Tajemnica kochających się świętych celibatariuszy
Tajemnica kochających się świętych celibatariuszy. Nikt nie zaprzeczy, że tacy byli. Kochali się, ale pozostali całkowicie wolni na drodze swych - odrębnych - powołań. Nie było w nich wzajemnego zawłaszczania, które niszczy wszystko co dobre w ludzkich relacjach. Tu jest chyba klucz do rozumienia tych niecodziennych powołań.
Warto uświadomić sobie trudności tej drogi i jej niecodzienność. Takie pary elektryzują, zwłaszcza ludzi na początku duchowego rozwoju. Wielu chciałoby czegoś podobnego doświadczyć. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudna i bolesna to droga, jak bezlitośnie obnaża ludzki egoizm. Taka duchowa przyjaźń jest niewątpliwie łaską, ale to łaska podobna do stygmatów. I równie rzadka. Może to najszybsza droga do świętości, ale naprawdę najbardziej niebezpieczna. Trzeba pamiętać, że ci święci byli ludźmi zdecydowanymi kochać Boga bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek, i zapłacić za to każdą cenę. My zazwyczaj jeszcze tacy nie jesteśmy. I każdej ceny raczej nie zapłacimy.
Ich wzajemna miłość była całkowicie podporządkowana przykazaniom Jezusa. I mądrzej jest ich naśladować w miłowaniu Boga niż w duchowych przyjaźniach. Lepiej w ogóle nie starać się o taką przyjaźń; zbytek starania wskazuje zazwyczaj, że nie o Boga idzie. Lepiej sobie nie dowierzać, bo człowiek potrafi doskonale sam siebie okłamać. Trzeba mieć odwagę poddać sprawę osądowi przewodnika duchowego i dać mu prawo do brutalnego powiedzenia prawdy. Z zewnątrz lepiej widać. Więcej, trzeba zdecydować się na radykalne posłuszeństwo, nawet jeśli to by miało oznaczać wyrok: "Nie możecie się więcej spotykać".
Podstawowym sprawdzianem zgodności takiej przyjaźni z Ewangelią jest zachowanie przez oboje wolności w podążaniu drogą własnego, odrębnego powołania. Pozwolenie dane drugiemu, by kochał kogoś innego - nie tylko Boga, także człowieka - bardziej niż mnie. (Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że łatwiej jest umrzeć dla ukochanej niż przejść do kiosku na drugą stronę ulicy i kupić szczoteczkę do zębów dla niej - i od razu drugą, dla jej narzeczonego.) Ostatecznym powołaniem człowieka jest bowiem kochać, a nie posiadać. I zgoda na to jest źródłem niezniszczalnej szczęśliwości, zadatkiem nieba, wolnością ducha. Choć najpierw doświadczamy jej jako obumierania w nas czegoś tak bardzo pięknego. Ale jeśli ziarno pszenicy nie obumrze...
opr. ab/ab