Męska przyjaźń

Ten, kto nie nadaje się do małżeństwa i nie jest zdolny do czystej przyjaźni, nie nadaje się również do kapłaństwa

"Idziemy" nr 39/2014

Ks. Henryk Zieliński

Męska przyjaźń

Ten, kto nie nadaje się do małżeństwa i nie jest zdolny do czystej przyjaźni, nie nadaje się również do kapłaństwa

Męska przyjaźń

Z kilkudziesięcioma księżmi wróciłem w minioną niedzielę z wyjazdu studyjnego na Cypr szlakiem świętych Pawła, Barnaby, Marka i Łazarza. Wyjazdy takie do różnych sanktuariów i miejsc biblijnych nasz tygodnik organizuje dla kapłanów od kilku już lat. Kosztuje to wiele pracy zarówno logistycznej, jak i intelektualnej. Księża są bowiem w tej dziedzinie grupą bardzo wymagającą. Mogą się zadowolić jako takim standardem noclegów i posiłków, ale nie darują kiepskiej organizacji czasu i miałkości przekazu. I to jest właśnie najpiękniejsze, że ciągle jest jeszcze wielu takich duchownych, którzy bez dekretów biskupa i kurialnych nakazów chcą pogłębiać swoją wiedzę religijną, szukać lepszego zrozumienia Biblii, prowadzić wieczorami długie dysputy, dzielić się swoim doświadczeniem i troską o Kościół.

Hasłem tegorocznego wyjazdu była „Przyjaźń w życiu uczniów Chrystusa”. Rozważania wokół przyjaźni Pana Jezusa ze św. Łazarzem, św. Barnabą i św. Pawłem, czy trudnego dorastania do przyjaźni w życiu św. Marka miały wyjątkowe znaczenie w aktualnym kontekście kulturowym. Ideologia gejowska niszczy nam bowiem pojęcie zdrowej męskiej przyjaźni, nakładając na wszystko erotyczną i grzeszną kalkę skojarzeń. Tymczasem erotyka nie jest jedynym kluczem rozumienia międzyludzkich relacji. Zdrowa i czysta przyjaźń między heteroseksualnymi mężczyznami, podobnie jak między heteroseksualnymi kobietami, jest warunkiem zachowania psychicznej równowagi. Często jest także warunkiem wytrwania w powołaniu zarówno kapłańskim, małżeńskim, jak i zakonnym. Nie przypadkiem chyba Chrystus wysyłał swoich uczniów do świata po dwóch. Znał przecież człowieka jak nikt inny.

Nie twierdzę przez to, że homoseksualiści są niezdolni do czystej męskiej przyjaźni. Ale z pewnością jest to w ich przypadku trudniejsze ze względu na ryzyko erotycznego zaangażowania choćby jednej ze stron. Pewnie nawet trudniejsze niż czysta przyjaźń kapłana z kobietą. Dlatego Kościół jasno deklaruje, że mężczyźni mający utrwalone skłonności homoseksualne czy związani z tzw. kulturą gejowską nie mają czego szukać w kapłaństwie. Zwyczajnie bowiem celibat, duchowe ojcostwo i męska przyjaźń są dla nich zbyt wielkim wyzwaniem. Wymaganie od praktykującego geja czystości w seminarium czy w kapłaństwie, gdzie ciągle żyje w otoczeniu młodych chłopców i mężczyzn, musi być dla niego tak samo trudne, jak dla heteroseksualnego mężczyzny byłoby zachowanie celibatu, gdy przez kilka lat na okrągło miał dzielić łaźnię i sypialnię razem z atrakcyjnymi dziewczynami w nowicjacie zakonnym. To istna „Seksmisja”! Dlatego ten, kto nie nadaje się do małżeństwa i nie jest zdolny do czystej przyjaźni, nie nadaje się również do kapłaństwa.

O tych, którzy decydują się na wspólne kapłańskie wyjazdy nie można jeszcze powiedzieć, że już są święci. Każdy ma przecież swoje słabości. Można o nich jednak z całą pewnością twierdzić, że chcą do swojego kapłaństwa i związanego z nim celibatu podchodzić w sposób uczciwy i sama obecność w gronie innych księży jest dla nich wsparciem. Już w samym fakcie, że nie unikają innych kapłanów i tchórzliwie nie ukrywają swojej tożsamości w anonimowym środowisku, jest już coś bardzo pozytywnego. Doświadczenie uczy przecież, że ksiądz, który alergicznie unika towarzystwa innych księży, wkrótce porzuca kapłaństwo. O tych zaś, którzy dobrze się czują wśród innych księży, możemy być w miarę spokojni. W gronie kapłanów, wśród których jest wielu doświadczonych spowiedników i kierowników duchowych, żadne sprawki i słabości nie dają się ukryć i zawsze jest szansa, że prawdziwy przyjaciel potrafi skorygować, wezwać do nawrócenia. Męska przyjaźń, także wśród apostołów, nie zawsze była sielankowa i słodka, ale zawsze prowadziła ich do osobistej świętości i służyła dobru Kościoła.

Coroczne wspólne wyjazdy studyjne księży organizowane przez tygodnik „Idziemy”, w których uczestniczą głównie kapłani z diecezji warszawsko-praskiej, są niewątpliwie ewenementem w skali Polski. I dobrze, że są. Tak się bowiem składa, że ilekroć z nich wracamy, w mediach pojawia się informacja o oskarżeniach wobec księży z tej właśnie diecezji. W tym roku znowu o dwóch zawieszonych w czynnościach kapłańskich przez abp. Henryka Hosera SAC z powodu oskarżeń o homoseksualizm. O tym właśnie się w mediach pisze i mówi. Dlatego, bez ukrywania zła, piszę również o tych kilkudziesięciu księżach, pragnących świętości, którzy angażują się w to, co dla nich robi tygodnik „Idziemy”, aby prawda o naszym Kościele była pełniejsza.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama