Decyzja papieża Franciszka o mianowaniu abp. Henryka Hosera SAC swoim specjalnym wysłannikiem do Medjugorja jest bardzo znacząca
Decyzja papieża Franciszka o mianowaniu abp. Henryka Hosera SAC swoim specjalnym wysłannikiem do Medjugorja jest bardzo znacząca
Decyzja papieża Franciszka o mianowaniu abp. Henryka Hosera SAC swoim specjalnym wysłannikiem do Medjugorja jest bardzo znacząca. To bowiem, co od 35 lat dzieje się w tej bałkańskiej wiosce, stanowi poważne wyzwanie dla całego Kościoła. Franciszkanie opiekujący się parafią w Medjugorju zabiegają, aby doświadczenia tamtejszych wizjonerów zostały uznane przez Kościół za autentyczne objawienia. Przeciwni są tamtejsi biskupi. Stolica Apostolska wielokrotnie zapowiadała stanowisko w tej sprawie, jak dotąd jednak nie udało się go wypracować. Ani za pontyfikatu św. Jana Pawła II, ani za Benedykta XVI, ani obecnie. Powoływano wiele komisji. Ostatnia z nich, watykańska, zakończyła prace 18 stycznia 2014 r. Działała przez prawie cztery lata. Składała się z kilku kardynałów, wielu teologów, psychologów i lekarzy. Przedstawiła raport Ojcu Świętemu, a następnie Kongregacji Nauki Wiary. I cisza.
Jeszcze w lipcu ubiegłego roku papież Franciszek, pytany o Medjugorje, nie mógł powiedzieć nic konkretnego. Problem jest bowiem skomplikowany. Wszystko dzieje się w bałkańskim tyglu, gdzie na konflikty etniczne i międzyreligijne, które skutkowały zbrodniami podczas wojny domowej w b. Jugosławii, nakładają się spory wewnątrzkościelne. Chodzi o konflikt tamtejszych franciszkanów z miejscowymi biskupami. Wydarzenia w Medjugorju tych napięć nie tylko nie zmniejszyły, ale w niektórych przypadkach je pogłębiły. To budzi wątpliwości. Podobnie jak fakt, że wizje trwają nieprzerwanie od 1981 roku i nie widać, kiedy ani czym by się miały zakończyć. Kościół nie może ich zaaprobować w ciemno. Liczba wizjonerów, częstotliwość, czas i sposób doznawania wizji są również nietypowe w porównaniu z innymi, uznanymi przez Kościół, objawieniami prywatnymi.
Przy tym wszystkim do Medjugorja przybywają corocznie miliony ludzi. Wielu przeżywa tam głębokie nawrócenie – jak choćby opisywani na łamach „Idziemy” modelka Anna Golędzinowska czy włoski aktor Pietro Sarubbi. Temu nie można zaprzeczyć. Nie można także zaniedbać możliwości pogłębienia życia religijnego, jaką, choćby ze względu na napływ ludzi, stwarza to miejsce. Stąd misja abp. Hosera nie ma na celu rozstrzygania o tym, o czym nie rozstrzygnęły wieloosobowe komisje, ale ocenę i wypracowanie metod duszpasterskiej obecności Kościoła w tym miejscu. Paradoksalnie uchwycenie się przez Franciszka takiego wyjścia naprzeciw zaistniałej sytuacji może sugerować, że jeszcze długo nie możemy się spodziewać stanowiska Stolicy Apostolskiej co do nadprzyrodzonego charakteru wydarzeń w Medjugorju.
Misja abp. Hosera w Medjugorju jest wyjątkowo trudna i niebywale delikatna. Jest zarazem dowodem wielkiego zaufania papieża dla ordynariusza warszawskiej Pragi. To drugi już w ostatnich miesiącach – po nominacji abp. Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego – dowód na to, że Franciszek docenia najbardziej wyrazistych i odważnych w głoszeniu prawd wiary polskich biskupów. Jest to zarazem uznanie dla głównej linii duszpasterskiej Kościoła w Polsce. Próby wmawiania nam konfliktu czy choćby rozbieżności, które miałyby rzekomo istnieć między polskimi biskupami i papieżem, mają charakter wyłącznie życzeniowy.
W przypadku abp. Hosera nie sposób zapomnieć o jeszcze jednym kontekście tej papieskiej nominacji, jakim jest niedawny konflikt wokół b. proboszcza z Jasienicy, wspieranego przez wrogie arcybiskupowi środowiska i media. Jeszcze przed kilkoma miesiącami redaktorzy i publicyści „Gazety Wyborczej” pisali artykuły i listy otwarte do Franciszka w obronie zbuntowanego księdza i z żądaniem dymisji abp. Hosera. Ich próby podkopania zaufania papieża do abp. Hosera spełzły na niczym. A być może te, znane w Watykanie doświadczenia abp. Hosera z godnym radzeniem sobie w sytuacjach konfliktowych w Polsce, ale wcześniej w Rwandzie, mogą okazać się cenne w wypełnianiu jego misji w Medjugorju.
Niezależnie od znajomości obcych języków i kultur, polskiemu arcybiskupowi zapewne łatwiej będzie zrozumieć sytuację w b. Jugosławii, niż komukolwiek z Europy Zachodniej czy z Ameryki. Pomocne w zrozumieniu wyjątkowo trudnych relacji bałkańskich franciszkanów z tamtejszym episkopatem może być również to, że abp. Hoser ma za sobą jako zakonnik już prawie dziewięcioletnią posługę biskupa diecezjalnego. Oby i ta nowa jego misja w imieniu papieża wydała oczekiwane owoce. Kościół wiąże z nią wielkie nadzieje.
"Idziemy" nr 8/2017
opr. ac/ac