnione. Sądzę, że żale najbardziej podsycają próby ponownego obciążenia Niemców odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską. Takie same znaczenie odgrywają również głosy usprawiedliwiające działania Stalina losem jeńców sowieckich w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Zacytuję tu prof. Zbigniewa Karpusa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu: „Jeńcy sowieccy podczas wojny polsko-bolszewickiej byli dziesiątkowani przez cholerę, tyfus, czerwonkę. Wszystko przez trudne warunki sanitarne, brak żywności, ubrań, podstawowych sprzętów. Rosjanie wiedzą jednak, że nie było eksterminacji jeńców”. W tej sprawie Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych w Warszawie i Federalna Agencja ds. Archiwów Rosji wydały w języku rosyjskim zbiór dokumentów archiwalnych dotyczących jeńców sowieckich przebywających w niewoli polskiej. Wspólne działania są podejmowane, ale wydaje się, że ich odbiór jest stosunkowo słaby.

Wydaje mi się, że bez rozwiązania sprawy Katynia nie możemy mówić o porozumieniu w stosunkach polsko-rosyjskich czy pojednaniu.

Dla mnie, po ponad 70 latach od dokonania mordu na polskich oficerach, kiedy rzeczywiści sprawcy od dawna już nie żyją, rozwiązaniem jest niezatajanie zbrodni, udostępnienie dokumentacji i zgoda na upamiętnienie. Natomiast samo wyjaśnienie sprawy Katynia nie zamyka problemu mordów na obywatelach polskich w latach 1939-1941. Na przykład przy pracach archeologicznych we Włodzimierzu Wołyńskim odkryto groby ofiar NKWD. Takich nieznanych mogił jest zapewne znacznie więcej. Podobnie nie można zapominać o ludziach zamordowanych po ponownym wejściu Armii Czerwonej na ziemie polskie w 1944 r. Czasami, tak jak podczas obławy augustowskiej przeprowadzonej w lipcu 1945 r., rzeczywistych i rzekomych przeciwników politycznych mordowało wspólnie NKWD i UB. Dopominać się musimy również o udostępnienie dokumentacji dotyczącej obywateli polskich osadzonych w więzieniach i łagrach oraz zesłanych w głąb ZSRR.

W podpisanym 17 sierpnia 2012 r. orędziu napisano, że nie wolno przemilczać prawdy historycznej, nawet bolesnej. Tymczasem polsko-rosyjska trudna przeszłość wciąż dzieli. Podpisanie porozumienia miało być przełomem w tej sprawie. Czy tak się stało?

Orędzie należy traktować jako apel skierowany zarówno do rządzących, jak i obywateli. Natomiast oba Kościoły muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, co w tym zakresie mogą same zrobić. Trudna przeszłość będzie jeszcze długo dzieliła. I zawsze znajdą się politycy, którzy będą starali się to wykorzystać. Wydaje się, że szczególnie ważne we wzajemnych relacjach są dla nas wydarzenia z historii najnowszej, ponieważ dotyczą one często naszych najbliższych. Okres zaborów postrzegamy już z innej perspektywy.

Podczas listopadowej konferencji historycy, ludzie nauki i kultury, dziennikarze, politycy oraz biskupi dyskutowali o relacjach polsko-rosyjskich. Zastanawiali się także nad tym, jak prowadzić wspólny dialog społeczeństw i Kościołów. Od czego, Pana zdaniem, powinniśmy zacząć ów dialog?

Powinnyśmy go zacząć od modlitwy „Ojcze nasz”.

A co z wzajemnymi stereotypami - ze strony rosyjskiej tak nielubianego przez Dostojewskiego „wyniosłego i fałszywego” Polaka i ze strony polskiej „prawosławnego ruskiego”?

Stereotypów w naszym myśleniu nie brakuje. Natomiast z powodu podjęcia wspólnych rozmów literatury cenzurować nie mamy prawa. Jest ona świadectwem epoki, w której powstała. Chodzi tu raczej o budowanie nowych relacji w obustronnych stosunkach opartych na wzajemnym poszanowaniu. A ten wzajemny szacunek budować możemy na fundamencie wspólnej wiary. Wiary, która powinna łączyć, a nie dzielić.

Kiedy w ubiegłym roku kościelni dostojnicy Polski i Rosji podpisywali orędzie, pojawiło się wiele krytycznych głosów. Niektórzy zarzucali, że Kościół nie powinien wychodzić przed szereg, mieszać się do polityki itd. Co Pan o tym sądzi?

Tu znowu nasuwa się analogia z orędziem biskupów polskich do niemieckich. Władze komunistyczne wykorzystały je do walki z Kościołem. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że ten głos polskich biskupów odegrał znaczącą rolę w dziele pojednania polsko-niemieckiego. Kościoły mają nie tylko prawo, ale i obowiązek inicjowania dialogu pomiędzy skonfliktowanymi stronami. Przez lata narosło wiele uprzedzeń, które można rozwiązać tylko na gruncie chrześcijańskiego przebaczenia. Mówiąc słowa modlitwy Chrystusowej: „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, nie dokonujemy oceny ciężaru gatunkowego naszych i cudzych grzechów. Pamiętajmy, że Cerkiew prawosławna też była ofiarą sowieckiego terroru. Wielu obywateli dawnego ZSRR, bez względu na przynależność narodową, również padło jego ofiarą. Dialog rozpoczęty przez oba siostrzane Kościoły powinien być budowaniem nowych relacji we wzajemnych stosunkach w oparciu o nauczanie Chrystusa.

Dziękuję za rozmowę.

MD
Echo Katolickie 48/2013

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama