On nie musi nam się objawiać w pełni, ale nieustannie nas kocha i prowadzi
Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-397-8
Bardzo chcemy być pewni rzeczywistości, która nas otacza. Chcemy ją znać, rozumieć. Czujemy się bezpieczniej, gdy ruszamy w drogę i włączamy GPS w samochodzie. Wiemy, że nie będziemy błądzić, że łatwiej trafimy do celu. Jeśli chcemy poznać jakąś rzeczywistość, korzystamy z pomocy, z różnych zasobów wiedzy, choćby z Internetu. Równocześnie im bardziej poznajemy ten świat, tym trudniej nam zaufać, gdy ktoś wymaga od nas wejścia w ciemność. Z wiarą tak właśnie jest. Bóg mówi: „Przejdź przez ten ciemny tunel. Nie widzisz końca, ale Ja ci mówię, byś przeszedł. Nie uderzysz się, nie potkniesz. Ręczę ci za to, zapewniam cię. Zaufaj Mi”.
A my modlimy się najczęściej: „Pokaż mi drogę, pójdę wszędzie, ale oświeć mi drogę. Pokaż, co mam czynić. Jak mam czynić”. Rzadko prosimy, byśmy mogli iść, nie widząc i nie rozumiejąc. Chcemy widzieć znaki. Doprowadzamy do tego, że chcemy Boga kontrolować, że to my Mu mówimy, co nam jest potrzebne. Nie tylko odkrywamy nasze tęsknoty, ale prawie zmuszamy Go w umyśle i sercu, by realizował naszą wolę. Dzieje się tak, mimo że powtarzamy codziennie: „Bądź wola Twoja”, gdy odmawiamy Ojcze nasz. Tak trudno jest nam się zgodzić, że On nie zawsze pokazuje, którędy iść. Gdy szukamy drogi życia, mówimy Bogu: „Pokaż mi, kim mam być, gdzie mam znaleźć swoje miejsce”, a rzadko mówimy: „Poprowadź mnie, nie tłumacz mi się, nie objawiaj mi się, tylko mnie poprowadź. Nawet jak zupełnie Cię nie będę rozumiał”. Nieraz przychodzi cierpienie i nie rozumiemy, dlaczego ono się dzieje. Wtedy się buntujemy, jakbyśmy kazali stanąć Bogu na baczność i zdać relację: „Skąd to, dlaczego, po co?”.
Adwent pokazuje nam Maryję. Ewangelia zaś pokazuje nam rzymskiego żołnierza, który był pewien, że Jezus ma moc uzdrawiania nawet w szabat. Obok stali Żydzi, którzy byli poprawni liturgicznie. Patrząc w Adwencie na Maryję, widzimy, jak potrafiła Ona wejść w ciemność wiary. Wiara ma dużą przestrzeń ciemności i w niej Bóg objawia swoją moc. Gdy anioł przyszedł do Maryi i powiedział Jej rzecz przedziwną: „Będziesz matką Syna Bożego”, zapytała, tak jak każdy człowiek by zapytał: „Ale jak to się stanie, skoro nie znam męża? Nie rozumiem”. Anioł Jej jednak niczego nie tłumaczy, tylko mówi: „To jest sprawa Boga, Duch Święty wszystko sprawi”. Maryja na to odpowiada: „Jeśli tak, to zgadzam się”. Pozostała w swojej ciemności niewiedzy, nierozumienia, ale weszła w ciemność z wiarą, by doświadczyć mocy Boga. Musimy się czasem poczuć bezradni jak dziecko, które zepsuło zabawkę. Musimy wierzyć, że tylko On, nasz Ojciec, potrafi ją naprawić. Bóg w swojej wielkiej miłości daje nam czasem doświadczać wielkiej bezradności. Czasem naszej ograniczoności i niezrozumienia rzeczywistości.
Po przejściu fali buntu, gdy już przestaniemy się na Niego złościć, doświadczymy, że jesteśmy przez Niego kochani.
Dlatego trwajmy.
Zewnętrznym znakiem trwania może też być ciemność. Czekajmy na światło Jezusa, trwajmy w tym wszystkim, co w nas nie jest jasne, i wołajmy do Boga. On nie musi nam się objawiać w pełni, ale nieustannie nas kocha i prowadzi. Pełne objawienie będzie później.
* * *
Daj nam, Panie, taką wiarę, byśmy nie chcieli Ciebie rozliczać, byśmy nie kazali się Tobie tłumaczyć, ale byśmy Ci wierzyli, nie rozumiejąc, a nawet drżąc; byśmy trzymali się Ciebie i mówili: „Prowadź, wierzę, że jesteś, i zaradź memu niedowiarstwu”. Amen.
opr. aś/aś