Rachunek sumienia

To nie jest refleksja o śmierci. To jest refleksja o życiu. A snuję ją w dniach obchodów stulecia niepodległości Polski. Dlaczego?

To nie jest refleksja o śmierci. To jest refleksja o życiu. A snuję ją w dniach obchodów stulecia niepodległości Polski. Dlaczego?

Było to tuż po Wszystkich Świętych, w trakcie rozmowy w gronie redakcyjnych kolegów. Pośród różnych opowieści i opinii pojawiła się i taka, że są już kraje, w których grobów jest coraz mniej, a na pewno jest ich mniej niż umierających. Choć pierwszym odruchem było zdziwienie (bo logiczne wydaje się równanie, że na jednego człowieka przypada jeden grób), po krótkiej refleksji można było odpowiedzieć sobie na pytanie o ten stan rzeczy. To w sumie nic nowego – zawsze przecież zdarzało się, że ktoś umierał i nie było możliwości pochowania go. Ale nie o to chodziło rozmówcy, raczej o to, że nigdy w takim stopniu jak dzisiaj nie zdarzało się, by człowiek nie miał grobu, bo mieć go nie chciał. I to jest niepokojące, bo świadczy nie tyle o podejściu do kwestii śmierci, ile o podejściu do kwestii... życia. Podstawowej kwestii. Ksiądz Tischner w swojej „Filozofii dramatu” napisał, że „dla ludzi zaangażowanych w przeżywanie dramatu scena życia jest przede wszystkim płaszczyzną spotkań i rozstań, jest przestrzenią wolności, w której człowiek szuka sobie domu, chleba, Boga i w której znajduje cmentarz”. Dom, chleb, Bóg i cmentarz w jednym zdaniu? Owszem, bo w przestrzeni tych czterech słów zamyka się całość ludzkiego życia. Przywołuję to stwierdzenie Tischnera z poczuciem goryczy. Trudno mi pogodzić się ze świadomością, że dożyłem czasu, w którym człowiek nie chce znaleźć dla siebie cmentarza. Czy dlatego, że nie pogodził się ze śmiercią, czy raczej dlatego, że nie pogodził się z życiem? Powtórzę: to nie jest refleksja o śmierci. To jest refleksja o życiu. A snuję ją w dniach obchodów stulecia niepodległości Polski. Dlaczego? Bo nasze myślenie o człowieku przekłada się na nasze myślenie o ojczyźnie. Również w kontekście życia i śmierci. Polski nie było na mapach. Czy wobec tego nie było jej w ogóle? Bynajmniej. Nie było jej na cmentarzu, bo żyła w ludziach. Chwała Bogu.

Słusznie zdiagnozowali biskupi polscy w swoim liście pasterskim na tę okazję, że w refleksji o zwycięstwie należy wyjść od przyjrzenia się przyczynom klęski. Dzięki temu obchodzenie jubileuszu nie będzie jedynie okazją do zgromadzenia obywateli na akademii, lecz może być przyczynkiem do naprawy istniejącego stanu. Prywata i egoizm, o których napisali, że stały u podstaw utraty niepodległości, to postawy moralnie naganne i nie do przyjęcia w społeczeństwie obywatelskim. Od nich rozpoczął się proces rozkładu, ułatwiający wrogom rozbiór Rzeczypospolitej. Nasuwa mi się od razu skojarzenie z chorującym organizmem. Osłabiony wskutek braku należytej dbałości ułatwia wtargnięcie wirusom, bakteriom i czemu tam jeszcze, co w końcu prowadzić może do poważnej choroby, a nawet śmierci. Czy zatem stulecie to nie jest raczej okazja do zrobienia porządnego rachunku sumienia przez wszystkich, którzy sprawując władzę, służyli i służą temu społeczeństwu? Wiem, że używając słowa „służba”, wywołam u niektórych uśmiech rozgoryczenia bądź ironii. Wciąż jednak wierzę w ludzi. Również w tych, którzy obejmują ważne urzędy i powinni mieć świadomość, dla kogo to robią.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama