A krzyżyk, Zbychu?

Motocykliści potrafią zadziwić świadectwem wiary, a także swoim życiem. Odbywają wspólne pielgrzymki, przystępują do sakramentów, są solidarni oraz zdyscyplinowani. Więcej w wywiadzie z duszpasterzem motocyklistów - ks. Zbigniewem Komoszką.

O tym, co gra w duszy motocyklistów, jak się modlą oraz co to znaczy być diecezjalnym duszpasterzem motocyklistów z ks. Zbigniewem Komoszką rozmawia Monika Lipińska.

Czy diecezjalny duszpasterz motocyklistów ma swojego patrona, którego przyzywa, wyruszając w drogę?

Jest ich 13. To bł. Męczennicy z Pratulina - jeden wielki, zbiorowy patron, bardzo bliski memu sercu. Powiem więcej - złożyłem takie nieformalne prywatne ślubowanie, obiecując, że zawsze, dopóki siły na to pozwolą, będę do unitów pielgrzymował, opowiadał o nich, namawiał do przyjazdu do Pratulina.

Przed nami IX Diecezjalna Pielgrzymka Mężczyzn. W gronie pielgrzymów nie zabraknie zdecydowanie wyróżniających się w tym gronie facetów wbitych w skóry, czyli motocyklistów. Z jakimi intencjami jedziecie?

Tak się pięknie składa, że Motocyklowa Pielgrzymka Mężczyzn, która jest jakby elementem Diecezjalnej Pielgrzymki Mężczyzn, odbędzie się już po raz piąty. Organizują ją Stowarzyszenie Motocyklowe Bears Riders Łuków i Klub Motocyklowy Bears Riders Łuków FG. Tworzy się więc już pewna tradycja, co bardzo mnie buduje. Mężczyźni z wielką chęcią i ogromnym entuzjazmem na tę pielgrzymkę jadą. Już od dawna dopytują, kiedy, jak i skąd startujemy. Dodam, że co roku jest nas więcej. W ostatnich latach - 200, a nawet 300 osób.

Każdy z pewnością wiezie do Pratulina swoje intencje, ale poprzez fakt, że biorą udział w pielgrzymce w swoim gronie, przede wszystkim mają potrzebę bycia we wspólnocie. Po drugie - pragną razem zamanifestować swoje chrześcijaństwo, wiarę. Te chłopy w skórach - jak mówię o nich często w kazaniach - uczestniczą w programie pielgrzymkowym od początku do końca: Mszy św., modlitwie, konferencjach. Nie wstydzą się. Kiedy na błoniach twa Różaniec, ze swoich kurtek wyciągają różańce i modlą się ze wszystkimi. Mimo że znam ich świetnie, jeżdżę z nimi, przebywam na co dzień, to kiedy podczas naszej pierwszej pielgrzymki popatrzyłem na nich - rozmodlonych przed ołtarzem, ścisnęło mnie w gardle.

Myślę, że to również wspaniałe świadectwo dla ludzi patrzących z boku. Widok takiego twardziela na kolanach, z różańcem w ręku, mówi sam za siebie. Dobrze pamiętam zdjęcie z pielgrzymki w 2017 r.: szpaler motocyklistów niosących do ołtarza ikony poszczególnych unitów.

Byli wtedy bardzo przejęci, żeby nie powiedzieć wzruszeni. Już po pielgrzymce niektórzy prosili, by powiedzieć coś więcej „o tym gościu, którego trzymali”. Mówiłem wtedy: panowie, niech każdy zapamięta swojego błogosławionego, obierzcie go za patrona. Często te pielgrzymkę wspominają, jak się spotykamy, choćby teraz, we wrześniu, podczas festynu rodzinnego organizowanego w Białej Podlaskiej z okazji odpustu ku czci Najświętszej Maryi Panny.

Pewnego razu, gdy główną ulicą Siedlec jechało kilkudziesięciu motocyklistów, w grupce ludzi czekających na przejściu ktoś powiedział: „oho, hippisi jadą!”. No właśnie - kim oni są?

To ludzie, którzy mają swoje rodziny, swoje biznesy, swoje zapatrywania polityczne, poglądy, jak też słownictwo charakterystyczne dla tej grupy, którą łączy pasja do dwóch kółek. W mojej ocenie - ludzie bardzo wartościowi. Do kwestii wiary podchodzą naturalnie, bez egzaltacji, w męski, stanowczy sposób.

Kiedy podczas Mszy np. na zakończenie sezonu przed konfesjonałem ustawiają się w kolejkę, a potem jak jeden mąż przystępują do stołu Pańskiego, żeby przyjąć Pana Jezusa do swego serducha, obserwuję, że z podziwem patrzą na nich nie tylko postronne osoby, ale też księża.

