Powołanie - niezasłużony dar

Dlaczego młodzi ludzie dziś boją się iść za głosem powołania? Skąd wynikają bolesne sytuacje porzucania stanu kapłańskiego lub zakonnego?

Powołanie - niezasłużony dar

Proszę Księdza, Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego, jaki przeżywaliśmy w kwietniu, to dla wielu okazja do szczególnej modlitwy. Dla innych - refleksji nad odkryciem i realizacją życiowej drogi. W jaki sposób rodzi się powołanie do służby Bogu?

Powołanie do życia zakonnego czy kapłańskiego to tajemnica, a o tajemnicy nie rozmawia się łatwo. Kiedy mówimy o „rodzeniu się powołania”, nie można nam zapominać o tym, że jest ono niezasłużonym darem Boga. Młody człowiek może mieć takie odczucie w sercu, że „rodzi się w nim powołanie”, kiedy np. patrząc na jakiegoś księdza lub osobę konsekrowaną, myśli: „ja też chcę tak żyć, też chcę być taki”. Jednak zawsze to Bóg pierwszy zaprasza do tej szczególnej służby w Kościele zwanej powołaniem.

Skąd pewność, że to, co młody człowiek „czuje”, rzeczywiście jest Bożym powołaniem?

Jeśli chodzi o pewność powołania, to zawsze jest ono rozeznawane we wspólnocie Kościoła. Władze seminaryjne czy zakonne mają m.in. pomóc w zweryfikowaniu tego, czy to, co „czuje” młody człowiek, faktycznie jest Bożym zaproszeniem.

Powołanie niejako zaczyna się realizować, kiedy człowiek pozytywnie na nie odpowiada. Na co naraża się, jeśli tę otwartą furtkę zamyka, twierdząc: „to nie dla mnie”?

Powołanie to pewien pomysł Pana Boga na to, aby konkretny człowiek był szczęśliwy. Najpierw jest oczywiście „powołanie do świętości”, a w nim dopiero zawiera się to inne, szczególne, tajemnicze. Odpowiadając na powołanie do kapłaństwa czy zakonu, trzeba się kierować sumieniem. Wypełniając taki, a nie inny zamysł Stwórcy, osoba powołana staje się sobą, odczuwa pokój, radość i pewność siebie. Pan Bóg daje także łaskę stanu, czyli umocnienie, aby człowiek szedł i realizował siebie w kompletnym oddaniu, w rezygnacji z siebie, ze swoich planów, zachcianek czy nawet marzeń. Powołanie to wezwanie do realizowania największego z pragnień: wyłącznej służby Bogu w posłuszeństwie, celibacie (czystości) i ubóstwie (w zależności od rodzaju powołania). Można więc powiedzieć, że jeśli ktoś nie odpowie na to zaproszenie Boga, zrezygnuje w ten sposób z przepięknej przestrzeni, w której mógłby współpracować z Bogiem w dziele zbawienia ludzi i świata.

W jakich kategoriach rozpatrywać sytuacje, gdy osoby konsekrowane porzucają wybraną drogę - „zrzucają sutannę”? To znak źle odczytanego powołania?

Sytuacja, w której ktoś „zrzuca sutannę lub habit zakonny”, jest zawsze momentem cierpienia dla całego Kościoła. Nie chciałbym, żeby te słowa brzmiały górnolotnie, ale faktem jest, że odejście od kapłaństwa czy życia zakonnego staje się dla Kościoła pewną porażką, która wpisuje się w krzyż Chrystusa niesiony przez całą wspólnotę. Często takie odejście to skomplikowany proces, którego przyczyny i przebieg tworzą indywidualną historię człowieka rezygnującego z wcześniej obranej drogi. Może to być związane z kryzysem wiary lub grzechem, a także zdradą powziętych zobowiązań i przyrzeczeń, i to powoduje cierpienie wspólnoty Kościoła.

Warto podkreślić, że wszelkie decyzje ludzkie dokonują się w przestrzeni wolności i sumienia. Dlatego też - ewangelicznie rzecz ujmując - mamy prawo ocenić jakieś zachowanie, także rezygnację z życia poświęconego Bogu, jako „dobre lub złe”, jako „zgodne lub niezgodne” z tym, co naucza Jezus Chrystus, jako „pozytywne lub negatywne” w stosunku do realizowanego powołania w Kościele. Nie jesteśmy natomiast wezwani do piętnowania takich osób; co najwyżej - do upominania dla dobra danego człowieka, dla jego zbawienia.

Mówi się, że powołanie to służba. Co z tymi, którzy - owszem - mówią „tak”, ale nie ma w nich gotowości do oddawania siebie innym, do dzielenia ich problemów i trosk, do pracy charytatywnej? Czy w związku z tym to, co młodemu człowiekowi oferuje dzisiaj świat, nie staje się przeszkodą w realizacji powołania?

Bóg powołuje do życia kapłańskiego czy zakonnego w konkretnym czasie i przestrzeni. Myślę, że w każdym momencie historii istniały takie „propozycje świata”, które mogły stawać się przeszkodą w realizacji powołania. Sama gotowość do oddawania siebie innym i do dzielenia ich problemów czy trosk to za mało. To konkretne działanie powoduje skutki, a więc w powołaniu mogą być takie momenty, kiedy rzeczywiście już się nie chce „być dla innych”, już nie odczuwa się tej gotowości, ale to nie zwalnia z działania, z bycia. Trzeba także pamiętać, że powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego nie jest, ściśle rzecz biorąc, powołaniem do pracy charytatywnej. Służba w kapłaństwie nie może być utożsamiana z pracą charytatywną. Oczywiście te rzeczywistości się przeplatają, łączą, ale działanie „charytatywne” wynika bardziej ze wzoru Chrystusa, niż z oczekiwań świata, tzn. jako ksiądz czy zakonnik jestem powołany do codziennej rezygnacji z siebie i z tego, co mam, tak jak to robił Chrystus, a nie tylko dlatego, że ktoś tego ode mnie oczekuje.

Od niedawna pełni Ksiądz funkcję diecezjalnego referenta ds. powołań. Z jakimi zadaniami wiąże się ta godność?

W każdej diecezji odpowiedzialność za duszpasterstwo powołań kapłańskich spoczywa przede wszystkim na biskupie, który powołuje diecezjalnego referenta ds. powołań dla wspomagania i koordynowania różnych inicjatyw powołaniowych. Referent jest więc takim punktem kontaktu dla osób zaproszonych do służby przez Boga, dzięki któremu młody człowiek łatwiej może odnaleźć odpowiedzi na pytania rodzące się w jego sercu i dotyczące dokonującej się tajemnicy.

Współpracując z kapłanami diecezji siedleckiej, szczególnie z moderatorami seminarium, a także alumnami, organizuję rekolekcje powołaniowe w Wyższym Seminarium Duchownym naszej diecezji. W kwietniu, z inicjatywy rektora WSD im Jana Pawła II ks. prałata dr. Mieczysława Głowackiego, zorganizowaliśmy także „Dni powołaniowe”, podczas których uczestnicy mogli spędzić weekend w seminarium według „programu dnia kleryka”. Do moich zadań należy także uczestnictwo w wydarzeniach diecezjalnych, podczas których możliwe jest promowanie drogi powołania kapłańskiego. Muszę nadmienić, że ciągle uczę się realizowania tej funkcji, bo - tak jak zasygnalizowała to Pani w pytaniu - pełnię ją od niedawna. Dlatego skorzystam z okazji i poproszę także czytelników „Echa Katolickiego” o modlitwę w intencji powołań.

Co odnośnie powołań winien uświadomić nam, wiernym, trwający Rok Miłosierdzia?

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia staje się dla powołań i powołanych szansą na to, aby na nowo zaczerpnąć ze źródeł łaski i miłości, a także przypomnieć sobie, że to Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. To Bóg jest także Tym, który powołuje. On w swoim Synu uczy każdego z nas korzystania z dóbr duchowych i materialnych, wzywa do modlitwy i troski o powołania, do dawania świadectwa i do autentycznego życia Miłością.

Dziękuję za rozmowę.

LA

 

17 kwietnia, w czwartą niedzielę wielkanocną zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza, w Kościele obchodziliśmy 53 Światowy Dzień Modlitw o Powołania. W Polsce rozpoczyna on Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego, który przebiegał ph. „Powołani do Miłosierdzia”.

- Powołanie jest odpowiedzią na Bożą miłość, która dotyka ludzkie serca. Czymś więc oczywistym jest, że wyraża się w służbie drugiemu, czyli dziełach miłosierdzia co do ducha i ciała - powiedział Katolickiej Agencji Informacyjnej delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Powołań bp Marek Solarczyk. - Mówiąc o powołaniach, często zapominamy, że jest to tajemnica wiary, która dokonuje się w dialogu człowieka z Bogiem. Stąd tak ważna jest pomoc młodym, by mogli osobiście spotkać Chrystusa i wejść z Nim w intymną relację. Do tego potrzeba więc zarówno świadectwa życia wiary w rodzinie i społeczeństwie, jak i modlitwy oraz ofiary całego Kościoła, a więc każdego z nas - za tych, którzy stają na progu dojrzałego życia - podkreślił bp Solarczyk, zauważając, że Tydzień Modlitw o Powołania przypomina nam, że jesteśmy wspólnotą, a więc odpowiadamy jedni za drugich. Dodał przy tym, że bez odniesienia do wiary, kwestię powołań będzie się zawsze sprowadzało do socjologii. - Tam jednak jest już jedynie mowa o życiowej drodze, zaangażowaniu, pracy charytatywnej, zawodzie czy próbie nadania sensu swojemu życiu - podsumował.

LA
Echo Katolickie 18/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama