Film o naszej Matce

Legendarne dzieje wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej doczekały się ekranizacji

27 września w auli AWF odbyła się premiera długo oczekiwanego filmu „Błogosławiona wina”. Legendarne dzieje wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej wreszcie doczekały się ekranizacji.

Film o naszej Matce

Film trwa niecałą godzinę. Wątki fabularne mieszają się z narracyjnymi. O historii obrazu Madonny Gregoriańskiej i losach Mikołaja Sapiehy opowiada znany dziennikarz Marek Zając. Tajemnicę fenomenu kodeńskiego sanktuarium tłumaczy zaś jego rzecznik prasowy o. Mirosław Skrzydło. Najwięcej emocji wzbudzają w odbiorcach oczywiście sceny fabularne. Twórcy pokazali epizody z bitwy pod Smoleńskiem, chorego Mikołaja i jego pobyt w Rzymie, kradzież obrazu, ucieczkę do Polski i uroczyste powitanie wizerunku Matki Najświętszej. Do najciekawszych i najmocniejszych scen należy ta, w której zakrystian papieskiej kaplicy, przy świetle pochodni, nożem wycina obraz z ram, zwija go w rulon i ucieka. Po drodze mija zakonników. W tle słuchać śpiew „Kyrie eleison”. Trudno o lepsze zestawienie. Marek Zając, opowiadając o kodeńskiej historii, przenosi nas w kilka miejsc, m.in. do miejscowej bazyliki, włoskiej restauracji i na teren watykańskich posiadłości. Z przyjemnością i ciekawością słucha się także wypowiedzi o. Mirosława Skrzydło, który wspomina m.in. o prośbach, jakie czciciele Kodeńskiej Madonny zostawiają w skrzynce, umieszczonej w pobliżu ołtarza. Wiele z tych karteczek zapisanych jest przez dzieci. Ich modlitwy są szczególnie wzruszające. Zakonnik mówi też o tym, że cudowny wizerunek Maryi przyciąga wiernych jak magnes od setek lat i nic nie zapowiada, by mogło się to zmienić. Starsi i młodzi ciągle tłumnie klękają przed obliczem Królowej Podlasia, z wiarą obchodzą na kolanach Jej ołtarz i powierzają swoje życie.           

Wielomilionowa inicjatywa

Film wyreżyserował Przemysław Hauser. Scenariusz napisał Wojciech Darda-Ledzion. W rolę M. Sapiehy wcielił się Jarosław Struczyński, kasztelan zamku w Gniewie. W obsadzie znaleźli się też m.in. Joanna Domańska (żona Sapiehy), Jakub Lasota (zakrystian) i Henryk Dąbrowski (Pyłyp). Muzykę napisał Robert Janson. Honorowy patronat nad inicjatywą objął senator Grzegorz Bierecki. Przedsięwzięcie zostało sfinansowane przez „Skok Stefczyka”. O tym, jaki był koszt tego filmu, nie chciano powiedzieć. Senator wyznał tylko tyle, że „budżet filmu był wielomilionowy, ale ta historia jest warta każdych pieniędzy”.  To z jego inicjatywy do produkcji włączono epizod dotyczący żołnierzy wyklętych. - Usłyszałem, że przy dwóch partyzantach, których ekshumowano na tzw. Łączce na Powązkach, znaleziono medaliki z MB Kodeńską. Były one umieszczone w czaszkach. Wygląda na to, że przed śmierci żołnierze ukryli je w ustach. Te medaliki świadczą dziś o ich tożsamości, o tym, że pochodzili właśnie stąd - mówi G. Bierecki.

Kodeń tętni życiem

Film w najbliższym czasie będzie można obejrzeć w kilkunastu kościołach na terenie powiatu bialskiego i radzyńskiego. Na pewno trafi także do kin. Wiadomo, że w przyszłym roku wyemituje go również Telewizja Polska. Produkcja zostanie udostępniona telewizjom katolickim, trafi też za granicę.

- Zanim doszło do tej ekranizacji, już kilkakrotnie zgłaszali się do nas ludzie, którzy chcieli stworzyć film o historii obrazu, ale ostatecznie nikt się tego nie podjął. Propozycję senatora i reżysera przyjęliśmy więc z niedowierzaniem. Pierwsze zdjęcia kręcone były w Kodniu podczas ubiegłorocznego sierpniowego odpustu. Twórcom zależało także na tym, by pokazać, że mimo iż żyjemy w tak zlaicyzowanych czasach, kodeńskie sanktuarium ciągle przyciąga kolejnych ludzi. Ten film pozwoli zgłębić kulturę tego regionu; wiem, że tutejszych mieszkańców nie da się zrozumieć bez Matki Bożej Kodeńskiej. Jej obecność mocno odcisnęła się na ich mentalności - zaznacza o. Mirosław.

Prawda czy mit?

Twórcy filmu inspirowali się słynną powieścią „Błogosławiona wina” Zofii Kossak-Szczuckiej. Wielu ludzi zastanawia się jednak, czy powtarzana od lat historia cudownego wizerunku jest prawdziwa.

- Celem filmu nie było udowodnienie jakiejś prawdy czy mitu. Kiedy przygotowywano scenariusz, bazowano na dostępnych źródłach. Było nim dzieło ks. Jakuba Walickiego pt. „Historia obrazu kodeńskiego Panny Maryi”, wydane w 1720 r. Ten kapłan był kronikarzem na dworze Sapiehy. Na jego publikacji opierała się także sama Z. Kossak. Innych źródeł nie ma. Archiwa kodeńskie najpierw zostały zniszczone przez pożar, jaki dotknął niegdyś miasto Kodeń, potem, po powstaniu styczniowym, zostały wywiezione stąd przez zaborcę. Chcemy, by ten film uczył patriotyzmu i budował nas wewnętrznie, aby trafił do młodego pokolenia, które dziś tak bezpardonowo odzierane jest z wszelkich wartości. To, czy obraz faktycznie został wykradziony z papieskiej kaplicy, nie jest wcale najważniejsze. Istotne, że powstał o nim film - zaznacza o. M. Skrzydło.

Początek nowego?

Przemysław Reichel, drugi reżyser filmu, wspominał, że praca nad zdjęciami trwała rok. W produkcji wykorzystano 100% nagranych zdjęć, zarówno tych dotyczących scen fabularnych, jak i narracji. Zadowolenia z efektów nie krył odtwórca Sapiehy.

- To była moja pierwsza rola w filmie. Na początku miałem się skupić na konsultacjach historycznych. Potem otrzymałem propozycję zagrania głównej roli. Cieszę się, że w filmie biorą udział grupy rekonstrukcyjne i że nie są one zepchnięte na dalszy plan, że nie stanowią tylko bocznego tła. Chylę czoła przed aktorami, z którymi miałem przyjemność pracować. Udział w tym przedsięwzięciu był dla mnie niesamowitym doświadczeniem - przyznaje Jarosław Struczyński.

Dalsze losy filmu zależne są także od tego, jak zostanie on przyjęty przez odbiorców. Po medialnych zapowiedziach o tej produkcji do Kodnia przyjeżdża zdecydowanie więcej pielgrzymów. Potwierdzają to sami ojcowie oblaci. Są świadomi, że film może postawić przed nimi nowe wyzwania.

A. Wawryniuk
Echo Katolickie 40/2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama