Napisał do mnie ktoś rozżalony na Pana Boga: „Tak mocno się modliłem o zdrowie najbliższej mi osoby, spodziewałem się cudu i nic to nie pomogło”... – pisze w swoim felietonie o. Jacek Salij, dominikanin.
Wspomnienie o cudzie potraktowałem jako poniekąd upoważnienie, żeby przesłać w odpowiedzi wiersz księdza Twardowskiego pt. Żaden anioł nie pomógł:
„Gdy umierał na krzyżu
cud się nie zdarzył
żaden anioł nie pomógł
deszcz nie obmył głowy
piorun się zagapił gdzie indziej uderzył
zaradna Matka Boska
z cudem nie zdążyła
wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę”
Przypomnijmy: Kiedy Jezus wisiał na krzyżu, dla Jego wrogów już samo to, że dał się ukrzyżować, było dowodem, że On nie jest Mesjaszem. Toteż szydzili sobie z Niego: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy w Ciebie!”. Kusili Go do cudu, do którego, ich zdaniem, Jezus był niezdolny; wzywali na pojedynek, w którym z góry czuli się zwycięzcami. O nieuleczalne zaślepienie! Duchowe zagubienie i nienawiść chce się pojedynkować z Tym, który jest Miłością! I jeszcze spodziewa się Go pokonać!
Ukrzyżowany nie stanął do pojedynku, zaczepki szyderców nawet komentarzem nie zaszczycił. On po prostu kochał. Wykonał na Krzyżu potężną pracę ducha, aby ani straszliwa krzywda, jaką Mu zadawano, ani niewyobrażalne katusze, jakie cierpiał, w niczym nie zmąciły Jego miłości. Okazał miłość nie tylko swoim najbliższym, Matce i umiłowanemu uczniowi, ale nawet łotrowi, który całe życie spędził na czynieniu zła; zarazem nie narzucał się ze swoją miłością drugiemu łotrowi, skoro on sobie tego nie życzył. Nie zapomniał ulitować się nawet nad swoimi zabójcami i szydercami. Modlił się za nich, bo oni przecież nie wiedzieli, co czynią.
Genialnie to ksiądz Twardowski pokazał: Swoją śmiercią na krzyżu Pan Jezus dokonał cudu nad cudami, a zarazem ludziom otaczającym krzyż zapewne wydawało się, iż żaden cud się nie zdarzył. Owszem, zstąpienie z krzyża i poskromienie tych niegodziwych szyderców było w Jego mocy, ale on chciał grzech i szatana pokonać ostatecznie. To dlatego w epoce romańskiej ukrzyżowanego Chrystusa przedstawiano z koroną królewską na głowie.
Dlaczego rozwijam ten wątek, podejmując temat żarliwej, naprawdę bardzo żarliwej modlitwy o cud, której Pan Bóg w końcu jednak nie wysłuchał? Zacznę od spostrzeżenia, że ludzi, którzy modlą się nie tylko wtedy, kiedy przyciśnie ich jakaś bieda, zazwyczaj nie trzeba przekonywać, że Pan Bóg naprawdę wysłuchuje naszych modlitw. Po prostu często tego doświadczają. Wiedzą również z własnego doświadczenia, że On nieraz wysłuchuje nas więcej, niż Go o to prosimy.
Autorowi wspomnianego wyżej listu to właśnie starałem się powiedzieć: „Tak, nie spełnił Pan Bóg tego, o co prosiłeś. Ale bardzo możliwe, że wysłuchał ciebie więcej, niż Go prosiłeś. Mogło stać się podobnie, jak z owym kaleką, który spodziewał się jałmużny od apostoła Piotra. Jałmużny jednak nie otrzymał, ale otrzymał niewyobrażalnie więcej: uzdrowienie z kalectwa. Bardzo możliwe, że podobny skutek przyniosły modlitwy, które tak żarliwie zanosiłeś za swoją żonę – może swoją modlitwą istotnie przyczyniłeś się do tego, że ona odeszła z tego świata dobrze przygotowana na ostateczne spotkanie z Bogiem”.
Kiedy zastanawiamy się nad skutecznością naszych modlitw, nieraz pojawiają się pytania, dlaczego Pan Jezus tak usilnie zachęcał nas do tego, żebyśmy w naszych modlitwach byli wytrwali. Dość przypomnieć obraz wdowy, która swoim natręctwem niejako przymusiła sędziego do wydania pożądanego przez nią sprawiedliwego wyroku. Kiedy indziej wspomniał Pan Jezus o człowieku, który nie miał czym nakarmić nieoczekiwanych gości i w środku nocy tak usilnie dobijał się do przyjaciela, że ten w końcu ten wstał i spełnił jego prośbę.
Mogłoby się wydawać, że przecież Bóg lepiej od nas wie, czego nam potrzeba. Dlaczego zatem Pan Jezus tak mocno nas upomina, żebyśmy w modlitwie byli wytrwali? Przecież to nie jest tak, że Bóg lubi być „dręczony” naszymi modlitwami. Po prostu wytrwała modlitwa pogłębia nasze zawierzenie Bogu. To dlatego Pan Jezus nawołuje: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”.
Na koniec temat chyba najważniejszy. Naszym szczególnym obowiązkiem jako Kościoła jest wytrwała i aż natrętna modlitwa za tych naszych współbraci w wierze, których spotykają różne prześladowania. Dzisiaj Kościół prześladowany jest w Chinach, w wielu krajach muzułmańskich, natomiast w wielu innych krajach wolność wyznawania wiary jest w różnoraki sposób ograniczona. I to nie jest w porządku, jeżeli zapominamy modlić się za Kościół w tamtych krajach.
Jednak najcięższe prześladowania spotykają Kościół ze strony własnych dzieci, które łamią Boże przykazania i wyrządzają w ten sposób Kościołowi wielką krzywdę. Zatem nie zapominajmy modlić się za siebie wzajemnie również w tej intencji, żebyśmy zaprzestali prześladowania Kościoła naszymi własnymi grzechami. Módlmy się również o to i w tej modlitwie nie ustawajmy.