Co myśli Franciszek?

Warto poznać niewygodne dla świata fragmenty najnowszej adhortacji, by nikt w imię fałszywej "tolerancji", "apolityczności" czy swoich konfabulacji o papieżu Franciszku nie mieszał nam w głowach

"Idziemy" nr 49/2013

Ks. Henryk Zieliński

Co myśli Franciszek?

Warto poznać niewygodne dla świata fragmenty najnowszej adhortacji, by nikt w imię fałszywej „tolerancji”, „apolityczności” czy swoich konfabulacji o papieżu Franciszku nie mieszał nam w głowach

Nawet czarne buty papieża Franciszka przyciągają większe zainteresowanie mediów niż jego najnowsza adhortacja „Radość Ewangelii”. A szkoda, bo jest to chyba najważniejszy jak dotąd dokument programowy obecnego papieża. Brak zainteresowania nim dziwi tym bardziej, że po nowym papieżu wielu – zarówno w Kościele, jak i poza nim – spodziewało się radykalnych zmian. Chociaż formalnie adhortacja jest dokumentem posynodalnym, to wystarczy przeczytać kilka akapitów, aby dostrzec w niej styl i punkt widzenia papieża Franciszka. W wielu miejscach jest to wręcz szczegółowa instrukcja dla biskupów, kapłanów i świeckich. Mówi też wprost o zmianach w funkcjonowaniu najwyższych instytucji w Kościele.

W kontekście odżywającego w Polsce sporu o obecność symboli wiary w przestrzeni publicznej oraz o zaangażowanie Kościoła w życie społeczne szczególnie warto wczytać się w słowa Papieża dotyczące tych kwestii. Zwłaszcza że istnieje nagminna w środowiskach antykościelnych tendencja do używania Franciszka przeciwko Kościołowi. Widać to w licznych publikacjach, wystąpieniach publicznych czy choćby w skandalicznym liście lewackich feministek do Papieża. Prócz tego czeka nas właśnie proces o obecność krzyża w Sejmie, prace w komisji sejmowej nad ustawą o zakazie „agitacji politycznej” na terenie kościelnym czy kolejna odsłona procesu o odszkodowanie za niechciane namaszczenie nieprzytomnego pacjenta w szpitalu. Na tym pewnie nie koniec. Chodzi bowiem o systematyczne wypychanie Kościoła i wiary do sfery wręcz intymnej. Bardziej intymnej niż seks.

Papież, w którym wielu chciałoby widzieć katolickiego hippisa, nie wpisuje się bynajmniej ze swoją adhortacją w nurt religijnej i społecznej anarchii. Mówi wprost o potrzebie zaangażowania Kościoła w życie społeczne: „Pasterze, korzystając ze zdobyczy różnych nauk, mają prawo wydawać opinię na temat wszystkiego, co dotyczy życia osób, ponieważ zadanie ewangelizacji zakłada i wymaga integralnej promocji każdego człowieka. Nie można już dłużej twierdzić, że religia powinna się ograniczać do sfery prywatnej i że istnieje tylko po to, by przygotować dusze do nieba. […] W rezultacie nikt nie może od nas domagać się, abyśmy usuwali religię w przestrzeń tajemniczego wnętrza osób bez żadnego jej wpływu na życie społeczne i narodowe, nie przejmując się kondycją instytucji społeczeństwa świeckiego, bez wypowiadania się na temat wydarzeń, które interesują obywateli. Kto odważyłby się zamknąć w jakiejś świątyni i wyciszyć orędzie św. Franciszka z Asyżu oraz błogosławionej Teresy z Kalkuty? Oni by tego nie zaakceptowali. Autentyczna wiara – która nie jest nigdy wygodna ani indywidualistyczna – zakłada zawsze głębokie pragnienie zmiany świata, przekazania wartości, zostawienia czegoś dobrego po sobie na ziemi”.

Franciszek przypomina, że Kościół nie ma gotowych rozwiązań politycznych. Nie może też identyfikować się z żadną partią, bo jest posłany do wszystkich ludzi. Ma jednak prawo, a niekiedy nawet obowiązek recenzować proponowane przez polityków rozwiązania pod kątem ich zgodności z dobrem człowieka, rodziny, narodu i Kościoła; pod kątem sprawiedliwości i prawdy. Milczenie byłoby dezercją. Takich niewygodnych dla świata, a czasem również i dla nas, fragmentów papieskiego nauczania jest w tej adhortacji więcej. Warto je poznać, aby nikt w imię fałszywej „tolerancji”, „apolityczności” czy swoich konfabulacji o papieżu Franciszku nie mieszał nam w głowach.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama