Kościół na cenzurowanym

Czy o kościelnych potknięciach należy milczeć?

Żyjemy w dobie informacji. Dzięki wolnym mediom natychmiast dowiadujemy się o każdym zdarzeniu. Straciło na sile słowo „tabu".O trudnych sprawach mówi się dziś wprost. Także o potknięciach Kościoła: o aferach pedofilskich księży, ich malwersacjach finansowych czy agenturalnej przeszłości. Robią to głównie media świeckie, czasami obiektywnie, czasami wręcz przeciwnie. Redakcje katolickie są bardziej stonowane. W dobrej wierze starają się nawet nieco wygładzać obraz Kościoła. Czy katolikowi godzi się mówić i pisać o jego słabościach?

Kiedyś pracowałem w jednej z katolickich rozgłośni radiowych. Miałem zrobić relację z konferencji prasowej, na której przedstawiciele Kościoła informowali o wyjątkowo licznych w tym czasie powołaniach kapłańskich. Po konferencji postanowiłem zapytać jej uczestników, jak oceniają seminarzystów - wspomina Tomasz Terlikowski z „Newsweeka". - Jeden ksiądz stwierdził, że jest dramatycznie, wielu młodych ludzi ucieka do seminarium przed życiem, boi się odpowiedzialności. Inny stwierdził, że po prostu uczyć im się nie chce, zamiast rozpraw teologicznych czytają wiersze. Pewna zakonnica dodała krótko, że często są po prostu niewierzący. Biskup poproszony, by jednak powiedział coś dobrego, odparł tylko: „Na komputerach się znają". Wszystkie te wypowiedzi bez przeróbek złożyłem w całość. W redakcji bardzo poważnie zastanawiano się, czy w medium katolickim można puścić materiał stawiający w niekorzystnym świetle seminarzystów. Ostatecznie moi szefowie pozwolili na jego emisję, ale musieli się potem tłumaczyć przed swoimi zwierzchnikami - opowiadał Tomasz Terlikowski podczas konferencji dla dziennikarzy mediów katolickich „Kościół bez tajemnic", która odbyła się w końcu kwietnia br. w Licheniu.

Nieobecni nie mają racji

Szefem katolickiej gazety, radia czy telewizji jest bardzo często ksiądz. Redakcje te zwykle podlegają biskupom. W tych okolicznościach niezręcznie dziennikarzowi zwracać uwagę na słabości Kościoła lub mieć inne zdanie niż jego hierarchia. - Oczywiście są sprawy, w których dziennikarz będący katolikiem nie może mieć innego zdania, np. trudno wyobrażać sobie by był zwolennikiem aborcji. Ma jednak prawo napisać lub powiedzieć przed kamerą, że np. pomysł arcybiskupa co do budowy jakiejś świątyni uważa za chybiony. Przez wielu duchownych może to jednak zostać uznane za podważanie autorytetu. Dziennikarze mediów katolickich odruchowo unikają więc wyrażania opinii sprzecznych ze zdaniem hierarchii kościelnej. Kościół przedstawiają jako instytucję bez większych problemów - mówi Tomasz Terlikowski. Zdaniem ks. Marka Gancarczyka, redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego", jest to polityka dość krótkowzroczna i przynosząca Kościołowi szkodę. Nawet jeśli z uwagi na jego dobro pewne sprawy przedstawi się mniej wyraziście lub nawet je przemilczy, to należy się liczyć z tym, że inne media nie będą tak powściągliwe i opiszą wszystko bez ogródek, często w sposób stronniczy.

Media świeckie używają sobie na Kościele ile wlezie. Skandalizujące zdjęcia zawsze są tam mile widziane, bo podnoszą oglądalność czy sprzedaż. W obliczu milczenia katolickich mediów wielu ludzi właśnie w oparciu o te sensacyjne doniesienia buduje swój obraz Kościoła. Milcząca hierarchia kościelna i media katolickie przestają być dla wiernych wiarygodne.

Spacer po cienkiej linie

Sposób mówienia o słabościach Kościoła jest przedmiotem wielu dyskusji. Wydaje się, że użyteczna mogłaby tu się okazać uniwersalna reguła, jaką podał swoim dziennikarzom francuski dziennik „Ouest-France": „Mówić nie szkodząc, pokazywać nie szokując, dawać świadectwo bez agresji, ujawniać bez potępiania, zawsze dbać o szacunek wobec człowieka".

W 2000 roku Jan Paweł II mówił do dziennikarzy: „Nie można pisać ani nadawać programów, kierując się wyłącznie pragnieniem pozyskania jak największej liczby odbiorców, a rezygnując z oddziaływania naprawdę formacyjnego. Nie można też odwoływać się bezkrytycznie do prawa do informacji, nie biorąc pod uwagę innych praw człowieka. Żadna wolność, w tym także wolność wypowiadania się, nie jest absolutna: napotyka bowiem granicę w postaci obowiązku poszanowania godności i uprawnionej wolności innych".

- Media formują tych, którzy czerpią z nich informacje, dlatego każda informacja, nawet najkrótsza, powinna być formacją i wpływać na kształtowanie postaw chrześcijańskich - uważa obecny na wspomnianej konferencji ks. Janusz Kumała, dyr. Centrum Formacji Maryjnej w Lichemu. Zdaniem ks. Adama Bonieckiego, redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego", zasady pisania o Kościele są jednak takie same jak o każdej dziedzinie życia społecznego. Trzeba przede wszystkim robić to dobrze, to znaczy także prawdziwie. Pisanie o potknięciach Kościoła przypomina spacer po cienkiej linie. Zawsze będą pojawiać się dylematy, czy ujawniając niewygodne fakty robi się to w wystarczająco wyważony sposób i nie czyni szkodliwego zamętu w umysłach odbiorców. Krytyka jest jednak potrzebna Kościołowi, bo pomaga mu być bardziej wiernym Ewangelii.

Spadek po PRL-u

Oczywiście nie każda krytyka wypływa tylko z miłości do Kościoła. Wiadomo, że wiele środowisk jest żywotnie zainteresowanych oczernianiem go, ale tak jest od dwóch tysięcy lat. Nie można się z tego powodu odciąć od jakiejkolwiek krytyki, bo to oznacza rezygnację z możliwości przemiany. - W latach komunizmu przyzwyczailiśmy się, że Kościoła się nie krytykowało. Kto to robił, stawał po stronie totalitarnego ustroju. Jeszcze dzisiaj wielu katolików w dobrej wierze i z miłości do Kościoła każdą niepochlebną opinię odbiera jako atak na Kościół i element walki z nim. Niektórym wciąż nie mieści się w głowie, że ludzie, którym zależy na Kościele, mogą ujawniać jego słabe strony i twierdzić, że robią to w dobrej wierze - mówił podczas konferencji ks. Adam Boniecki.

W Kościele jest miejsce na różne opinie i trudno wyobrazić sobie, by wszyscy jego członkowie bili brawo w tym samym momencie. W tej wielkiej wspólnocie wiernych jest też miejsce na przyznanie się do błędu i szukanie prawdy. Publikacje prasowe mogą w tym pomóc.

Kościół niechętnie ujawnia swoje potknięcia, chociaż i tak mało kto wierzy w jego obraz bez skazy. Kościół to wspólnota bosko-ludzka. Bóg wnosi w nią wszystko to, co święte, człowiek wraz ze świętością i grzech, czyli zło. - Ostrożność Kościoła co do ujawniania swoich potknięć jest w niektórych wypadkach za daleko posunięta - uważa ks. Marek Gancarczyk.

Wiele przemawia za tym, że im mniej wiernie media katolickie będą oddawać rzeczywisty obraz Kościoła, tym bardziej będą tracić na znaczeniu. Tym mniejszy będzie również udział Kościoła w kształtowaniu swego wizerunku.

Ks. prof. Henryk Stawniak, prodziekan Wydziału Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie:

- Kodeks prawa kanonicznego wśród praw wiernych (osób świeckich i duchownych) usankcjonował „prawo petycji", czyli zwracania się do organów władzy kościelnej w sprawach dotyczących potrzeb własnych, jak i potrzeb Kościoła (kan. 212 §2). Z kolei §3 tej normy usankcjonował prawo wiernych do wolności myśli i kształtowania opinii publicznej w Kościele. Korzystanie z tego prawa jest obwarowane takimi warunkami, jak: zachowanie integralności wiary i obyczajów; szacunek względem pasterzy; wiedza, kompetencja i zdolności osób wypowiadających się; pożytek społeczny; poszanowanie godności osoby i zachowanie prawa do dobrego imienia. Katolik może rozmawiać i pisać także o słabościach Kościoła, przedstawiając to odpowiednim pasterzom, niekoniecznie rozpoczynając dyskusję na łamach prasy. Ponadto należy przy wyrażeniu myśli zwrócić uwagę na wyliczone warunki korzystania z tego prawa, a niekiedy obowiązku wyjawienia swojego zdania. Wydaje się, że kluczowym warunkiem wypowiadania się jest wiedza i kompetencja oraz by nie naruszyć godności osób. Krytyczna troska o dobro wspólnoty kościelnej, to coś innego niż krytyka w ogóle, bo taki jest trend medialny. Wspomniane wyżej prawa i warunki dotyczą zarówno świeckich, jak i duchownych.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama