Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Ta wizytówka została powieszona nad głową Jezusa na ostatnie chwile Jego ziemskiego żywota.
Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Ta wizytówka została powieszona nad głową Jezusa na ostatnie chwile Jego ziemskiego żywota.
Nie wiem, czy komuś z rodziny Migliorich, do lat trzydziestych ubiegłego wieku właścicieli jednego z pałaców nieopodal bazyliki Świętego Piotra, kiedykolwiek przyszła do głowy myśl, że zamieszkają w nim bezdomni. Nie wiem, powtarzam, nie mam pojęcia. Nie chcąc zatem nikogo skrzywdzić, wstrzymam się od kategorycznego stwierdzenia, że na pewno nie. Ale nie sądzę, by przyszła. Bo tak urządzony jest ten świat. Pałace są dla królów, dla żebraków kartony. Nawet sami bezdomni po wejściu do wnętrza nowej noclegowni chcieli ją ponoć natychmiast opuścić, bo widząc splendor, myśleli, że zaszła jakaś pomyłka. Tak, co do bogactwa, ubóstwa, królowania, rządzenia i służby można się pomylić, o ile nie zastosuje się właściwych kryteriów. W tym wypadku mam na myśli kryteria Jezusa Chrystusa. Najwłaściwsze, jak sądzę.
Z królowaniem Jezusa Jego uczniowie od zawsze mają ten sam problem: mieszają się im porządki. Popełniają tę samą pomyłkę co Piotr, który odciągnął Jezusa na bok i zaczął Mu perswadować, iż cierpienie nigdy na Niego nie przyjdzie. Albo ci, którzy po rozmnożeniu chleba chcieli obwołać Jezusa królem. Od dwóch tysięcy lat usiłują niestrudzenie wcisnąć Go na jakiś tron ziemskiego rodzaju, zamiast usłyszeć to, co wyraźnie im powiedział: Jego królestwo z tego świata nie jest. W bieżącym numerze „Gościa” pisze o tym Franciszek Kucharczak (ss. 24–25). I komentuje bardzo trafnie: „Chrystus jest królem niezależnie od tego, czy człowiek uznaje Jego władzę, czy nie. Jednak to, kim staje się człowiek, zależy od tego, za kogo w swoim życiu uznaje Jezusa”. Celne to spostrzeżenie, jak sądzę, bardzo trafna diagnoza problemów współczesnego człowieka, który usiłuje ułożyć sobie życie wedle swojego scenariusza. Nie ma w nim miejsca na rolę Pana Boga, a nawet jest, to raczej rola drugoplanowa.
Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Ta wizytówka została powieszona nad głową Jezusa na ostatnie chwile Jego ziemskiego żywota. Tabliczka z podaniem winy? – Com napisał, napisałem – odpowiedział Piłat tym, którzy chcieli poprawiać napis. A potem, gdy Jezusa ukrzyżowano, lud stał i patrzył. Żołnierze szydzili i wołali, że skoro jest królem żydowskim, to powinien zejść z krzyża. Jeden z łotrów wiszących obok sugerował podobne rzeczy. Drugi skarcił go za to i wyznał wiarę, po czym został, jak mówią, pierwszym świętym kanonizowanym, bo Jezus zapewnił go, że będzie z Nim w raju. Czytam ten opis ewangeliczny za każdym razem z drżeniem serca. Zastanawiam się bowiem, co musi czuć ukrzyżowany człowiek, który niebawem umrze, i widzi kogoś również umierającego, o którym mówią, że jest królem, albo że sam siebie nim uczynił. I wyznaje wiarę. Prosi: zabierz mnie ze sobą do swojego królestwa. Czy Dobry Łotr doświadczył wcześniej łaski uwierzenia, że jest takie królestwo, które nie jest z tego świata? Nie wiem. Wiem natomiast, że zrobił coś najlepszego, co mógł uczynić. Nie dlatego, że umierał. Ale dlatego, że przechodząc do innego życia, wybrał najlepszą jego cząstkę. Zaufanie Królowi.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac