Adoracja nie jest luksusem, lecz priorytetem
Czy dostrzegli Państwo, że w najlepsze trwa wiosna? Czuć ją, widać i słychać bardzo mocno. Nie chodzi mi jednak o tę kalendarzową, ale... eucharystyczną. Aby ją zobaczyć, wystarczy tylko otworzyć oczy i serce.
Skromny biały opłatek w bogatej, lśniącej monstrancji. Wierzysz, że „Oto Mesjasz, oto nasz Bóg, oto Jezus przychodzi tu...”? Tak na rozpoczęcie adoracji Najświętszego Sakramentu śpiewają młodzi, zebrani na niejednym czuwaniu lub rekolekcjach. Dziś coraz trudniej wyobrazić sobie jakiekolwiek spotkanie modlitewne bez trwania przy Jezusie Eucharystycznym. I dobrze, że tak jest. To niesamowite, że adorujący nie ograniczają się tylko do zanoszenia swoich próśb. Coraz ważniejszym punktem staje się modlitwa uwielbienia. Zwiększa się liczba osób, którzy bezinteresownie chwalą Pana. Z roku na rok przybywa tzw. wieczorów uwielbienia, które gromadzą setki, a nawet tysiące ludzi. 17 listopada 2010 r. papież Benedykt XVI w jednej ze swoich katechez mówił: „Chciałbym stwierdzić z radością, że dziś w Kościele mamy <<wiosnę eucharystyczną>>; jakże wiele osób trwa w milczeniu przed tabernakulum, aby zagłębić się w rozmowę miłości z Jezusem! Cieszy to, że tak wiele grup młodych ludzi odkrywa na nowo piękno modlitwy w czasie adoracji Najświętszej Eucharystii. Modlę się, aby ta <<wiosna>> eucharystyczna szerzyła się coraz bardziej we wszystkich parafiach”.
A co z Polską? Czy do nas także zawitała taka wiosna? - W naszym kraju przybywa kościołów, w których organizowana jest całodzienna lub kilkugodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Dzieje się tak od Roku Eucharystycznego ogłoszonego przez św. Jana Pawła II. Kolejnym symptomem są rekolekcje i spotkania młodzieżowe, na których również nie brakuje adoracji. Ten punkt już nikogo nie dziwi. Uwielbienie Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie stało się także nieodzownym i jednym z najważniejszych punktów Światowych Dni Młodzieży. Papież Benedykt XVI, wymieniając pięć charakterystycznych elementów tego spotkania, mówił także o adoracji - wylicza ks. dr Stanisław Szczepaniec, koordynator ruchu Adoremus.
Rekolekcje, czuwania i zjazdy ewangelizacyjne mogą być dobrym początkiem naszej przygody z Jezusem Eucharystycznym. Można wtedy doświadczyć zachwytu Panem, można też zafascynować się tego rodzaju modlitwą. Ale co dalej? Co się stanie, gdy wrócimy do naszych parafii? Warto zrobić wszystko, by ten zapał nie ostygł.
- Pójście na adorację w czasie odbywanych rekolekcji jest dla nas czymś oczywistym. Idziemy, bo tak trzeba, bo idą inni, bo zwyczajnie chcemy w niej uczestniczyć. Po powrocie do domu warto tę modlitwę kontynuować. Adoracja jest jednym z elementów naszego wewnętrznego wzrostu i duchowej dojrzałości. Warto znaleźć na nią czas w programie swoich codziennych zajęć; postarać się, by nasze trwanie przed Najświętszym Sakramentem było systematyczne. Często potrzebujemy do tego jakiegoś impulsu. Inspiracją może być np. lektura odpowiedniej książki, homilia, spotkanie formacyjne czy świadectwo drugiego człowieka - tłumaczy ks. S. Szczepaniec.
Dodaje, że dojrzewanie do adoracji ma swoje etapy. Zazwyczaj najpierw uczestniczymy w niej tylko dlatego, że ktoś nas do tego zachęcił lub namówił. Kierujemy swoje kroki ku Najświętszemu Sakramentowi z myślą, że tak powinniśmy robić, że jest nam to potrzebne. Czasem nawet walczymy z samym sobą, by udać się na adorację. Nierzadko musimy pokonać pewne przeszkody, związane m.in. z brakiem czasu. W pewnym momencie dostrzeżemy jednak, że trwanie przed Jezusem stało się już potrzebą serca. Dojdziemy do takiego etapu, że brak adoracji będzie dla nas mocno odczuwalny. - Zobaczymy, że adoracja stała się dla nas miłosnym spotkaniem z żywym Bogiem. Zaczniemy dostrzegać Jego obecność w Najświętszym Sakramencie, będziemy Go słuchać i doświadczać wzajemnej bliskości, zwanej komunią. Więź pomiędzy nami stanie się coraz mocniejsza - opowiada kapłan. Aby tak się stało, potrzebna jest jednak systematyczna adoracja.
Niektórzy ludzie skarżą się, że w ich parafiach nie ma na co dzień wystawionego Najświętszego Sakramentu. Okazji do adoracji często jest jak na lekarstwo. Jednak nie powinniśmy z tego powodu rezygnować z uwielbiania Jezusa. Nie zapominajmy, że On przez cały czas jest obecny w tabernakulum. Czerwona lampka to czytelny sygnał. W naszej diecezji całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu jest możliwa w dwóch miejscach. Pierwsze to kaplica sióstr sakramentek w Siedlcach (ul. Rawicza 32). Tam od 1959 r. trwa adoracja wieczysta. Drugi punkt to kościół św. Antoniego w Białej Podlaskiej, którym opiekują się bracia kapucyni. W tej świątyni wystawienie trwa codziennie w godz. 9.00-18.30.
- Adoracja została wprowadzona w 1993 r. Przychodzą na nią najczęściej te osoby, które mają coś do załatwienia w mieście, albo ci, którzy chcą się u nas wyspowiadać. Z możliwości adoracji korzystają także osoby związane z naszym duszpasterstwem oraz sympatycy kościoła św. Antoniego. Wiem, że poprzez modlitwę przed Najświętszym Sakramentem chcą żywego kontaktu z Bogiem, pragną Mu się wyżalić, szukają umocnienia, wysłuchania i odpoczynku przed Jego Obliczem. Tu, w Białej Podlaskiej mówi się, że adoracja jest czymś bardzo potrzebnym. Nasz kościół, jako jedyny w mieście, jest otwarty przez cały dzień. Każdy może wejść do środka, nie musi modlić się w przedsionku. Bialczanie bardzo to cenią. Z adoracją idealnie współgrają i łączą się także codzienne dyżury spowiednicze - zauważa br. Piotr Zajączkowski, gwardian bialskiego klasztoru braci kapucynów.
Czy z tego wynika, że zaczęliśmy doceniać wartość modlitwy adoracyjnej? - Liczba mnoga jest tu myląca, bo równocześnie jesteśmy świadkami odwrotnego procesu. Kiedy jedni odkrywają adorację, a drudzy dopiero wkraczają na ścieżkę wiary, inni w ogóle przestają chodzić do kościoła. Ci, którzy systematycznie trwają przy Jezusie Eucharystycznym, należą do grona tych najbardziej wierzących ludzi - twierdzi ks. S. Szczepaniec.
Promowanie i praktykowanie adoracji Najświętszego Sakramentu to sprawa ważna zarówno dla świeckich, jak i dla kapłanów. - Wierni swoją gorliwością mogą zachęcić księży. Z kolei duszpasterze, rozeznając znaki czasu i widząc zainteresowanie wiernych, stwarzają im możliwość adoracji. Tu najbardziej działa jednak Duch Święty. Popularność trwania przy Jezusie Eucharystycznym wzrasta, ale to, co robimy jest ciągle niewystarczające - zaznacza kapłan.
Ruch Adoremus, któremu przewodzi mój rozmówca, powstał w Krakowie przed beatyfikacją Jana Pawła II. Założycielom nie chodziło jednak o tworzenie sztywnych struktur. - Można do nas przynależeć formalnie, ale nie to jest najważniejsze. Skupiamy się na tym, by pomóc innym ludziom w adorowaniu Jezusa. Przekonujemy do tworzenia w parafiach nawet niewielkich grup adoracyjnych. Służmy modlitwą i inspiracją. Organizujemy sympozja i prowadzimy stronę www.adoremus.pl, na której umieszczamy różne materiały przydatne w adoracji. Strona cieszy się dużym powodzeniem. Uważam, że to kolejny znak wiosny eucharystycznej - podsumowuje ks. S. Szczepaniec.
Na koniec wspomnijmy o echach jednego z minionych wydarzeń. Ruch Adoremus zorganizował już trzy sympozja dotyczące adoracji. Ostatnie odbyło się 7 lutego w Łagiewnikach. Dotyczyło adoracji Najświętszego Sakramentu przez dzieci. - Nie mam pełnego oglądu w tej kwestii, ale z tego, co dowiedziałem się podczas rozmów z kapłanami, katechetami i wychowawcami, ten temat jest dosyć zaniedbany. O ile wzrasta liczba kościołów, w których regularnie odbywa się adoracja, o tyle liczba dziecięcych grup adoracyjnych jest ciągle bardzo mała. Nie muszą to być duże grupy. Wystarczy nawet pięć - siedem osób. Zaproszenie warto kierować do wszystkich, ale taka grupa też się przyda. Oczywiście, potrzeba wtedy pracy formacyjnej, by dzieci wzrastały w klimacie adoracji i modlitwy. W tym kierunku ciągle dzieje się zbyt mało. O tym, że trwanie przed Jezusem nie jest łatwe, także dla dzieci, nie trzeba nikogo przekonywać. Doświadczenia tych osób, które same często adorują i żyją Chrystusem pokazują jednak, że najmłodsi również potrafią odnaleźć się w takiej formie modlitwy. Pójście z uczniami na adorację nie będzie łatwe tak, jak wyjście na wspólny mecz czy wyjazd do kina. Dzieci są jednak bardzo wyczulone, w nich także drzemie potrzeba trwania na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Na sympozjum wysłuchaliśmy świadectw najmłodszych, którzy systematycznie modlą się przed Jezusem. Oczywiście, nie zadziałoby się to bez osób, które je formują i pomagają im we wzrastaniu w wierze. Wysłuchaliśmy też na ten temat pięknego świadectwa katechetki, pracującej w wiejskiej parafii. Okazuje się, że ciągle potrzeba takich Bożych szaleńców, którzy w tej kwestii przetrą szlaki i pokażą pewne wzory - kończy ks. Stanisław.
Wszak, jak mówił Benedykt XVI, adoracja nie jest luksusem, lecz priorytetem...
Agnieszka Wawryniuk
Echo Katolickie 9/2015
opr. ab/ab