Po dwóch sesjach synodu wiemy więcej nie tylko o problemach współczesnej rodziny, ale także o Kościele i jego wewnętrznym zróżnicowaniu
W trakcie trwania ostatniego synodu ktoś zamieścił na Twitterze zdjęcie słupa granicznego z godłami dwóch państw strefy Schengen. Poniżej zaś podpis: „Granica między orto- i heterodoksją”. Tweet ten dobrze chyba oddawał atmosferę synodalnej debaty, której towarzyszył lęk przed ewentualnym nowym podziałem w Kościele. Do tej atmosfery odwołuje się papież Franciszek w adhortacji Amoris laetitia, zaznaczając jednak, że w różnorodności wygłaszanych opinii – o ile były wierne Kościołowi – dało się słyszeć wiele słusznych trosk i pytań stawianych uczciwie i szczerze (nr 2–3). Po dwóch sesjach synodu wiemy więcej nie tylko o problemach współczesnej rodziny, ale także o Kościele i jego wewnętrznym zróżnicowaniu.
O jednej z takich linii granicznych mówił kard. Sarah. Podczas gdy [w innych rejonach świata] wielu chrześcijan ginie za wiarę i za wierność Jezusowi, na Zachodzie niektórzy ludzie Kościoła usiłują ograniczyć wymagania Ewangelii do minimum1. Wydaje się, że jedną z głębszych przyczyn tej odmienności jest oparcie się na dwóch różnych etosach: kupieckim i rycerskim. Nie chodzi o ich wartościowanie, ale o spojrzenie na nie jako na dwie różne strategie poszukiwania dobra. Etos kupiecki kojarzy się z dobrem uzyskiwanym na drodze negocjacji i kompromisów, które są możliwe, gdy dobra będące przedmiotem targów są podzielne. Miarą troski o dobro wspólne, w tym także o dobro wspólne Kościoła, w ramach etosu kupieckiego jest gotowość do ustępstw, do rezygnacji z własnej całościowej realizacji planów życiowych czy ideałów. Ważną rolę odgrywa w tym etosie umiejętność redukcji konfliktów do zwykłej arytmetyki. Etos rycerski kojarzy się natomiast z gotowością do ponoszenia poświęceń aż do ofiary z życia włącznie. Lepiej paść z godnością, niż żyć w hańbie - pisał niegdyś Tacyt.
Etos rycerski jest wciąż żywy tam, gdzie aktualnie trwają lub też do niedawna trwały prześladowania ludzi za wiarę. Etos kupiecki zaś popularny jest tam, gdzie ludzie od kilku pokoleń prowadzą życie ustabilizowane, skwapliwie zabiegając o podniesienie własnych standardów życiowych i zapewnienie lepszej, tzn. jeszcze bardziej sytej przyszłości swoim (nielicznym notabene) dzieciom. Te dwie strategie zabiegania o dobro obecne były na obu sesjach synodu, co znajduje swoje echo także w tekście adhortacji. Mamy zatem Ewangelię czytaną przez kupców i przez rycerzy. W tym kontekście trzeba więc umieścić dyskusję o aktualnej polityce komunikacyjnej Watykanu, którą watykański ekspert od pijaru Thomas Rosica SJ określa mianem rebranding. Jej celem jest zmiana sposobu postrzegania Kościoła przez ludzi pozostających na zewnątrz niego. Za poprzednich pontyfikatów kojarzył się on przede wszystkim ze sprzeciwem wobec aborcji, związków homoseksualnych czy antykoncepcji. Dzisiaj zaś, za sprawą profesjonalizmu ekspertów od pijaru, pierwsze refleksje ludzi „z ulicy” odwołują się do miłosierdzia, ekologii i otwartości na imigrantów. Być może z tego powodu jedynym kontekstem, w którym w adhortacji wspomina się explicite o niegodnym przyjmowaniu Komunii św., jest odmowa pomocy cierpiącym i ubogim (nr 185–186). Dzięki tym zabiegom marketingowym w wielu środowiskach wrogość wobec Kościoła ustąpiła miejsca życzliwemu zainteresowaniu. Ks. Rosica obawia się jednak, że nie wszyscy katolicy z radością przyjęli tę nową strategię medialną. Przyglądając się toczącemu się sporowi między „kupcami” i „rycerzami”, warto pamiętać, że Pan Jezus nie był ani kupcem, ani rycerzem, tylko męczennikiem.
Czytając adhortację – zgodnie z zaleceniem papieskim – powoli i fragmentami (nr 7), można by odnieść wrażenie, że papież zdecydowanie bardziej broni w niej grzeszników niż doktryny Kościoła. Stawanie po stronie grzesznika to postawa charakterystyczna dla Ojca świętego, do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Dominuje w niej „logika integracji” (nr 299) i współczucia dla słabych (nr 308). Papież nieustannie szuka okoliczności łagodzących (nr 308), piętnując zarazem wzorce przeciwne, a więc tych, którzy wierząc, że wszystko jest białe lub czarne, zamykają drogę łaski (nr 305), prawa moralne traktują niczym kamienie, którymi rzuca się w grzeszników (nr 305), a konfesjonał zamieniają w salę tortur (Evangelii gaudium, 44). Franciszek podkreśla, że chodzi mu o włączenie wszystkich w życie Kościoła, także tych, którzy nie spełniają w życiu ideału małżeństwa i rodziny proponowanego przez Ewangelię (nr 298). Nikt nie może być potępiony na zawsze (nr 296). Ta Franciszkowa strategia drażni osoby o bardziej konserwatywnym nastawieniu, warto jednak pamiętać, że zarzut utrzymywania nazbyt bliskich relacji z grzesznikami stawiano także Jezusowi (por. Łk 19,7).
W ostatecznym tekście adhortacji widać staranność o równowagę między dążeniem do integracji grzeszników a troską o unikanie wszelkich okazji do zgorszenia (nr 299); między przypominaniem o Bożym miłosierdziu a tworzeniem wrażenia, że Kościół – za sprawą wyjątków i „przywilejów sakramentalnych” dla pewnej grupy ludzi – faktycznie popiera podwójną moralność (nr 300). Papież podkreśla, że Kościół nie może się wyrzec głoszenia pełnego ideału małżeństwa (nr 307) ani sprawiać wrażenia, że minimalizuje wymagania Ewangelii (nr 301).
Kwestia integracji kościelnej osób w ponownych związkach, która skupiła uwagę dziennikarzy, nie jest głównym tematem adhortacji. Poświęcony jest jej tylko jeden z dziewięciu rozdziałów. Pozostałe opisują problemy małżeństwa i rodziny we współczesnym kontekście kulturowym, próbując zarazem szukać adekwatnych rozwiązań. Przyczyn kryzysu małżeństwa i rodziny papież upatruje w dokonującej się zmianie antropologiczno-kulturowej (nr 32). Indywidualizm i „kultura tymczasowości”, czysto emocjonalna i romantyczna koncepcja miłości, obawa przed utratą niezależności, narcyzm, pornografia, doświadczenie niepowodzenia innych małżeństw, ułatwienia socjalne i korzyści ekonomiczne z tytułu konkubinatu – by wyliczyć tylko niektóre z elementów przedstawionej diagnozy sytuacji – sprawiają, że ludzie coraz częściej odczuwają strach przed „uwięzieniem w relację”, poszukując miłości, która nie tworzy więzów (nr 31–41). Na liście „grzechów Kościoła” papież umieszcza, między innymi, nadmierną idealizację małżeństwa w przepowiadaniu: Przedstawialiśmy ideał teologiczny małżeństwa zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie, daleki od konkretnej sytuacji i rzeczywistych możliwości rodzin takich, jakimi są (nr 36). Słowo „ideał” pada w adhortacji 24 razy. Analiza sensu, jaki nadaje mu papież, wymagałaby głębszych studiów. Niewątpliwie wierność małżeńska aż do śmierci jest ideałem chrześcijańskim, ale jest także normą. Przykazania „Nie cudzołóż” czy „Nie pożądaj żony bliźniego swego” nie są jedynie pewną wskazówką dla ludzi dobrej woli, ale podstawową normą Dekalogu. Ideał nierozerwalności małżeńskiej zapisany jest także w porządku natury ludzkiej, dlatego treść przysięgi małżeńskiej trudno postrzegać jedynie jako ideał, niemożliwy w pełni do zrealizowania. A realizm tej przysięgi potwierdzają towarzyszące jej zapowiedzi obecności w życiu małżeńskim doświadczeń wiążących się z cierpieniem, chorobą, złą dolą. Papież nie jest platonikiem. Twardo stąpa po ziemi, czemu niejednokrotnie daje dowód w adhortacji, przekonując, że miłość aż do śmierci jest w tym świecie możliwa, o czym dają ciche świadectwo ci wszyscy, którzy – pomimo wszelkich przeciwności – żyją w ten właśnie sposób.
