Jakie cechy decydują o prawdziwej męskości?
Jedna z najważniejszych chrześcijańskich modlitw rozpoczyna się od słowa „Ojcze...”. Myślę, że dla wielu z nas to słowo straciło znaczenie. Ot, jedno z wielu imion Boga...
Zapewne tak jest. Ale też od początku miało szczególne znaczenie dla wierzących. „Od pierwszych kroków swej drogi Kościół przyjął to wezwanie i uczynił je swoim” - mówił papież Benedykt XVI podczas audiencji środowej w 2003 r. Pięknie o Bożym ojcostwie pisał do Galatów św. Paweł Apostoł: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4,6). Zaś zwracając się do Rzymian przypominał: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»” (Rz 8,15). Jezus wiele razy mówił o swoim Ojcu w niebie. Czy dziś zagubiliśmy znaczenie słowa „ojciec”? Bardzo możliwe.
Dlaczego?
Znów oddaję głos papieżowi Benedyktowi XVI: „Być może współczesny człowiek nie dostrzega piękna, wielkości i głębokiego ukojenia zawartego w słowie „Ojcze”, którym możemy zwrócić się do Boga w modlitwie, ponieważ niejednokrotnie postać ojca nie jest wystarczająco obecna i konkretna w życiu codziennym. Nieobecność ojca, kwestia ojca, który nie uczestniczy w życiu dziecka, jest problemem naszych czasów, dlatego trudnym staje się zrozumienie w całej głębi, co znaczy, że Bóg jest dla nas ojcem”. Trudno odmówić racji papieskiemu stwierdzeniu.
Czy jednak nie mówimy o dwóch różnych sprawach?
Nie, skądże! Chodzi tu raczej o swoistą analogię. Właściwe zrozumienie ludzkich relacji pozwala się nam zbliżyć do Boga, który jest przecież także relacją - Trójjednością Osób, złącznych więzią miłości! Każdy z nas poprzez chrzest święty zostaje w tę Jedność wszczepiony. Więcej, ma prawo - tak jak Jezus, dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu - zwracać się do Boga „Ojcze”, a mówiąc precyzyjniej: „Tatusiu” - bo tak należy tłumaczyć użyte w oryginale słowo „Abba”! Tylko wielka miłość ma wpisaną w siebie taką czułość...
Zgoda. Tylko że wchodzimy teraz na poziom uczuć, emocji. Wystarczy, jeśli zostanie on zaburzony, a wszystko się sypie. Ojciec - despota, alkoholik, ojciec - nieobecny w procesie wychowania, ojciec - nieodpowiedzialny drań... Co Ksiądz powie komuś, kto niesie w sobie taki obraz?
Spotykam takich ludzi, to fakt. To zawsze jest bardzo trudne. Widzę, jak się męczą, jak trudno im się modlić - uciekając od złych wspomnień, często uciekają też od modlitwy, którą traktują jak rozdrapywanie nie do końca zabliźnionych ran. Bywa, że ojciec od dawna już nie żyje. Co im mówię? Nie ma gotowych recept. Najczęściej proszę o to, aby modlili się o dar przebaczenia. Nie ma innej drogi: przebaczenie zawsze prowadzi do uwolnienia. Kolejną rzeczą jest uznanie, że nawet jeśli zawiódł ziemski ojciec, Ten w niebie nie zawiedzie nigdy. Proponuję, aby modlili się tak, jak potrafią - nawet jeśli jest to modlitwa po ludzku bardzo ułomna.
Tylko że miłość domaga się konkretności. Dla osoby, która ma problemy z wiarą i niesie w sobie pamięć dotkliwych zranień, może to być argument niewystarczający, zbyt abstrakcyjny. Czy sama modlitwa ma moc uzdrowić?
Bóg uzdrawia zranione relacje. Ale też posługuje się ludźmi - wszak jesteśmy stworzeni „na Jego obraz i podobieństwo”. Proszę się odwołać do ludzkiego doświadczenia ojcostwa. Co wnosi obecność ojca w rodzinie? Ład, bezpieczeństwo, zaufanie, harmonię pomiędzy światem zewnętrznym i wewnętrznym, poczucie akceptacji, stałość. Ich brak prowadzi do lęku, zamknięcia, nieufności.
Jak się to ma do Ojcostwa Boga?
Właściwie odpowiedzią na to pytanie jest cała Biblia. Jej początek to przecież stworzenie świata: Bóg nadaje mu sens, określa przyczynowość. Wprowadza harmonię, porządek - koroną stworzenia czyni człowieka. A kiedy ten się od Niego odwraca, nie skreśla go. Obiecuje pomoc. Wybacza małostkowość i zdrady. Zawiera przymierze z Abrahamem, podczas którego zobowiązuje się być wiernym obietnicy, nawet wtedy, gdy my jej nie dochowamy. W konsekwencji posyła na świat Syna Jezusa Chrystusa. Można powiedzieć, że Ojciec w zmaganiach o każdego z nas jest nieustępliwy, nie poddaje się - walczy do końca! To jest do bólu konkretne!
Tak jak konkretne jest słowo „Ojciec”. Jak zatem odkrywać jego bogactwo?
Myślę, że odkrycie pełni Bożego Ojcostwa daje jakąś niesamowitą pewność! A ona prowadzi do pokoju, zabiera lęk, otwiera na niemożliwą do zatarcia przez jakąkolwiek ludzką siłę Obecność. Do przekonania, że On po prostu jest. W świetle i mroku. Na dobre i na złe. Czasem interweniuje, ale niekiedy pozwala się nieco poobijać, abyśmy mogli zrozumieć, że wolność to nie samowola. Mój ulubiony werset z Biblii to słowa Psalmu 23: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, złą się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23,4). Choćby ludzie zawiedli, Bóg Ojciec jest ścianą, o którą zawsze można się oprzeć, gdy straci się równowagę. Jest opoką, na której można zbudować całe swoje życie. W czasach, gdy większość spraw i zasad zrelatywizowano, ma to szczególne znacznie.
Bóg Ojciec - wzór dla współczesnych ojców. Czy takie zestawienie nie jest zbytnią zuchwałością?
Skądże! Mamy prawo, a nawet obowiązek, czerpać z tego wzoru. Bóg Ojciec uczy wierności, trwania - także wbrew przeciwnościom. Ojciec, który posyła na świat swojego Syna, aby uratować ludzi, pokazuje, jaka powinna być prawdziwa miłość : nie braniem, ale gotowością do składania daru z siebie, nawet jeśli związane jest to z cierpieniem, ofiarą. Podobnie jak Bóg - Stwórca każdy ziemski ojciec powinien troszczyć się o wewnętrzną i zewnętrzną harmonię, ład, zaprowadzać go w sobie, w rodzinie. Mieć świadomość, że przekazując życie, uczestniczy w „creatio continua” - kontynuuje stwórcze dzieło. Być strażnikiem życia.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 39/2015
Wołania z Księgi Rodzaju (3,9) nie należy rozumieć jako prostego pytania o lokalizację, miejsce przebywania. Przecież przed Bogiem nie można się schować. Ma ono zatem głębszy sens: „Adamie, człowieku - jak wygląda twoje życie teraz, gdy odwróciłeś się ode mnie? Kim jesteś teraz?”. Można pójść dalej i poddać je jeszcze głębszej parafrazie: „Mężczyzno, gdzie jesteś? Jaki jesteś - dziś, w XXI w., wobec świata chlubiącego się nowoczesnością i zarazem tak bardzo pogmatwanego? Jak rozumiesz swoje powołanie do ojcostwa - fizycznego i duchowego? Jak postrzegasz swoje miejsce w zmieniającej się rzeczywistości?...”.
Dziś w Kościele coraz więcej mówi się o ojcostwie. To dobrze. Mocny ojciec to mocna rodzina. Ojciec, który wie, co jest w życiu ważne, potrafi panować nad sobą, który jest odpowiedzialny, stanowi dla najbliższych opokę, to skarb. Niestety, nie zawsze tak jest. Można zaryzykować stwierdzenie, iż współczesny kryzys rodziny w znacznej mierze wypływa z kryzysu ojcostwa właśnie. Jeśli coś, co ma być skałą, okazuje się lotnym piaskiem, to jakże cokolwiek na nim zbudować? Przybywa mężczyzn niezdolnych do zagwarantowania stałych relacji. Nieodpowiedzialnych i niedojrzałych. Słabych mentalnie, zniewieściałych, nieprzygotowanych do życia. Dochodzi do tego pętla kredytów, fizyczna nieobecność w domu spowodowana wyjazdami za pracą. Czasem też pogubienie w sferze wartości, dążeń, w stawianych sobie celach.
Kiedyś w szczerej rozmowie jeden z ojców, nieradzący sobie z problemami, dorastającymi dziećmi, powiedział mi takie słowa: „Jak mogę być dobrym ojcem, skoro nikt mnie nie nauczył, jak nim być? Mój ojciec zostawił rodzinę, gdy miałem dziewięć lat...” Smutne. I trafne.
Psychologowie zgodnie podkreślają, że ogromną rolę w dojrzewaniu do męskości, ojcostwa pełni wzór innego mężczyzny, ojca. Nie słowa, a czyny się liczą. Nie deklaracje i puste frazesy, a zmagania, walka, pokonywanie trudności wykuwają charakter. Dobrze rozumiał to św. Paweł odwołujący się niejednokrotnie w swoim nauczaniu do obrazów potyczek sportowych czy obrazów batalistycznych. „Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą - pisał - abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość,a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże” (Ef 6,13-17). Takie obrazy przemawiają do mężczyzny!
Warto zawalczyć o swoją duszę. Porzucić bezpieczne pielesze, toksyczny spokój i ruszyć do walki. Złapać się za bary ze swoimi nałogami, rozlazłością, egoizmem, bylejakością! Czasem zburzyć koślawo posklejany świat wartości, rozprawić się z fuszerką i zbudować go na nowo. Tak, jak powinno być!
XPS
opr. ab/ab