Tegoroczny Adwent niesie trudne wyzwania. Nie tylko religijne. Wynikają one nie tyle z samej natury Adwentu, ile z okoliczności, w których mamy go przeżywać.
Adwentowe oczekiwanie większości z nas kojarzy się z radością. Trochę pewnie dlatego, że łączymy je z przygotowaniem do Bożego Narodzenia. Rzadziej w tym kontekście myślimy o przygotowaniu na powtórne przyjście Chrystusa w Dniu Ostatecznym. Bo to już nie dla wszystkich jest powodem radości. Z nadzieją tego powtórnego przyjścia Chrystusa oczekują jedynie święci. Wielu z nas woli czekać tylko na Boże Narodzenie.
Początek Adwentu jest zarazem wejściem w nowy rok liturgiczny, który z ustanowienia Konferencji Episkopatu Polski przeżywamy pod hasłem „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. To trudne, choć i tak wyjątkowo ostrożnie postawione wyzwanie. Żyjemy bowiem w czasach, kiedy Kościół nie ma dobrej sławy. I nie da się całej winy za tę sytuację zrzucić na siły programowo antyreligijne i antykościelne, na postępującą rewolucję technologiczną i obyczajowo-kulturową ani na zideologizowane media, które codziennie epatują nas faktycznymi lub wymyślonymi skandalami z udziałem biskupów, księży, zakonników i zakonnic.
Zintegrowana kampania antykościelna jest faktem. Nie oszczędza nawet Benedykta XVI i św. Jana Pawła II. Jak na ironię, jej zawiadowcy gotowi są w miejsce tego ostatniego wynosić na ołtarze choćby Wojciecha Jaruzelskiego czy Czesława Kiszczaka jako „ludzi honoru”. Zaprogramowane antykościelnie media w przypadku braku prawdziwych skandali z udziałem duchownych rzucają tytułami w rodzaju „Aresztowanie biskupa” nawet wtedy, gdy chodzi o aresztowanie jednego z hersztów bandy o pseudonimie „Przeszczep”, który założył swój „kościół” i ogłosił się jego biskupem. Takie mamy w Polsce prawo, że każdy może sobie założyć „kościół” i ogłosić się jego „papieżem”. Wszystko co złe media i tak policzą na konto Kościoła – w domyśle: rzymskokatolickiego.
Nie znaczy to bynajmniej, że księża, zakonnicy i biskupi (papież też jest biskupem) są zupełnie bez winy. Znane są przypadki zwyrodnialców nawet wśród purpuratów. Zdarzało się, że informacje o pedofilii i homoseksualizmie duchownych ich przełożeni kwitowali: „Z tego dzieci nie będzie”. Jakby problemem były dzieci przychodzące na świat, a nie zgorszenie i krzywdy wyrządzane przez duchownych. Czasem nawet papież spotykał się z „włoskim strajkiem”, kiedy filtrowano docierające do niego informacje albo przez lata odwlekano opracowanie zleconych przez niego dokumentów (tak było choćby z głośną „Instrukcją o kryteriach rozeznawania powołania w przypadku osób z tendencjami homoseksualnymi”). A prócz tego grzechy duchowieństwa dotyczą nie tylko sfery seksualnej. Często mówi o nich papież Franciszek, piętnując materializm duchownych, karierowiczostwo, klerykalizm, arogancję i wiele innych.
To wszystko sprawia, że ludziom coraz trudniej jest dzisiaj wierzyć w Kościół. Zwłaszcza w taki, który utożsamia się całkowicie z hierarchią. Niektórzy wyrażają to precyzyjniej, deklarując: „Nie wierzę w księży”. Bo faktycznie, nie trzeba wierzyć w księży. Co więcej, w haśle tego roku nie mamy nawet wezwania do wiary w Kościół rzymskokatolicki! Jest wezwanie do wiary w Kościół Chrystusowy, który, jak uczy Sobór Watykański II, „trwa w Kościele katolickim”. Jest bowiem w naszym Kościele wiele spraw i ludzkich sprawek, które noszą znamiona niekościelnych, a nawet antykościelnych. Z tego trzeba nasz Kościół oczyszczać. Przedtem trzeba jednak w niego uwierzyć i poznać jego najgłębszą istotę. Bo świadomość świętości Kościoła w jego istocie stanowi właściwą motywację do jego oczyszczania. Nie byłoby tego Kościoła i nie byłby do niczego potrzebny, gdyby nie wcielenie Jezusa Chrystusa. Warto to sobie właśnie teraz przypomnieć.
Szczególne wyzwania na tegoroczny Adwent są także skutkiem COVID-19, rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie oraz postępującego za tym kryzysu ekonomicznego. To wszystko boleśnie uświadamia nam kruchość naszego życia i bezpieczeństwa. Ileż naszych planów rozpadło się właśnie jak domek z kart! Kryzys ekonomiczny już powoduje wzrost kosztów produkcji i cen, upadek zakładów pracy i redukcje zatrudnienia. Płacimy za pandemię i za trwającą wojnę, za pomoc Ukrainie i Ukraińcom, za rozbudowę armii i za „tarcze osłonowe” rządu. W tej sytuacji wszyscy zubożejemy i wszyscy musimy bardziej oszczędzać. Nasza redakcja nie będzie od tego wyjątkiem.