Czas na nas

Wszędzie, gdzie władza świecka ma za duże wpływy w Kościele, wzrasta ryzyko, że Kościół może bardziej przejąć się jej wolą aniżeli wolą Bożą

"Idziemy" nr 43/2014

Ks. Henryk Zieliński

Czas na nas

Wszędzie, gdzie władza świecka ma za duże wpływy w Kościele, wzrasta ryzyko, że Kościół może bardziej przejąć się jej wolą aniżeli wolą Bożą

Czas na nas

Lektura ostatecznej wersji „Relacji Synodu” może sprawiać wrażenie, że spory między uczestnikami obrad dotyczyły spraw w gruncie rzeczy drugorzędnych. Trzeba jednak pamiętać, że opublikowana wersja „Relacji” została mocno przepracowana w stosunku do projektu przedstawionego przez kard. Petéra Erdö na półmetku trwania Synodu. O tym, że jest to zupełnie inny dokument mówił wyraźnie kard. André Vingt-Trois z Paryża. Zmiany wprowadzono również w najbardziej kontrowersyjnych punktach, które mimo poprawek nie uzyskały poparcia wymaganej większości w głosowaniu końcowym.

Po obradach w grupach językowych do liczącego zaledwie 62 punkty tekstu „Relacji” zgłoszono aż 470 poprawek! Ta liczba najlepiej chyba oddaje temperaturę dyskusji i pozwala wyobrazić sobie różnicę między pierwotną i ostateczną wersją dokumentu. Pomaga również zrozumieć zdecydowany ton wypowiedzi w obronie świętości małżeństwa ze strony wielu uczestników Synodu, w tym abp. Stanisława Gądeckiego. W podobnym tonie wypowiadali się także przedstawiciele Episkopatu Francji, Włoch, Australii, USA i innych krajów. Najbardziej znaczącym oponentem projektu przedstawionego przez kard. Erdö był amerykański kardynał Raymond Burke. W wypowiedzi dla „Catholic World Report” stwierdził, że ostateczna wersja dokumentu jest „ciosem dla autorów pierwszego «Relatio», które nie odzwierciedlało kościelnego nauczania o homoseksualizmie, lecz sugerowało, że Kościół chce złagodzić swe odwieczne nauczanie i próbowało wprowadzić treści dotyczące tak zwanych związków jednopłciowych do dyskusji o małżeństwie chrześcijańskim”.

Aby zrozumieć presję niektórych środowisk europejskich na zmianę praktyki Kościoła wobec osób żyjących w związkach niesakramentalnych, trzeba wspomnieć o ich uwarunkowaniach kulturowych. W często przywoływanych przykładach Kościołów prawosławnego i anglikańskiego, które faktycznie dopuszczają rozwody, należy uwzględnić rolę, jaką w kształtowaniu tej praktyki odegrała władza świecka. O ile powszechnie znana jest historia Henryka VIII żądającego kościelnego rozwiązania małżeństwa z Katarzyną Aragońską i ślubu z Anną Boleyn, o tyle rzadko się przypomina, że odmienne od katolickich praktyki w prawosławiu także mają swoje źródło w wyraźnej woli bizantyjskich cesarzy.

Wszędzie, gdzie władza świecka ma za duże wpływy w Kościele, tam wzrasta ryzyko, że Kościół może bardziej przejąć się jej wolą, aniżeli wolą Bożą. Stąd kolejny pomysł zmian w podejściu Kościoła do małżeństwa wychodzi dzisiaj z tych krajów, gdzie ciągle tkwią pozostałości zasady „Cuius regio, eius religio” – „Czyj kraj, tego religia” oraz z krajów, w których odnajdujemy pozostałości józefinizmu. Dziś suwerenem, z którego wolą trzeba się liczyć może być podatnik. A podatników, zwłaszcza tak hojnych i wspaniałych, jak niemieccy, lepiej nie drażnić przypominaniem im o grzechu. Do rangi symbolu urasta tupet prezydenta Christiana Wulffa, który podczas wizyty w Niemczech Benedykta XVI publicznie skierował pod adresem papieża oczekiwanie, aby ten zmienił wreszcie podejście Kościoła do katolików żyjących w związkach niesakramentalnych.

W czasie Soboru Watykańskiego wielu zachodnich biskupów pytało kardynała Wyszyńskiego o to, co w Polsce robi się dla odnowy Kościoła, bo w ich krajach organizuje się sympozja, trwają dyskusje w diecezjach, na uczelniach i w mediach. – A Polska się modli – odpowiadał z pokorą Prymas Tysiąclecia. Bo kiedy decyduje się o ważnych sprawach w Kościele, trzeba się szczególnie modlić i prosić Ducha Świętego o światło. Bez tego łatwo pójść za głosem ludzkiej tylko mądrości, albo ludzkich słabości. A Kościół nie jest przecież, jak mówi papież Franciszek, jedną z organizacji pożytku publicznego, w której można robić, co nam się żywnie podoba. Jest wspólnotą zbawienia, ciałem Chrystusa i Jego owczarnią. Jego mamy słuchać, aby nie minąć się z objawioną Prawdą.

Dlatego, gdy uczestnicy pierwszej części Synodu rozjechali się do swoich krajów, przywożąc ze sobą wspomniane „Relacje”, nadchodzi czas na nas: w diecezjach, parafiach i rodzinach. Synod na wszystkich etapach przebiega z Piotrem i pod kierunkiem Piotra, który jest stróżem wiary i moralności w Kościele. To nas uspokaja, ale nie zmienia faktu, że trzeba się gorliwie modlić, aby to, co znajdzie się w końcowym dokumencie Synodu było wyrazem Bożej mądrości, a nie ludzkiego chciejstwa.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama