Jesteśmy chyba najbardziej rozpielgrzymowanym narodem. Pierwotną i najczystszą formą pielgrzymowania jest oczywiście to piesze. Ma ono w naszej ojczyźnie bardzo długą tradycję.
Jesteśmy chyba najbardziej rozpielgrzymowanym narodem.
Należymy do czołówki przybywających do Ziemi Świętej, Fatimy, Lourdes, a ostatnio również Medjugoria. Niewiele ustępujemy Włochom, których jest przecież półtora raza więcej niż nas. Ale to nie wszystko, bo trzeba uwzględnić jeszcze setki tysięcy wiernych pielgrzymujących corocznie do polskich sanktuariów, począwszy od Częstochowy, Łagiewnik, Lichenia i Gietrzwałdu, a kończąc na lokalnych miejscach kultu. Pielgrzymujemy pieszo, autokarami, samolotami, w grupach motocyklowych, rowerowych i jeździeckich. Ostatnio pojawiły się również pielgrzymki biegaczy oraz młodzieży na rolkach i deskorolkach. Trudno zgadnąć, co jeszcze ludzie wymyślą. Ważne, że wszystko to kręci się wokół sacrum.
Pierwotną i najczystszą formą pielgrzymowania jest oczywiście to piesze. Ma ono w naszej ojczyźnie bardzo długą tradycję. Najstarsze pielgrzymki na Jasną Górę idą już od ponad trzystu lat. Ale nie historia jest w tym najważniejsza. I nie wysiłek, aby w skwarze czy w deszczu przejść kilkaset kilometrów pieszo. Najważniejszy jest czas i to czym jest on wypełniony. Pielgrzymka wymaga od człowieka wyjścia – jak Abraham – ze swego domu. Oznacza oderwanie się od codzienności wypełnionej pracą, ciągłą gonitwą lub płytką rozrywką. Pielgrzymka jest po to, by mieć więcej czasu dla Boga. Dzień wypełniony jest modlitwą i rozmyślaniami od godz. 5 do 21. Konferencje, modlitwy, śpiewy, rozmowy duchowe – to wszystko drąży ludzkie serca, jak krople drążą skały. Czegoś takiego nie da się powtórzyć w żadnej innej formule pielgrzymowania. Wspólnie odmawiać Różaniec albo słuchać konferencji na pielgrzymce motocyklowej czy rowerowej można chyba tylko na postojach.
Najważniejszym celem pielgrzymki jest ten duchowy – przemiana wewnętrzna, a nie samo dotarcie do mety. W tej przemianie ważną rolę pełni atmosfera wspólnoty. Obejmuje ona zarówno tych, z którymi wspólnie przemierza się drogę, jak i tych, którzy życzliwie przyjmują pielgrzymów w swoich domach, dzieląc się z nimi raz w życiu – kto tylko może. Są grupy dla dzieci, dla młodzieży i dla starszych.
Kościół docenia znaczenie pielgrzymek, bo w nich odzwierciedla się natura Kościoła jako ludu pielgrzymującego. W ostatnich miesiącach biskupi polscy podjęli starania o pogłębienie religijnego charakteru wszystkich inicjatyw nazywanych pielgrzymkami. Największy problem dotyczy wypraw organizowanych przez komercyjne biura podróży pod szyldem „pielgrzymek”. „Zgłaszają się do nas ludzie, którzy sygnalizują, że niektóre wycieczki nazywane przez biura podróży pielgrzymkami nie mają opieki duchowej, nie ma możliwości skorzystania z sakramentów” – mówił dla KAI bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek. Na ten problem skarżą się również władze kościelne w Ziemi Świętej, które ostatnio wstrzymały nawet wydawanie Polakom tzw. zielonych kart, upoważniających do oprowadzania po miejscach świętych. Wielu oprowadzających jest do tego nieprzygotowanych. A zdarza się i tak, że oprowadzania pielgrzymów podejmują się niechrześcijanie czy ludzie wrogo nastawieni do wiary. Pół biedy, kiedy przewodnik lekceważąco podejdzie do objawień w Lourdes. Gorzej, gdy w Nazarecie zarazi sceptycyzmem wobec wcielenia Chrystusa, a w Jerozolimie do Jego zmartwychwstania. Szkody duchowe z tego powodu są trudne do oszacowania, bo w nieznanym sobie kraju ludzie są ufni wobec przewodnika jak dzieci wobec pani w przedszkolu. Dlatego Episkopat Polski zobowiązał się do końca sierpnia tego roku przedstawić listę osób i instytucji rekomendowanych do prowadzenia pielgrzymek. Będzie to już po wakacjach. Do tego czasu wierni zdani są na własny rozsądek. Trzeba również wprost pytać organizatorów wyjazdów, czy zapewniają opiekę duszpasterską. Płacimy i mamy prawo wymagać.
Poświęcenie części wakacji na pielgrzymowanie to dobry i chwalebny pomysł. Ale pielgrzymując, mamy umacniać swoją wiarę, a nie narażać ją na szwank.
"Idziemy" nr 29/2019
opr. ac/ac