Smakowita ryba skropiona świeżym sokiem z limonki – tak można by pościć codziennie. Wszystko zgodnie z literą kościelnego prawa, które w naszym kraju dopuszcza jedzenie w dni postne sandacza i łososia, ale kurczaka i parówek już nie.
Smakowita ryba skropiona świeżym sokiem z limonki – tak można by pościć codziennie. Wszystko zgodnie z literą kościelnego prawa, które w naszym kraju dopuszcza jedzenie w dni postne sandacza i łososia, ale kurczaka i parówek już nie.
Przy tej okazji warto przytoczyć historię, która się przydarzyła ks. Mieczysławowi Malińskiemu, gdy był niespodziewanie zaproszony przez św. Jana Pawła II na obiad. Kiedy gość zauważył zdziwiony, że podano mu kurczaka, a papieżowi rybę, św. Jan Paweł II zażartował: „Mnie podano rybę, a tobie kurczaka, bo kurczak jest tańszy”.
Kurczak jest dzisiaj tańszy w Polsce nie tylko od ryby, ale nawet od sera. Bywa tańszy od dobrej jakości chleba. Uświęcone zaś tradycją przepisy postne pozostały u nas niezmienione, choć wielu wiernych, księży i biskupów widzi ich anachroniczność. Powstały wówczas, gdy ryby były za bezcen. Jeszcze w czasach mojego dzieciństwa kilogram śledzi z beczki kosztował grosze. A szczupaki, karasie i okonie można było darmo wyciągać z każdej sadzawki i rzeczki. Dania rybne potrafiły się ludziom tak uprzykrzyć, że pod koniec Wielkiego Postu w dawnej Polsce urządzano obrzędy „grzebania” postnego żuru i „wieszania” śledzia. Pokarmy rybne były nie tylko tańsze, ale również uważano je za mniej pożywne od wieprzowiny, wołowiny czy drobiu. Te ostatnie pojawiały się w wielu polskich domach tylko odświętnie. Stąd nie mogły być zaliczone do postnych.
Dzisiaj zakaz spożywania mięsa w piątki jest raczej swoistym kodem kulturowym katolików w Polsce niż rodzajem umartwienia. Nie należy tych kodów lekceważyć, dopóki Konferencja Episkopatu Polski nie zaproponuje nowych. Są one dla nas ważnym czynnikiem wspólnototwórczym i budującym tożsamość. Trzeba jednak odkryć i zachować ich podstawowy sens. Kościół w Polsce dopuszcza jedzenie w piątki ryb i nabiału, ale bynajmniej tego nie nakazuje. W każdej chwili możemy zdecydować się na taki post, jaki praktykuje się np. w prawosławiu, gdzie w tym czasie nie je się niczego, co pochodzi „od zwierza”. Zatem nabiału też nie. Zresztą coraz więcej ludzi w ogóle nie jada już mięsa ze względów ideowych bądź zdrowotnych. W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się także apele o rezygnację z pokarmów mięsnych ze względu na dobro zwierząt albo ochronę klimatu. Przemysłowa produkcja mięsa jest przecież bardzo uciążliwa dla środowiska. Ale co ciekawe, kiedy niemieccy zieloni przed kilku laty zgłosili projekt ustawy wprowadzającej obowiązkowy jeden dzień bez mięsa, miał nim być… czwartek. Podobnie było z ubiegłoroczną inicjatywą ustawodawczą hiszpańskiej lewicy. Robi się wszystko, żeby tylko nowe praktyki nie kojarzyły się z chrześcijaństwem, bo post chrześcijański to „średniowiecze”, a lewicowy – to „nowoczesność i ekologia”.
Sens chrześcijańskiego postu jest wieloraki. Chodzi najpierw o to, żeby w dniach postnych odżywiać się skromniej, a zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczyć na pomoc dla biednych. Można to zrobić, nie depcząc naszych kodów kulturowych i nie łamiąc dotychczasowych przykazań postnych. Skromniejsze posiłki mają pomoc nam oderwać się od spraw materialnych, przypomnieć, że „nie samym chlebem żyje człowiek” i skierować myśli ku Bogu. Człowiek jest przecież istotą duchowo-cielesną i dlatego potrzebuje praktyk angażujących również ciało, by lepiej wyrazić stan ducha. Lekki głód, który w dni postne powinien o sobie dawać znać, ma nas skłaniać do ciągłego odnawiania motywacji, dla której pościmy. Już samo to zaczyna być modlitwą. W ten sposób post, jałmużna i modlitwa stają się jednością, i tylko w tej jedności tkwi prawda o ich znaczeniu. Poszczególnym członom tej wiekopostnej triady poświęcamy kolejne numery „Idziemy”.
Na koniec jeszcze słowo o modlitwie. Już nie tylko z Chin, ale także z Włoch spływają informacje o zamykaniu kościołów i odwoływaniu Mszy Świętych, także w Środę Popielcową i w niedziele Wielkiego Postu, ze względu na koronawirus, na który ludzkość nie zna lekarstwa. O modlitwę w intencji powstrzymania zarazy zaapelował do wszystkich chrześcijan bp Jim Nyamekye z chińskiego Wuhan i bp Corrado Sanguinetti z włoskiej Pawii. W sumie niewielu. Gdzie ten Kościół, który w takich momentach zwykł wołać do Boga: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie”? Pytanie Chrystusa: „Czy Syn człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” w tym Wielkim Poście stało się bardzo aktualne.
"Idziemy" nr 9/2020
opr. ac/ac
(obraz) |