Nie widzę powodu, dla którego Karol Nawrocki miałby zachowywać szczególną okrągłość w komentowaniu projektu o związkach nieformalnych. Teraz mamy deklarację „nie, ale może trochę” budzącą nieprzyjemne skojarzenia z zachowaniem zachodniej chadecji, która powoli, ale konsekwentnie krok po kroku pozwoliła lewicy na wszystko.
Prezydent Karol Nawrocki nie poprze ustanawiania „quasi-małżenstw” i żadnej ustawy, która „zbliża się do chronionej instytucji małżeństwa”. Jest za to „gotowy do dyskusji o statusie osoby najbliższej”. Tak wynika z jego własnych słów i z wypowiedzi ministra Pawła Szefernakera.
Nie brzmi to jak głos poparcia dla pomysłu Lewicy i Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale też nie jest to deklaracja do końca jednoznaczna.
W momencie, gdy projekt ustawy dotyczącej związków partnerskich jest już gotowy prezydent mógłby jasno powiedzieć, co sądzi konkretnie o nim. Tym bardziej, że autorzy starają się sprzedać swój radykalny projekt jako kompromis, który każdy może poprzeć – z tego powodu w tekście nie ma mowy o kojarzących się z homoseksualizmem związkach partnerskich.
Czy zdaniem prezydenta forsowane przepisy zbliżają się do instytucji małżeństwa, czy jednak nie?
Oczywistą sprawą jest to, że się zbliżają, po to je wymyślono. Mam nadzieję, że głowa państwa tę oczywistość widzi.
Ustawę wymyśliła Lewica, która chętnie ustanowiłaby śluby jednopłciowe, ale skoro nie da się tego zrobić od ręki, to wpisała do projektu tyle, ile się dało.
A dało się wpisać przywileje podatkowe typowe dla małżeństw, a do tego możliwość uznania związku przed funkcjonariuszem publicznym, jakim jest notariusz. To jest naprawdę dużo i jest to coś – mam na myśli zwłaszcza przywileje podatkowe – co nie powinno być przyznawane związkom, które z zasady mają nie być trwałe.
Nie widzę powodu, dla którego Karol Nawrocki miałby zachowywać szczególną okrągłość w komentowaniu projektu o związkach nieformalnych. Nie musi to być oczywiście dla niego sprawa numer jeden, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by jasno zapowiedzieć swoją decyzję. Teraz mamy deklarację „nie, ale może trochę” budzącą nieprzyjemne skojarzenia z zachowaniem zachodniej chadecji, która powoli, ale konsekwentnie krok po kroku pozwoliła lewicy na wszystko.
Karol Nawrocki miał być politykiem nowego pokolenia, bardziej konkretnym i asertywnym.
Czy to oczekiwanie okaże się chciejstwem?
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.