W tym kontekście warto poświęcić kilka słów papieskiej egzegezie tzw. hymnu o miłości św. Pawła, zapisanej w czwartym rozdziale adhortacji. Papież zatrzymuje się tylko przy wybranych wersetach hymnu. Rozważanie każdego z nich rozpoczyna akapit wyjaśniający greckie znaczenie terminu użytego przez Apostoła na określenie jakiegoś przymiotu miłości, po czym następuje komentarz duszpasterski. Zastanawiając się nad słowem makrothymei, rozpoczynającym tę listę, Franciszek łączy je z postawą osoby, która nie daje się ponieść impulsom gniewu i unika napastliwości. Przez takie działanie naśladuje Boga, zawsze pozostawiającego człowiekowi odrobinę czasu na nawrócenie (nr 91). Ojciec święty podaje konkretne wskazanie dla małżonków: Cierpliwość umacnia się, gdy uznaję, że także druga osoba ma prawo do życia na tej ziemi wraz ze mną taka, jaka jest, bez względu na to, czy jest dla mnie przeszkodą, czy zmienia moje plany, czy denerwuje mnie jej sposób bycia lub jej idee, czy też gdy nie jest całkiem taka, jak się spodziewałem. Miłość zawsze ma poczucie głębokiego współczucia, które prowadzi do zaakceptowania drugiej osoby jako części tego świata, nawet gdy działa w inny sposób, niż bym sobie tego życzył (nr 92). Dalej papież wyjaśnia, że panta hypomenei („wszystko przetrzyma”) oznacza, że [miłość] z nastawieniem pozytywnym znosi wszelkie przeciwności. Oznacza to bycie wytrwałym w nieprzyjaznym środowisku (nr 118). W tym kontekście Franciszek cytuje kazanie Martina Luthera Kinga o konieczności przerwania łańcucha nienawiści (nr 119). Jeśli możliwe jest przezwyciężenie nienawiści rasowej, to wolno mieć również nadzieję na pokonanie wielu negatywnych emocji w obszarze relacji rodzinnych.
Franciszek poświęca nieco miejsca także czułości, namiętności i erotyzmowi w kontekście małżeńskim. Zwraca uwagę, że cielesność płciowa ma również zdolność wyrażania miłości, […] w której człowiek – osoba staje się darem (nr 151). Autentyczny erotyzm nie ogranicza się do poszukiwania przyjemności, lecz zakłada podziw dla drugiego człowieka jako osoby. Tymczasem w naszej „kulturze odpadków” także seksualność często ulega depersonalizacji i pełna jest […] patologii, tak że staje się w coraz większym stopniu okazją i narzędziem afirmacji własnego „ja” oraz samolubnego zaspokajania własnych pragnień i popędów. W obecnym czasie istnieje duże zagrożenie – pisze Franciszek - że również seksualność zostanie zdominowana przez zatruwającego ducha „użyj i wyrzuć”. Ciało drugiej osoby jest często uprzedmiotowiane, jak coś, co trzyma się tak długo, dopóki zapewnia satysfakcję, a ulega pogardzie, kiedy traci swą atrakcyjność. Czy można zignorować lub ukryć ustawiczne formy dominacji, arogancji, wyzysku, perwersji i przemocy seksualnej, które są produktem wypaczonego rozumienia seksualności, grzebiące godność innych osób oraz wezwanie do miłości pod mrocznym poszukiwaniem siebie samych? (nr 153).
Seksualność powinna być ważnym tematem rozmów między małżonkami. W ich wzajemnej relacji nie powinno być miejsca na jakąkolwiek formę dominacji czy nieliczenia się mężczyzny ze słabszym ciałem kobiecym. Franciszek przypomina, że Kościół, przed ponad pięćdziesięciu laty, w encyklice Humanae vitae postawił właściwą diagnozę zagrożeń stwarzanych przez tzw. rewolucję seksualną, a zarazem wskazał środek zaradczy w postaci postępowania w małżeństwie zgodnie z naturalnym rytmem płodności. Zgodnie z charakterem osobowym i w pełni ludzkim miłości małżeńskiej, właściwym sposobem planowania rodziny jest wzajemny dialog między małżonkami, pozwalający uzgadniać decyzje, poszanowanie okresów płodnych oraz uszanowanie godności współmałżonka. W tym sensie powinny być ponownie odkryte encyklika „Humanae vitae” […] i adhortacja apostolska „Familiaris consortio” […], aby wzbudzić gotowość do prokreacji w przeciwieństwie do mentalności, która jest często wroga życiu (nr 222). Nazwa powyższej encykliki pada w tekście adhortacji pięciokrotnie. Być może tu tkwi przyczyna schłodzenia pierwotnego entuzjazmu towarzyszącego opublikowaniu tej adhortacji wśród tych, którzy mieli nadzieję na radykalną zmianę w doktrynie katolickiej.
opr. ac/ac