Wiara pod korcem?

Cieszę się, że tych świąt jeszcze nikomu nie udało się skomercjalizować!

"Idziemy" nr 17/2011

Krzysztof Ziemiec

Wiara pod korcem?

Jak mocno Amerykanie wychodzą na zewnątrz ze swoimi uczuciami i przekonaniami i jak bardzo inne są kulturowe przyzwyczajenia w Polsce, przekonałem się, kiedy w kwietniu 2008 roku odwiedziłem USA, aby relacjonować pielgrzymkę Benedykta XVI. Zapamiętałem stamtąd dwie rzeczy, które, nie ukrywam, bardzo mi się spodobały i zarazem mnie zaskoczyły. Otóż nikogo nie dziwiła prawdziwa wystawa plakatów i podobizn swoich kandydatów na prezydenta w obejściach prywatnych domów (akurat trwała kampania). To, co u nas narażałoby kogoś na kpiny, a może i nawet na demolkę w ogródku sąsiada, tam jest czymś normalnym. Pamiętam też, że na ulicach widać było samochody oblepione naklejkami witającymi papieża lub mocniejszymi, głoszącymi: Pope Benedict says: Defend Life (Papież Benedykt XVI mówi: Chroń życie).

Zadziwiło to mnie, bo my nasze poglądy raczej chowamy głęboko pod korcem, traktując także wiarę jako sprawę prywatną. W dużym stopniu jest to wynik postkolonialnego społeczeństwa, jakim jesteśmy. To spuścizna PRL-u, okresu, w którym wiara dla wielu była wręcz wstydliwa, kiedy w niektórych rodzinach niekiedy nawet ochrzczenie dziecka wiązało się z odwagą (np. milicjanci czy wojskowi jeździli w tym celu do innych miast, by uniknąć wyrzucenia ze służby).

Wielki Tydzień jest dobrym czasem, by to zmienić. Zamanifestować innym naszą wiarę. A służyć temu mogą obrzędy związane z Niedzielą Palmową i Triduum Paschalnym: nabożeństwa Drogi Krzyżowej na ulicach miast, nawiedzanie Grobu Pańskiego w Wielką Sobotę, święcenie pokarmów. Nasza postawa może pomóc ludziom, którzy do kościoła przychodzą tylko ten jeden raz w roku. Może pomóc tym, którzy Chrystusa nie znają. Może wreszcie pomóc nam samym utwierdzić się w tym, w co wierzymy.

Wielkanoc to błogosławieństwo. Kiedy na co dzień wracamy do domu tak zmęczeni, że w zasadzie moglibyśmy iść spać w ubraniu, nie zastanawiamy się na ogół nad sensem życia i śmierci. Cieszę się, że tych świąt jeszcze nikomu nie udało się skomercjalizować! W Wielki Piątek większość stacji radiowych nadaje zupełnie inną muzykę – muzykę ciszy (zwłaszcza Polskie Radio). A był nawet taki okres, że w Trójce, która stałą się kiedyś na kilka lat „szafą grającą”, tylko w Wielki Piątek można było usłyszeć normalną muzykę! Jedynie dzięki wierze i religijnej tradycji, której nie można było zupełnie zlekceważyć! Atmosfera Wielkiej Nocy sprawia, że dostajemy jako chrześcijanie zastrzyk duchowej energii, przestawiamy swoje myślenie na właściwe tory.

Warto prosić kapłanów, by poszli o krok dalej i zapewniali wiernym stałe dostawy „paliwa” także poza tym szczególnym czasem. Im bardziej charyzmatyczna będzie postawa proboszcza, tym bardziej w parafianach rozbudzi się potrzeba ciągłego poszukiwania Boga. Z drugiej strony sobie i Czytelnikom życzę, byśmy po tej pięknej manifestacji wiary nie chowali jej do szafki razem z wielkanocnym koszyczkiem. Czy do plecaka – jak to radziła kiedyś pewna już chyba tylko z nazwy katolicka publicystka! Bądźmy dumni z wiary i jej symboli, i wyrażajmy ją nie tyle plakietkami i breloczkami (co też jest ładne), ile zachowaniem godnym wyznawców Chrystusa w sytuacjach codziennego życia.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama