Nasze przyjęcie Chrystusa za Króla i Pana jest aktem szczególnego zobowiązania się do wypełniania ze wszystkich sił Jego świętej woli
Nasze przyjęcie Chrystusa za Króla i Pana jest aktem szczególnego zobowiązania się do wypełniania ze wszystkich sił Jego świętej woli
Według Biblii, ludzie trzykrotnie proponowali Chrystusowi, że obwołają Go królem. Ale jako pierwszy wyszedł z taką propozycją szatan. Podczas kuszenia na pustyni zabrał Chrystusa na wysoką górę, pokazał Mu „wszystkie królestwa świata oraz ich przepych”, po czym obiecał, że wszystko będzie należeć do Niego, jeśli tylko upadnie i odda diabłu pokłon. (por Mt 4,8-10). Równie przewrotna była propozycja arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszyzny żydowskiej, którzy na Golgocie szydzili: „Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzmy w Niego”. (Mt 27,42). Prześmiewczy charakter miało także przyodzianie Chrystusa przed Jego śmiercią w szkarłatny płaszcz, włożenie Mu na głowę cierniowej korony, a trzciny do ręki – zamiast berła. Podobny wydźwięk miało umieszczenie z woli Piłata nad głową konającego na krzyżu Zbawiciela tabliczki z napisem: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. (Mt 27,27-37)
W Galilei próbowali Jezusa obwołać królem także zwyczajni ludzie, których poprzedniego dnia nakarmił On do syta rozmnożonym przez siebie chlebem. Postanowili nawet porwać Chrystusa w tym celu (por. J 6,14-15). Widzieli w tym pewnie szansę na zrzucenie z siebie obowiązku codziennej troski o pożywienie. A może również spełnienie nadziei na uwolnienie Izraela spod rzymskich wpływów? Mesjasz miał przecież odnowić królestwo Dawida. Kiedy Chrystus poznał ich zamiary, „sam usunął się znów na górę”, czyli zwyczajnie od nich uciekł. Bronił się przed takim królowaniem.
Przez swoje nauczanie i cuda Chrystus zwracał uwagę ludu na królestwo Boże, zwane także królestwem niebieskim. Nadejście tego królestwa zapowiadał św. Jan Chrzciciel i inni prorocy. Kiedy więc Chrystus rozpoczynał swoją publiczną działalność, mówił: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4,17). Tego królestwa kazał szukać, jak skarbu ukrytego w roli lub jak drogocennej perły, i być gotowym wyzbyć się wszystkiego, aby je posiąść. (por. Mt 13,44-46) Ale to jedynie część prawdy, ponieważ głoszone przez Chrystusa królestwo ma charakter dynamiczny. Samo szuka człowieka, jak gospodarz wychodzący na rynek, aby nająć robotników do winnicy (Mt 20,1-16). Albo jak król, który usilnie zaprasza na ucztę weselną wszystkich, których spotka (Mt 22,2-10). Jest ono także jak sieć zarzucona w morze, która zagarnia ryby różnego gatunku i jakości (Mt 13,47-49). I jak ziarno, które rośnie we dnie i w nocy oraz jak odrobina zaczynu w cieście (por Mt 13,31-33).
O to mamy się modlić: „Niech przyjdzie Twoje królestwo” (Mt 6,10). Chociaż w sensie ogólnym ono już nadeszło z przyjściem na świat Jezusa Chrystusa, który uwalnia ludzi spod władzy złego ducha (por. Mt 12,23). Tym, którzy pytają o czas i miejsce nadejścia Królestwa Bożego, Chrystus odpowiada: „Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21). Pierwszą moralną przestrzenią niepodzielnego królowania Boga było przecież człowieczeństwo Jezusa Chrystusa.
Co to więc znaczy: przyjąć Chrystusa za Króla i Pana? Jego królowanie nad światem nie wynika przecież z naszego namaszczenia, koronacji, intronizacji czy z wolnej elekcji. Jest faktem niezależnym od nas. Jego królestwo nie jest z tego świata, przekazał Mu je Ojciec (por. Łk 22,29). My zaś powinniśmy do Jego królowania podejść w postawie dziecka, jako do czegoś oczywistego. Mamy jednak przy tym pamiętać, że: „Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14,17). Deklarację królowania Chrystusa w nas i pośród nas weryfikuje zachowanie Bożych przykazań oraz pełnienie uczynków miłosierdzia wobec głodnych, nagich, bezdomnych, grzeszących, wątpiących i innych braci w potrzebie (por. Mt 25,34-40). Bez tego królestwo Boże może być nam zabrane (por. Mt 21,43). Z królestwem Bożym nie ma nic mechanicznie i na zawsze. Jest ono bowiem podobne do dziesięciu panien, które wyszły na spotkanie oblubieńca z lampami w dłoniach (por. Mt 25,1-13), i do uczty, na której trzeba się zatroszczyć o szatę godową (por. Mt 22,11-14).
Nasze przyjęcie Chrystusa za Króla i Pana nie wynika z chęci pozbycia się troski o chleb powszedni, o nasze bezpieczeństwo czy o doczesną sprawiedliwość. Jest aktem szczególnego zobowiązania się do wypełniania ze wszystkich sił Jego świętej woli. Tylko tak trzeba to rozumieć.
"Idziemy" nr 47/2016
opr. ac/ac