Kto poza Komunią?

Publiczna dyskusja dotycząca zasad udzielania Komunii Świętej trwa

Nikomu, choćby był prezydentem, a nawet papieżem, nie wolno uparcie zła nazywać dobrem, podpierając się przy tym Kościołem. W tym jest sedno problemu z Komunią

Dyskusja wokół zasad dotyczących udzielania Komunii Świętej rozgorzała w Polsce z nową mocą. Stało się to w związku z reakcjami odpowiednich instytucji Konferencji Episkopatu Polski na przegłosowanie w parlamencie i podpisanie przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego ustawy o in vitro. Była to zresztą jedna z wielu skandalicznych ustaw i uchwał przepychanych przez rządzącą koalicję w atmosferze kampanii wyborczej. Zamieszanie z Komunią dla osób, które przyłożyły rękę do wprowadzenia w życie szkodliwych i niezgodnych z nauczaniem Kościoła rozważań prawnych, wymaga więc kilku słów wyjaśnienia.

Kto poza Komunią?

Na początku trzeba pamiętać, że Komunia Święta nie jest gestem grzeczności wobec każdego, kto akurat przyszedł na Mszę. Nie przystępują do tego sakramentu nie tylko katolicy żyjący w stanie grzechu ciężkiego i ci chrześcijanie, którzy z różnych względów nie trwają w jedności Kościoła. Z jednej strony mamy więc ludzi, którzy popełnili grzech śmiertelny i dokąd nie pojednają się z Bogiem i Kościołem przez sakrament pokuty, nie mogą przyjmować Najświętszego Sakramentu. Do nich w szczególności odnosi się przestroga św. Pawła: „Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor 11, 28-29). Z podobnych względów nie mogą przyjmować Komunii Świętej ci, którzy np. żyją w związkach niesakramentalnych – dokąd w ramach postanowienia poprawy tego nie zmienią, nie mogą uzyskać rozgrzeszenia.

Ale do Komunii Świętej nie przystępują również ci, którym trudno przypisać jakikolwiek osobisty grzech ciężki. Najczęściej nie jest ich winą, że urodzili się, wychowali i trwają w jednej z chrześcijańskich wspólnot, która nie utrzymuje pełnej jedności z Kościołem powszechnym. Najwyraźniej widać to podczas spotkań ekumenicznych z udziałem chrześcijan innych wyznań. Wielu z nich prowadzi zapewne głębokie życie duchowe, niektórzy pełnią w swoich wspólnotach funkcje kapłańskie, a nie można wykluczyć i tego, że wielu z nich może osiągnąć osobistą świętość. A jednak, dokąd nie nastąpi między nami pełna jedność, nie możemy spożywać z jednego ołtarza. Wyjątek stanowi sytuacja zagrożenia życia.

Komunia Święta jest po pierwsze sakramentem zjednoczenia z Chrystusem. Wyraża i buduje tę jedność. Święty Paweł dla przybliżenia słuchaczom prawdy o tej jedności porównywał do niej zjednoczenie, jakie zachodzi w miłości między mężem a żoną. Dlatego pierwszym, chociaż nie jedynym warunkiem Komunii jest duchowa jedność z Chrystusem, czyli stan bez grzechu ciężkiego. Drugim warunkiem jest wspomniana już jedność z Kościołem. Chodzi przy tym nie tylko o jedność organizacyjną, rozumianą jako deklaracja przynależności do Kościoła powszechnego pod przewodnictwem papieża. Ale też, co za tym idzie, o przyjmowanie całego oficjalnego nauczania Kościoła w takim wymiarze, w jakim dotyczy ono prawd wiary i norm moralnych.

Czy publiczne sprzeciwianie się autorytatywnemu nauczaniu Kościoła jest większym grzechem niż kradzież, cudzołóstwo lub niedochowanie przyrzeczeń kapłańskich? Jest to pytanie retoryczne, podobnie jak to, kto jest większym grzesznikiem: ten, kto żyje od dwudziestu lat z tą samą kobietą bez ślubu, czy ten, kto żyjąc samotnie, każdą noc spędza z inną kobietą? Sprawa dyspozycji do otrzymania rozgrzeszenia i możliwości przyjmowania Komunii Świętej wiąże się bowiem nie tyle z wielkością winy, ile z gotowością przyznania się do niej, nazwania zła po imieniu, żałowania za nie, postanowienia poprawy i podjęcia zadośćuczynienia. Nie grzech jest najważniejszy, ale postawa grzesznika. Nawet najdrobniejszy grzech nie może być odpuszczony bez postawy pokutnej. A cóż dopiero, kiedy ktoś swoje błędne przekonania usiłuje narzuć Kościołowi jako obowiązującą normę. Bo jak inaczej zrozumieć publiczną deklarację: „Jestem katolikiem, dlatego jestem za życiem i dlatego jestem za in vitro”?

Być może autor tej deklaracji jest lepszym i mniej grzesznym człowiekiem niż wielu biskupów i księży. Nie nam o tym sądzić. Ale nikomu, choćby był prezydentem, a nawet papieżem, nie wolno uparcie zła nazywać dobrem, podpierając się przy tym Kościołem. W tym jest sedno problemu z Komunią.

"Idziemy" nr 34/2015


opr. ab/ab


« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama