Wielki Tydzień - czas odbudowy zaufania
Nie stanęli na wysokości zadania uczniowie Chrystusa w dniach Jego paschy. Wielki Tydzień był czasem ich małości. Zdradzili, zaparli się, stchórzyli. Nie tylko Judasz, który połaszczył się na 30 srebrników. Ale także Piotr — Opoka, który tak się wystraszył na dziedzińcu arcykapłana, że panicznie odżegnywał się od jakiejkolwiek znajomości z Chrystusem. Inni też nie spisali się lepiej. Jeden z nich z Ogrodu Oliwnego uciekał przecież goły jak go Pan Bóg stworzył, zostawiając w rękach siepaczy suknię, za którą go chwycili. Na drodze krzyżowej też uczniów nie było. Trzeba było przymusić niejakiego Szymona z Cyreny, aby pomógł Jezusowi nieść krzyż. Na Golgocie obok Maryi pojawił się tylko Jan. Gdyby nie Józef z Arymatei i Nikodem — spoza grona Dwunastu — nikt by się nawet nie upomniał o Ciało Chrystusa.
Żaden z Apostołów nie zasługiwał wtedy na zaufanie. Ani u Boga ani u ludzi. Zamknięci w sali, gdzie jeszcze niedawno spożywali Ostatnią Wieczerzę i toczyli spory o pierwszeństwo w Chrystusowym Królestwie, stracili zaufanie nawet do samych siebie. Bo po ostatnich doświadczeniach trudno zaręczyć o tym, co siedzi w człowieku, z którym przeżyło się niejedną burzę na jeziorze i nieraz dzieliło się jeden bochen chleba. Nawet zapewnienia w rodzaju „życie moje oddam za Ciebie” okazały się przecież niewarte funta kłaków. I o czym tu było rozmawiać? Jak spojrzeć sobie szczerze w oczy? Bo skąd wiedzieć czy któryś nie pęknie i znów nie zdradzi pozostałych?
Chrystus Zmartwychwstały przychodzi do ludzi, którzy choć są razem, to nie są żadną wspólnotą. Chyba, że wspólnotą strachu i zwątpienia. Pierwsze słowa Jezusa „Pokój wam!” są zatem czymś więcej niż tylko pozdrowieniem. Są balsamem na rozdarte serca i skołatane sumienia. Pierwszym rozgrzeszeniem, które wyzwala z beznadziei i rozpaczy. Zaś kontynuacją i pogłębieniem owego daru pokoju jest posłannictwo, którym Jezus w pełnym zaufaniu obdarza swoich Apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. To oni, mimo swoich słabości, mają teraz uwalniać od grzechu ludzkie sumienia. Na mocy zaufania Chrystusowi, a nie mitom o wielkości Jego sług.
Odbudowa zaufania wobec Chrystusa działającego w Kościele nawet przez grzesznych ludzi jest potrzebą szczególnie pilną w tegoroczną Wielkanoc. Ale kryzys zaufania nie jest wyłącznie problemem Kościoła. Równie paląca jest potrzeba odbudowy zaufania w rodzinie. Zwłaszcza do ojców w rodzinie. Bo nie tylko grzechy księży są wyolbrzymiane, ale również grzechy ojców, którzy są ciągle przedstawiani jako sprawcy przemocy i nadużyć seksualnych. W wielu krajach ojciec nie odważy się już wykąpać dziecka bez obecności matki, ani go nawet przytulić, aby nie być posądzonym o „zły dotyk”. Ze wszystkich robi się zboczeńców! Ziszcza się paranoiczna wizja z „Seksmisji”: „samiec twój wróg”. Ideologię walki klas zastępuje walka płci, a miejsce komunistycznej międzynarodówki zajmuje międzynarodówka feministyczno-gejowska. Cnotą obywatelską ma być donos dzieci na ojców i biskupów na księży.
Ci, którzy w sprawach intymnych zawiedli ufność dzieci — czy to jako duszpasterze czy jako rodzice, choć naprawdę nieliczni, muszą ponieść tego konsekwencje. Bo nikt nie może być ponad sprawiedliwością ludzką i Boską. Ale przed zakusami niszczenia zaufania w rodzinie i w Kościele niech nas broni Chrystus Zmartwychwstały.
opr. mg/mg