Jaka jest rola kapelana w tym towarzystwie? Czuje się Ksiądz duchowym przywódcą? Motywuje? Nawołuje do modlitwy, nawrócenia?

Jestem przede wszystkim jednym z nich: zakładam skórę, podczas rajdu jadę w kolumnie, trzymam się ustalonych zasad. Staram się nie moralizować, rozmawiam normalnie. Kiedy jedziemy na pielgrzymkę, mówię: słuchajcie panowie, uczestniczymy w całym programie. To dla nich oczywiste: nikogo nie trzeba przekonywać czy namawiać. I takie sytuacje bardzo mnie - ich duszpasterza - dopingują w posłudze.

Utarło się, że przed każdym wyjazdem błogosławię uczestników. Jeżeli grupa nie jest liczna - każdego z osobna, stawiając krzyżyk na czole albo na kasku. Kiedy motocyklistów jest dużo, staję przed nimi i błogosławię znakiem krzyża św. całą grupę. Kiedyś wyruszaliśmy na jakąś wspólną wyprawę. W pośpiechu wskoczyłem na motocykl i daję. Ale widzę w lusterku, że wszyscy zostali na miejscu. Czekam, myśląc, że może ktoś się nie zdążył przygotować. Oni dalej stoją, maszyny włączone... Zsiadam z motocykla, podchodzę, rzucam: „panowie, co jest?”. Oni na to: „A krzyżyk, Zbychu?!”.

A jak Ksiądz jest postrzegany przez motocyklistów jako duszpasterz?

Kiedy organizowane są pielgrzymki np. do Częstochowy, oni pierwsi dzwonią i proszą, żebym z nimi jechał. Pielgrzymkę motocyklistów do Pratulina - tak, kobiet, jak i mężczyzn - organizuję ja. Ale to oni zawsze dużo wcześniej kontaktują się, deklarują udział. Podobnie jest z uroczystym rozpoczęciem i zakończeniem sezonu motocyklowego organizowanego w Białej, Łukowie, Siedlcach. To motocykliści informują mnie i proszą, żebym był z nimi, odprawił Mszę św. Jestem im potrzebny. Chcą, żebym im towarzyszył. Gdyby było inaczej, moje duszpasterzowanie straciłoby sens.

Proszę Księdza, nie mogę nie zapytać o zachowania motocyklistów w ruchu drogowym: moralność na drodze, bezpieczeństwo podróżowania, przestrzeganie przepisów…

Tę grupę uczestników ruchu drogowego rzeczywiście ocenia się chyba najsurowiej, o czym świadczą choćby przypinane nam łatki „władców szos”, „dawców organów”, „twardzieli bez zasad, cisnących gaz do dechy”, itd. Powiem krótko: stereotypy i uogólnienia zawsze są krzywdzące.

Ja mogę powiedzieć, że motocykliści to społeczność, która wspaniale potrafi się nawzajem wspierać. Widać to przy okazji różnego rodzaju wyjazdów. W kolumnie zachowują maksymalną uwagę z myślą o bezpieczeństwie innych. Jeżeli jest osoba, która prowadzi, wszyscy to respektują. Do głowy nikomu nawet nie przyjdzie, żeby próbować jechać szybciej czy wyprzedzać innych. Trzeba podporządkować się regułom obowiązującym w grupie, pilnować się ustalonej dyscypliny. Bycie we wspólnocie motocyklistów, niezależnie od tego, czy ktoś należy do konkretnego klubu, czy jest niezrzeszony - przede wszystkim rodzi odpowiedzialność.

Kiedyś zabrakło mi paliwa w drodze. Zjechałem na pobocze. Zadzwoniłem szybko do znajomych. Proszę mi uwierzyć, nie minęła minuta, gdy zatrzymał się przy mnie auto. Gość za kierownicą mówi: „Cześć, kolego! Pomóc? Podrzucić cię gdzieś?”. Tacy są motocykliści.

Czego życzyć motocyklistom?

Żeby mieli siłę dawania świadectwa. Bo w dzisiejszych czasach o to chyba najtrudniej.

A co odpowiada Ksiądz osobom, którzy marzą o takim hobby jak motocykl?

Mamy i żony często zażegnują się: nie pozwolę synowi, mężowi na jazdę motocyklem. Uważam, że rozwagi na drodze potrzeba wszystkim kierowcom - nieważne, czy mają dwa czy cztery koła. Jestem zdania, że należy pozwalać na marzenia, oby tylko była w tym mądrość Ale pytanie o to hobby - utożsamiane z wielkim ryzykiem - zadają mi też często moi uczniowie w szkole na Brzeskiej w Białej Podlaskie. Powtarzam im: mądrość, mądrość i jeszcze raz mądrość.

Życzę zatem mądrości, siły płynącej ze wspólnoty, wielu duchowych owoców pielgrzymowania do Pratulina.

Monika Lipińska

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama