Mistyka drogi

Rozmowa z o. Albertem Oksiędzkim, paulinem, kierownikiem 299. Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę

"Idziemy" nr 30/2010

MISTYKA DROGI

Z o. Albertem Oksiędzkim, paulinem, kierownikiem 299. Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę, rozmawia Małgorzata Glabisz-Pniewska.

Która to będzie Ojca piesza pielgrzymka na Jasną Górę?

W roli kierownika Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej dopiero trzecia, ale zacząłem pielgrzymować w 1980 r., więc na pielgrzymki chodzę już od 30 lat.

Niektórzy mówią, że od pielgrzymowania można się uzależnić. Czy pielgrzymka jest rodzajem nałogu?

Tak, ale to rodzaj dobrego nałogu. Jest nawet takie powiedzenie, że za każdym razem na pielgrzymce – niezależnie, który raz się idzie – przez pierwsze dwa dni człowiek żałuje, że poszedł, a przez następne siedem dni żałuje, że żałował. Rzeczywiście, jest w tym coś wciągającego, ale nie patrzyłbym na to w sposób negatywny. Chodzenie na pielgrzymkę nie wiąże się z przyzwyczajeniem czy rutyną, bo każda pielgrzymka jest absolutnie inna. Gdy człowiek raz tego skosztuje, chce powtarzać. Czuje owoce pielgrzymowania w swoim życiu.

Pielgrzymki nie są czymś specyficznie chrześcijańskim. Chociaż ich forma zmieniała się i zależała od konkretnej epoki, jednak zawsze cel był ten sam: miejsce święte, do którego się zdążało.

Oczywiście, że pielgrzymka nie jest wymysłem chrześcijańskim. Pielgrzymowanie jest wpisane w naturę człowieka, który, od kiedy pojawił się na świecie – po prostu wędrował. Stąd popularne określenie: homo viator – człowiek, który się porusza – oznacza naturę człowieka. Ludzie od zarania dziejów wędrowali, szukając pokarmu. Potem ta wędrówka miała pewien aspekt religijny, ale w znaczeniu religijności naturalnej. Człowiek widział, że są rzeczy, które go przekraczają i powodują u niego lęk – potężne zjawiska natury, powodzie, gradobicia. Szukał więc miejsc, często magicznych, by tam wejść w kontakt z siłami lub z panem tych sił, które są potężniejsze od człowieka. I tak człowiek znajdował wspaniałą górę, albo jakieś potężne drzewo czy olbrzymi kamień i tam pielgrzymował, by składać ofiarę i przejednać bóstwo.

W Starym Testamencie i potem w chrześcijaństwie pielgrzymowanie nabiera już innego, głębszego znaczenia.

Starotestamentalna idea pielgrzymowania rozumiana jako pielgrzymka wiary, stała się inspiracją dla chrześcijan. Znamy historię Abrahama, który podczas pielgrzymiej drogi uczy się wierzyć w Boga. Każdy Żyd był zobowiązany w swoim życiu pielgrzymować do świątyni jerozolimskiej. Potem, gdy popatrzymy na Nowy Testament, Jezus jest tym, który nieustannie pielgrzymował. Jak powtarzają Ewangelie, obchodził wszystkie wioski, miasta i był nieustannie w ruchu. W chrześcijaństwie po okresie prześladowań pojawiły się pierwsze bazyliki, sanktuaria, czyli miejsca kultu chrześcijan. Bóg poprzez historię pozostawiał pewne miejsca swojej interwencji, jak choćby sanktuaria maryjne, i na tym polega obecny sens pielgrzymowania.

Oczywiście dla pielgrzyma bardzo ważny jest cel pielgrzymki, czyli miejsce święte. Jednak istotny jest też sam dystans, który należy pokonać i czas, jaki jest na to potrzebny. To chyba czas szczególny?

To prawda, pielgrzymka to po prostu czas rekolekcji, czas święty, kiedy człowiek ma szansę dojść do Boga. W życiu codziennym zazwyczaj gonimy, nawet by dojść do Boga. A może, żeby spotkać się z Bogiem, lepiej się zatrzymać, niż biec?

Czy w dzisiejszych czasach sam trud podjęcia pielgrzymki jest jeszcze zrozumiały?

Jest w tym pewna mistyka. Okazuje się bowiem, że połączenie trudu drogi z pewnego rodzaju wyrzeczeniem, niewygodą, zmęczeniem, a czasem i bólem, ostatecznie wcale nie przeszkadza słuchać Boga. Wręcz przeciwnie, pomaga! Taka jest nasza przedziwna struktura. W trudzie, cierpieniu czy chorobie łatwiej nam o refleksję czy dystans do życia, otwieramy się na inną rzeczywistość. Codziennie łykamy kolejne kromki chleba i nawet nie czujemy jego smaku... Podobnie na pielgrzymce. Człowiek potrzebuje się bardzo zmęczyć, żeby przestać się bronić.

Bronić przed Bogiem czy przed samym sobą?

I przed sobą, i przed Bogiem, a przede wszystkim przed pewnymi prawdami, przed którymi się normalnie bronimy uciekając w zabijanie czasu.

I stąd hasło „Bądźmy świadkami miłości”, które towarzyszy 299. Warszawskiej Pielgrzymce Pieszej na Jasną Górę? W liście do pielgrzymów napisał Ojciec: „Dobrze wiemy, jak mało i źle kochamy, jak egoistycznie, w sposób wyrachowany, wręcz naiwnie”. Czy w ciągu dziewięciu dni pielgrzymowania można odkryć prawdziwy sens miłości?

Odpowiedź jest bardzo prosta i może nawet wydawać się komuś prozaiczna. Możemy kochać tylko wtedy, gdy jesteśmy kochani. Więc czas pielgrzymki to przede wszystkim odkrycie, że naprawdę Bóg nas kocha i nigdy z nas nie rezygnuje, nawet jeśli pewnych zdarzeń w naszym życiu nie rozumiemy. On jest Bogiem, a my tylko ludźmi. Odkrycie i doświadczenie tego, że jest się kochanym nie dlatego, że się na to zasługuje, ale dlatego, że Ktoś chce nas kochać, daje moc miłości.

Ale przecież Boga możemy kochać dopiero, gdy umiemy kochać drugiego człowieka, żyjącego blisko nas. Ktoś, kto nie umie kochać drugiego człowieka, nie będzie przecież potrafił kochać Boga!

Myślę, że jest tu pewne sprzężenie zwrotne. Na pewno pierwszym, podstawowym warunkiem bycia zdolnym do miłości jest odkrycie, że jest się kochanym bezwarunkowo przez Boga. A druga rzecz, jak pani wspomniała, związana jest z miłością ludzką. Często ranimy innych z powodu naszych zranień. To bardzo często wynika z braku wiary i więzi z Chrystusem. Gdybyśmy mogli odkryć, że On z miłości do nas pozwolił się odrzucić i zranić, gdybyśmy w Jego odrzuceniu i w Jego śmierci mogli zobaczyć, że kiedy my jesteśmy odrzucani czy ranieni, wtedy stajemy się podobni do Niego, to nie mielibyśmy problemu z zaakceptowaniem zranień w naszym życiu.

Czym tegoroczna pielgrzymka będzie się różnić od innych?

Tegoroczną pielgrzymką rozpoczynamy rok jubileuszowy. Od ubiegłego roku wprowadziliśmy ryngrafy maryjne dla pielgrzymów. W tamtym roku były brązowe, w tym będą srebrne, w zaś przyszłym – złote. Są one uroczyście zakładane z modlitwą zawierzenia w ostatnim dniu pielgrzymki. W tym roku przede wszystkim chcemy w świetle hasła „Bądźmy świadkami miłości” przyjrzeć się polskim świętym i błogosławionym z ostatnich lat, którzy są dla nas żywymi świadkami miłości.

Ale sama świadomość, że idzie się w pielgrzymce, która chodzi na Jasną Górę od trzystu lat, jest też chyba czymś wyjątkowym?

To rzeczywiście sprawia, że człowiek inaczej patrzy na pielgrzymkę. Wchodzimy w pewien ciąg pokoleń, w pewne dzieło, które przerasta jednorazową imprezę. Świadomość, że od 1711 r. nieprzerwanie szli ludzie na Jasną Górę, nawet w czasie rozbiorów i w czasie powstań, jest czymś wyjątkowym. Proszę sobie wyobrazić, że nawet w czasie powstania warszawskiego wyszła z naszego kościoła pielgrzymka! Nasi przodkowie chodzili nieprzerwanie na Jasną Górę, więc to jest dzieło, która trwa nadal, i musi być w tym ręka Boga.

A co ta pielgrzymka mówi o naszym kraju i naszej historii?

Bardzo dużo. Jest to tak naprawdę pielgrzymka narodowa. Przez wieki była to w zasadzie jedyna pielgrzymka z Warszawy. Tu pielgrzymowała nie tylko cała Polska, ale i cała Europa, zwłaszcza w ostatnich latach wielkich przełomów w Polsce i w ościennych krajach bloku socjalistycznego. Po stanie wojennym zaczęli pielgrzymować Węgrzy, Ukraińcy, Białorusini, Czesi, Słowacy. Pielgrzymka tworzyła przestrzeń, w której budziła się i zachowywała świadomość narodowa.

Autorka wywiadu jest dziennikarką Polskiego Radia

O. Albert Oksiędzki (1964), w zakonie paulinów od 1983 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1990 r. Od 2008 r. przeor ojców paulinów w Warszawie i kierownik Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę. Ojciec duchowny kapłanów dekanatu staromiejskiego.

Czas pielgrzymki to przede wszystkim odkrycie, że naprawdę Bóg nas kocha i nigdy z nas nie rezygnuje.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama