Ostatnio kilka razy pisałem, że Światowe Dni Młodzieży były cudownym wydarzeniem. Pokazały piękno Kościoła powszechnego, ale i Kościoła w Polsce. Zdania nie zmieniam. Nie potrafię jednak uwolnić się od niepokoju o przyszłość Kościoła w Europie i w Polsce
Ostatnio kilka razy pisałem, że Światowe Dni Młodzieży były cudownym wydarzeniem. Pokazały piękno Kościoła powszechnego, ale i Kościoła w Polsce. Zdania nie zmieniam. Nie potrafię jednak uwolnić się od niepokoju o przyszłość Kościoła w Europie i w Polsce.
Oczywiście pamiętam zapowiedź Jezusa, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą. Wiem, że niepokój nie jest właściwą postawą chrześcijańską. Może więc mój niepokój wyrasta z kiepskiej formacji duchowej? Słyszałem ponadto o wielu budzących nadzieję wydarzeniach. Zresztą w tym numerze „Gościa” zebrało nam się wyjątkowo dużo tego rodzaju historii. Godne największej uwagi, a pominięte przez wiele mediów, było chociażby spotkanie powołaniowe Drogi Neokatechumenalnej zorganizowane zaraz po ŚDM w podkrakowskich Brzegach. 3 tysiące chłopców zgłosiło tam gotowość pójścia do seminarium. 2 tysiące rodzin zadeklarowało, że pojedzie na misje, a 4 tysiące dziewcząt chce pomóc tym rodzinom lub wstąpić do zakonu. Liczby robią wrażenie, a jak pokazuje doświadczenie poprzednich tego rodzaju spotkań, nie są to tylko emocjonalne deklaracje (więcej na ss. 16–19). Opisujemy również historię znakomicie zapowiadającej się śpiewaczki operowej, która porzuciła karierę sceniczną dla klasztoru karmelitański ego (ss. 28–30), czy życie Mustafy Amariego, pochodzącego z rodziny muzułmańskiej z Algierii, który poznał Jezusa, wstąpił do Kościoła katolickiego, a teraz przygotowuje się do kapłaństwa (ss. 26–27).
Serce rośnie, choć jednocześnie mamy do czynienia z innymi faktami. Polaków zarejestrowanych na ŚDM było 78 tysięcy. To skromniutka liczba. Niewiele mniej, bo 63 tysiące, przyjechało Włochów, a Francuzów 33 tysiące. Dlaczego Polaków nie było więcej? Jest nas przecież prawie 40 milionów, niewiele mniej niż wspomnianych Włochów czy Francuzów. Ponadto byliśmy u siebie i do Krakowa mieliśmy blisko. Czy zdecydowały tylko podobno wysokie koszty rejestracji? A może powód jest poważniejszy? Może na niedzielnej Mszy św. młodych ubywa w bardzo szybkim tempie? A skoro nie ma ich co tydzień w kościele, to i nie widzieli powodu, by wziąć udział w ŚDM. To tylko moje luźne hipotezy. I wcale nie muszę mieć racji. Ostateczny efekt w postaci 1,5 czy 2 milionów ludzi na Mszy św. kończącej ŚDM był imponujący, ale on nie powinien nas uśpić. Niewielka liczba 78 tysięcy zarejestrowanych młodych Polaków powinna niepokoić. Podobnie jak zabójstwo francuskiego księdza Jacques’a Hamela. Trzeba przyznać, że przeżycia związane z ŚDM nieco przesłoniły to tragiczne i bezprecedensowe wydarzenie. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie informacja, że ostatni raz doszło do czegoś podobnego we Francji pod koniec XVIII wieku, w czasie wojny wandejskiej, podczas powstania katolickich chłopów przeciw władzom rewolucyjnym. Przez ponad dwieście lat żaden ksiądz we Francji nie został zamordowany w kościele w czasie odprawiania Mszy św. (więcej na ss. 50–53). Zastanawiam się, czy śmierć ks. Hamela przestraszy katolików francuskich, czy doda im odwagi.
Jest to słowo wstępne ks. Marka Gancarczyka do "Gościa Niedzielnego" nr 33/2016
opr. ac/ac